Sina 2

9 0 0
                                    

Twarzy dawnej dziewczyny Łucznika nie rozświetlił najmniejszy nawet uśmiech kiedy Lambert przedstawiał ją zebranym. Wprawdzie ukłoniła się, ale zrobiła to niedbale, jakby się do tego przymuszając. Sina nie mogła uwierzyć, że tak bardzo zmieniła się w ciągu roku. Pamiętała ją jako osobę skromną i do bólu przeciętną, często nieobecną duchem. Stroniącą też od towarzystwa. Tymczasem wyprostowane ramiona i dumne spojrzenie zupełnie do tego nie pasowały. Już nie była szarą myszką zawieszoną pomiędzy wioską a miastem. Decyzja o wyjeździe ostatecznie przydzieliła ją do tego drugiego i przywilejów jakie oferuje szlachetna krew mieszczuchów. Najwidoczniej wyszło jej to na dobre, bo dojrzała i wypiękniała. Tyle że nie było to piękno urocze i niewinne. Przemawiały przez nie wyrachowanie i surowość. Nawet policzki, do niedawna pełne i rumiane, zapadły się, odsłaniając wydatne kości policzkowe.

Na krótką chwilę zetknęły się spojrzeniami. Oczy Eszelindy pociemniały a twarz stężała, choć równie dobrze mogło być to tylko wyobrażenie, bo nie drgnął ani jeden mięsień na jej twarzy.

– Państwo de Roeik w swej łaskawości zezwolili aby ich szlachetnie urodzona córka zakończyła szkolenie właśnie tutaj. – Lambert chrząkał i cmokał, bujając się na przemian to w tył to w przód. – Pod moimi skrzydłami. Jestem pewien, że panienkę pamiętacie. Ubiegły rok spędziła w mieście, ale przecież nie zapomnielibyście jej tak szybko, prawda? Od dziś będzie się uczyć razem z nami, więc proszę, bądźcie dla niej mili.

Sina nie mogła powstrzymać prychnięcia. Łucznik skomentował to jedynie nieznacznym uniesieniem kącików ust. Jak na razie, zachowywał nietypową dla siebie powagę. Z drugiej strony, miał prawo czuć się niekomfortowo.

– Przywitaj się ze wszystkimi, a potem usiądź. Skoczę po herbatkę i zaczniemy.

– A ja? – O swoim imieniu przypomniał pucołowaty chłopak o niezbyt bystrym spojrzeniu. Do tej pory trzymał się na uboczu, więc nikt nie zwracał na niego większej uwagi. Czubkiem buta trącał skraj dywanu, a małe, rozbiegane oczka ani na moment nie przestawały błąkać się po pokoju. Sprawiał wrażenie mocno zakłopotanego lub przestraszonego.

– Poradzisz sobie. – Mistrz zbył go machnięciem ręki. Odwrócił się na pięcie i wyszedł.

Chłopak otworzył usta, posyłając Eszelindzie błagalne spojrzenie. Niestety. Równie dobrze mógłby być już tylko powietrzem, bowiem zimna piękność całą swą uwagę przekierowała na Obrzyna. Pomimo podkrążonych oczu i przemęczonej twarzy uśmiechnęła się do niego zalotnie, pytając czy może się doń dosiąść. Niby przypadkowo, poprawiła przy tym ułożenie tuniki na biodrach. Wyszło jej to całkiem nieźle, choć nie dało się nie zauważyć nerwowości w wykonywanym ruchu.

– Oh, pewnie. Siadaj. – Olbrzym przesunął się, czerwony na twarzy.

– Dzięki. – Podała mu dłoń w geście powitania.

Rozmowę nawiązała zaskakująco szybko, krytykując kiepską pogodę i nawiązując do swojego życia i nauk w mieście. Obrzyn uległ jej urokowi, niczym dziecko, które właśnie dostało zabawkę. Inny świat, tak odległy od tego jaki znał, zachwycił go i wciągnął bez reszty. Uśmiech ani na moment nie schodził mu z ust.

– Rycerze w pełnych zbrojach? Mury sięgające nieba? Chciałbym to zobaczyć... – powtarzał, gdy coś zrobiło na nim szczególne wrażenie.

Co zaś się tyczy nowego, zrezygnował on z prób przedstawienia się. Zlustrował wzrokiem obecnych, zatrzymując się na Sinie, co też podświadomie wyczuła. Domyśliła się co to oznacza, zanim jeszcze zrobił pierwszy krok. Nie zdążył otworzyć ust, bo już przesuwała się najdalej jak tylko mogła. Robiła to z niechęcią, ale miała nadzieję, że dzięki temu zaoszczędzi sobie zbędnych rozmów, na które zwyczajnie nie miała ochoty. Oby tylko nie okazał się półgłówkiem albo desperatem, usiłującym zaprzyjaźnić się z pierwszą poznaną osobą, myślała. Imię, nazwisko czy powód przeprowadzki, a także relacje jakie łączyły go z Eszelą. Tego wszystkiego mogła dowiedzieć się później, z drugiej albo trzeciej ręki, gdzieś przy okazji. Nie widziała potrzeby pytać go o to osobiście.

– Mam na imię Nod. – Przedstawił się.

Mój szkic.Where stories live. Discover now