Część druga

16 0 0
                                    

' Teraz jest tu o wiele przytulniej ' pomyślałam, choć ściany wciąż miały na sobie plamy i lekki odcień szarości blisko sufitu. Szczerze mówiąc, nie potrafiłam sobie wyobrazić siebie stojącej z ociekającym farbą wiaderkiem. Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do sztuki. Wydawała mi się być nudna i monotonna, dlatego wszelkie artystyczne aktywności omijałam szerokim łukiem. Postanowiłam dać sobie już z tym spokój i wyjść na spacer w celu zbadania okolicy. Nie przejmując się ubiorem sięgnęłam po moje nowiuśkie klucze, do mojego nowiuśkiego domu i wyszłam z nieuzasadnioną satysfakcją.

Jak już wcześniej wspomniałam, osiedliłam się na niewielkim wzgórzu, z piękną okolicą i małą ilością sąsiadów, dlatego nie trudno mi było się zorientować. Naprzeciwko mnie znajdowała się chatka w stylu retro, z pięknym ogrodem i bujnym bluszczem sięgającym okien drugiego piętra. Pomyślałam sobie, że to pewnie jakieś starsze małżeństwo, któremu uprzykrzyło się już życie pośród miejskiego zgiełku i postanowili kupić coś poza centrum. Nie dane mi było jeszcze poznanie ich, dlatego przeszłam dalej. Idąc w prawo można zobaczyć trzy kolejne domki jednorodzinne. W jednym z nich z pewnością mieszkał mój nowy znajomy, Tom. Ze względu na nasze przedwczesne zapoznanie odpuściłam sobie wędrówkę tamtejszą alejką, zrobiłam w tył zwrot i sztywnym krokiem przeszłam na uliczkę po lewej. Chciałam uniknąć książkowej sytuacji typu: dziewczyna przechadza się rzekomo nieznaną jej uliczką, gdzie napotyka chłopaka, z którym wcześniej rozmawiała jedynie przelotem, a potem zatracają się w sobie i swoich uczuciach BLABLABLA. To zdecydowanie nie moje klimaty.


Z drugiej strony stały jeszcze inne dwa budynki. W sumie sześć pomieszczeń mieszkalnych,w każdym co najmniej dwie osoby, co daje całkiem niezły wynik. Na tym zakończyłam moje zwiedzanie. Ruszyłam do domu, by zjeść kolację i nagle gwałtownie się zatrzymałam. 'No tak, przecież twoja lodówka jest pusta' zakpiłam z siebie. Wyjęłam telefon i zaczęłam szukać jakiegoś sklepu. W pobliżu znajdował się tylko jeden i z tego co widziałam był wystarczająco blisko, żeby udać się do niego na piechotę. Więc ruszyłam. Po drodze minęła mnie grupa dzieciaków, starszy pan w zielonym berecie i kobieta w średnim wieku z torebką gucci.

Droga zajęła mi jakieś dziesięć minut, czyli tak jak zakładałam na początku trasy.

Pogoda zaczynała się psuć, a słońce pomału zachodziło, dlatego popędziłam się w myśli i prawie biegiem wpadłam do środka. Od razu uderzyło mnie mocne światło jarzeniówek i doznałam krótkiego stanu oniemienia, podczas którego wydawało mi się, że ktoś chwycił mnie za ramię. Gdy tylko oprzytomniałam zobaczyłam mojego sąsiada. ' No to pięknie, skompromitowałaś się przed nim już drugi raz, gratulacje Stella ' skarciłam się mimochodem.

- O, proszę, a wydawało mi się, że chciałaś się ze mną zobaczyć dopiero jutro po południu, czyż nie? - i znów ten jego uśmieszek. - No wiesz, ja tam nie mam nic przeciwko i... oo, to miłe, że tak przyjmujesz do siebie moje komplementy.

Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że wciąż mam na sobie mój za duży sweter,podniszczone dresy i rozpadające się buty.

,, Gotowa na nowe ! ''Where stories live. Discover now