Słońce przedzierało się przez osłonięte firanką okno w kanciapie Pana Wanga, który siedział w kącie skręcając papierosa, wygwizdując popularną kiedyś piosenkę. Bujał się na plastikowym krześle, zerkając co jakiś czas na zegarek umieszczony na jego wychudzonym nadgarstku.
- To kiedy przyjdzie ten drugi? - zapytał, naciągając swoją baseballówkę nisko na czoło.
- On kończy dopiero za godzinę, proszę Pana. - odpowiedział nieśmiało Jeongin, który był zmuszony przesiedzieć godzinę w towarzystwie woźnego. Z braku lepszego zajęcia zaczął odrabiać zadanie z koreańskiego, dzielnie zaznaczając ważniejsze elementy ołówkiem w książce, którą wypożyczył ze szkolnej biblioteki.
Mężczyzna skiną głową, wysuwając używkę między wąskie wargi, następnie odpalając ją zapalniczką z roznegliżowaną kobietą, na której widok chłopak się zarumienił, natychmiastowo spuszczając wzrok.
Młodszy widząc brak dalszego zainteresowania jego osobą, zabrał się za ponowne przewracanie lekko pożółkniętych oraz dotkniętych zębem czasu kartek, starając się nie uszkodzić lektury, która już była w kiepskim stanie. Yang bardzo nie lubił niszczenia książek, nawet tego najniewinniejszego w postaci zaginania rogów, gdyż uważał je za jedne z najcenniejszych skarbów ludzkości, które oprócz historii zawartej w treści miały też swoją własną, nie spisaną, gdy były oddawane z ręki do ręki, ciesząc lub tylko zajmując miejsce na pułkach.
Kilka minut oboje przesiedzieli w ciszy, przerywanej skrobaniem granitowego rysika po kartkach i charczącym wydychaniu dymu przez mężczyznę. Zapach palomego tytoniu drażnił nozdrza licealisty, który dyskretnie przecierał co jakiś czas nos, nie chcąc wyjść na niegrzecznego.
- Jak to się stało, że taki cichociemny chłoptaś jak ty, pobił się z tą księżniczką, hm? - rzucił luźno woźny, wyrzucają niedopałek do jakiegoś wora, patrząc na dzieciaka, który jakby skurczył się w sobie.
- Słucham? - Yang uniósł głową, spoglądając zdziwiony na swojego rozmówcę.
- Wydaje mi się, że powiedziałem wystarczająco wyraźnie. Co prawda nie ukończyłem prestiżowej szkoły, nie mam doktoratu i robię jako woźny, ale wady wymowy raczej nie mam.- powiedział, patrząc na chłopaka z łobuzerskim uśmiechem.
Yang trochę się zmieszał. Odłożył ołówek do piórnika, zamykając również książkę, by oddać całą swoją uwagę powoli siwiejącemu mężczyźnie.
- To głupia historia.- uśmiechnął się niezręcznie.
- Domyślam się.
- Pani wicedyrektor nie opowiedziała Panu? - odparł, chcąc uniknąć wyjaśnień.
- Powiedziała mi tylko, że się pobiliście i sama nie wie jak do tego doszło, więc oczekuję od ciebie odpowiedzi na dość nurtujące mnie pytanie, dlaczego muszę marnować swój cenny czas na pilnowanie dwóch "młodocianych przestępców". - wypowiadając ostatnie słowa wykonał w powietrzu gest palcami, który miał oznaczać cudzysłów.
Czarnowłosy westchnął, po czym podrapał się zakłopotany po karku.
Nie rozumiał do końca co się dzieje. Przyszedł tu zaraz po lekcjach, by wzorowo odrobić szlaban. Był mocno skonsternowany osobą woźnego. Spodziewał się kogoś starszego, z milszą aparycją, przypominającego raczej dziadka, ogrodnika, niż podstarzałego gangstera.
Nie czuł się komfortowo w jego towarzystwie. Większość czasu nie odzywali się, mężczyzna tylko momentami klnął pod nosem, gdy przeglądał jakieś papiery albo gdy raz przypalił się zapalniczką. Dlatego był w dość sporym szoku, gdy tamten zaczął z nim rozmawiać.

CZYTASZ
Hero's Soup | Hyunin
Random[w trakcie poprawy] Tylko nastolatkowie wiedzą jak ciężko przeżyć życie licealne, jak złożoną musisz mieć osobowość, jak ciężko przeżyć z dnia na dzień. Hwang Hyunjin był idealny w samodyscyplinie i samodoskonaleniu. Yang Jeongin za to idealnie ukr...