Rozdział II - ''You look so alive''

11 1 2
                                    

//Wayne Sermon//

Jechałem z Benem do studia. Za kilka minut mieliśmy być na miejscu. Przejeżdżałem przez skrzyżowanie otoczone drzewami, które trochę ograniczały widoczność. Ktoś powinien je wyciąć. Lubię drzewa, ale to zbyt niebezpieczne. Nagle przez mój samochód przeszedł bardzo silny wstrząs. Zdążyłem zobaczyć dwa światła tira.


Najpierw usłyszałem ciche głosy. Potem zobaczyłem delikatne światło. Ktoś chyba złapał mnie za ramię. Otworzyłem szerzej oczy. Wszystko stawało się coraz jaśniejsze. Zobaczyłem czyjąś rozmazaną twarz. Wydawało mi się, że to ta osoba, która mnie dotknęła. Znów zamknąłem oczy. Wszystko mnie bolało, jednak najbardziej prawa noga i ręka. Czy będę mógł grać na gitarze? Hm... Chwila, gitara! Imagine Dragons! Przecież jechałem z Benem do studia! Co się dzieje? Otworzyłem oczy. Głosy stawały się coraz głośniejsze.

- Wayne! Wayne! Halo, żyjesz? Wszystko w porządku? Jak się czujesz? - zapytał dotykający mojego ramienia Dan.

- A-ale co się stało? - zapytałem. Zdziwiłem się, jak słaby był mój głos.

- Przedwczoraj miałeś wypadek. Tir staranował twój samochód na skrzyżowaniu. Leżysz tu od dwóch dni.

- O Boże. To... straszne.

Wypadek? Dlaczego? Dlaczego ja??? Przecież zawsze jeździłem bardzo ostrożnie. Chwila.

- A Ben? Co z Benem? - zapytałem zaniepokojony.

- Ben... Jak ci to łagodnie powiedzieć... - zaczął Daniel.

- Ben nie... nie... - próbował dokończyć Dan.

Na twarzach chłopaków było widać ogromny ból. Byli pewni, że to się stało.

Nie. Błagam, tylko nie Ben. On zawsze był żywy. Musi żyć! Boże, czy mnie słyszysz?! Ben musi żyć!!! Nie mógł umrzeć! Nie!!! Tylko nie on!!!

Odwróciłem głowę w drugą stronę, tak, żeby chłopaki nie widzieli mojej twarzy. Zacisnąłem oczy, z których pociekły łzy. To moja wina. Niepotrzebnie myślałem o tych drzewach, zamiast uważać na drodze. I teraz Ben nie żyje! Jest M A R T W Y. Już nigdy go nie zobaczę. Nie...

- Chcę... Chcę wyjść ze sz-szpitala - powiedziałem łamiącym się głosem. - J-jak najszybciej.

- Jutro będzie pogrzeb Bena... Powinni pozwolić ci wtedy przyjść, oczywiście jeśli dasz radę - powiedział Platz, patrząc na mnie smutno.

*Po pogrzebie*

Znów leżałem w moim łóżku szpitalnym. Lekarz wszedł do pokoju.

- Jak się pan czuje? Jakieś zmiany?

- Noga boli mnie coraz bardziej - skłamałem. Po co? Żebym dostał silniejsze środki przeciwbólowe. Nie chcę wiedzieć. Nie chcę być świadomy. Nie chcę pamiętać.

Imagine Dragons Fanfiction - ,,Cover Up''Where stories live. Discover now