heathens · 5

49 9 4
                                    


josh

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

josh.

  Josh dostrzegł grymas niezadowolenia na twarzy chłopaka, kiedy usłyszał pytanie, które mu zadał. Nie potrzebował do tego nawet całego swojego doświadczenia, nabytego po dłuższym czasie uważnych obserwacji każdej zmiany na zmęczonej, bladej twarzy bruneta - ten był tak wyrazisty, jakby Dun sprawił mu tym niemal fizyczny ból.

Dylemat rozgrywający się w chaotycznym umyśle Tylera trudniej było dostrzec, mimo że głosy sprzeczające się, czy powinien go okłamać jakąś tandetną wymówką, której najpewniej by nie kupił, czy powiedzieć niezbyt wygodną prawdę były tak głośne, że przez chwilę wystraszył się, że żółtowłosy chłopak też może je usłyszeć. Ten jednak wpatrywał się w niego wciąż tym samym ciekawskim, ale cierpliwym spojrzeniem, więc odetchnął cicho, przypominając sobie, że wszystko jest tylko wytworem jego nie będącego w najlepszej kondycji umysłu. Podszedł do biurka, zdrową ręką chwytając nieco zniszczony zeszyt, teraz dodatkowo będący w odłamkach szkła i kroplach soku. Kolejny raz przebiegł wzrokiem po słowach, napisanych starannym, wyraźnym pismem, kiedy miał dobry dzień, lub chaotycznym, nakreślonym naprędce, gdy słowa niemal go dusiły, a on pragnął wyrzucić je z siebie tak szybko, jak to możliwe, bojąc się jednocześnie, że umkną mu i skryją się gdzieś głęboko w odmętach myśli.

Po chwili zamknął zeszyt, odrzucając go na łóżko nakryte rozkopanym kocem, będące w tym stanie odkąd z niechęcią się z niego zwlekł, z perspektywą powrotu do szkoły.

- Trochę się zdenerwowałem. - Wzruszył ramionami, po czym wskazał na szkło, a raczej te odłamki, które pozostały na biurku, nie w jego dłoni - Zapomniałem, że mam to w ręce.

Usiadł na łóżku, żeby uniknąć zdezorientowanego spojrzenia niechcianego towarzysza. Przez chwilę miał ochotę zaproponować mu miejsce obok siebie, ale zrezygnował, marząc jedynie o tym, żeby znowu zostać sam. Poza tym, mógł sobie coś pomyśleć, pomimo dość jednoznacznego oświadczenia Tylera parę godzin wcześniej. To nie tak, że miał coś do niego - biorąc pod uwagę, że nawet nie znał jego imienia, po prostu nie był w nastroju na nowe znajomości, i nie zapowiadało się, żeby kiedykolwiek miał być.

- Jesteś jakimś ukrytym superbohaterem, czy coś? Nie bierz tego do siebie, ale nie wyglądasz jak... - urwał, nie wiedząc jakiego słowa użyć, żeby nie zabrzmieć źle, a Tyler nie zamierzał mu tego ułatwiać, wlepiając w niego lekko rozdrażnione spojrzenie spod uniesionych brwi. - Miałem na myśli, to chyba niezłe osiągnięcie. Twoja mama nie zastanawia się czasem, gdzie podziały się wszystkie szklanki?

- Jeśli dalej będziesz mówić takie słabe żarty, następną rozbiję na Twojej głowie - odmruknął w odpowiedzi. Sam był nieco zaskoczony, że podtrzymuje tą rozmowę, ale nie dał po sobie tego poznać, zachowując kamienną twarz nawet wtedy, kiedy jego słowa wywołały lekki uśmiech na twarzy drugiego chłopaka. Widząc to, groźba, którą właśnie wypowiedział stała się jeszcze bardziej kusząca.

Kiedy po minucie nie zapowiadało się na to, by żółtowłosy opuścił jego pokój w najbliższym czasie, machnął niedbale ręką na stojące na przeciwko łóżka krzesło. Ten z słabo skrywaną ulgą na nie opadł, najwyraźniej znużony staniem na środku pokoju.

- Mam na imię Josh.

Zmarszczone brwi na twarzy bruneta przydawały mu wyglądu rozzłoszczonego kota, odnotował w myślach, prawie uśmiechając się na własne stwierdzenie.

- Nie pytałem, jak masz na imię - mruknął tylko w odpowiedzi, choć gdyby Josh umiał czytać w myślach Tylera, wiedziałby, że poczuł lekką ulgę, nie musząc nazywać go cały czas żółtowłosym chłopakiem, którego matka najwyraźniej przyjaźni się z jego. Przez chwilę zastanowił się nawet, czemu w takich okolicznościach spotykają się po raz pierwszy, zanim przypomniał sobie, że mało go to obchodzi.

- W takim razie masz szczęście, że sam postanowiłem Ci je zdradzić - głos i słowa Josha były zaskakująco pewne siebie, względem tego, że w środku czuł się jak galaretka. Nieśmiałość zawsze sprawiała, że za bardzo brał niektóre rzeczy do siebie, a w obecności Josepha trudno było nie czuć się nieswojo. Wytrzymał jednak długie spojrzenie jego ciemnych oczu, z których pomimo wszelkich starań tym razem nie potrafił nic odczytać.

- Chcesz posłuchać muzyki?

Josh z uśmiechem pokiwał głową, przystając na propozycję. Kiedy z głośników wydobyły się pierwsze nuty piosenki zespołu, który pochwalił dziś na bluzie Tylera mruknął coś cicho z zadowoleniem, uporczywie ignorując myśl, że ten robi to tylko dlatego, żeby nie musieli więcej rozmawiać, bo głośny utwór zagłuszył ich słowa.

heathens ; joshlerWhere stories live. Discover now