Gaara nie miał już żadnych wątpliwości co do tego, że jego życie oderwane było od jakichkolwiek zasad logiki. Nie widział żadnego rozwiązania, które pomogłoby mu zachować równowagę. Nie był w stanie wyrzec się swojej drogi, którą obrał, będąc jeszcze małym dzieckiem. Nie potrafił znaleźć dostatecznie dobrych argumentów, by zaprzestać destruktywnego działania. Nie był w stanie od tego odejść. Nie mógł też zniknąć z życia Sayuri. Nie tylko z jego własnej wygody. Tak przynajmniej to sobie tłumaczył i chyba miał rację.
Wiedział, że stał się dla niej kimś zbyt ważnym, by tak po prostu zniknąć z jej życia. Poza tym stał się jej opiekunem i wywiązywał się z tego zadania lepiej niż jej rodzony ojciec. Po tych kilku, wspólnie spędzonych miesiącach, dziewczynka w końcu przestała być tak niesamowicie chuda. Jej zapadnięte policzki nieco się zapełniły, a ubrania nie przypominały już zużytych szmat.
Nie miał wątpliwości, że Sayuri nie posiadała prócz niego żadnej bliskiej osoby. W innym przypadku już dawno by mu o tym powiedziała i, poza tym, nie spędzałaby z nim wówczas każdej chwili. Nie mógł więc zniknąć, dopóki ona sama sobie tego nie zażyczy. Miał nadzieję, że to nigdy nie nastąpi, bo wówczas odeszłoby wraz z nią całe szczęście, cała radość i spokój, który przyniosła ze sobą do jego świata.
Ten wieczór nie różnił się zbytnio od wszystkich innych. Po popołudniowej zabawie i nauce pisania, przeszli do treningu. Gaara w dalszym ciągu uważał to za satysfakcjonującą rozrywkę. Lubił obserwować jej zmaganie ze swoimi słabościami.
Na razie nie było mowy, by ktokolwiek potraktował ją na poważnie jako shinobi. Nie miał pomysłu, w jaki sposób pogłębiać jej zdolności tropiciela, więc każdego dnia powtarzali stare ćwiczenia, ale ze wszystkimi innymi umiejętnościami musiał jej dużo bardziej pomagać. Bez zniecierpliwienia każdego dnia ponawiał próby, by nauczyć ją posługiwania się podstawowymi broniami i technikami. Widział, że sprawiało jej to trudność, ale nie poddawała się i każdego dnia z zaangażowaniem podchodziła do treningów.
— Udało mi się! — wykrzyknęła zachwycona Sayuri, patrząc na wbitego w piaskową tarczę, którą wcześniej Gaara stworzył, shurikena. — Widzisz, Gaara?!
Jej entuzjazm był zaraźliwy. Uśmiechnął się pod nosem.
— Bardzo dobrze. — Obserwował Sayuri, która z radości podskakiwała w miejscu. — Pamiętasz jak to zrobiłaś?
— Chyba tak. — Dziewczynka uśmiechnęła się wesoło i zachęcona wcześniejszym sukcesem, wyrzuciła kolejnego shurikena. Ten jednak nie wbił się w piaskową tarczę, tylko opadł, nim doleciał do celu. Wyraźnie zmartwiła się, ale tylko na chwilę. — Raz mi się udało, to potem też będzie, nie?
— Jak tylko będziesz ćwiczyć — odparł Gaara.
Westchnął cicho i zerknął w stronę nieba. Znowu zagapił się. Nie kontrolował jak ten czas szybko zleciał. Nie lubił się z nią rozstawać, ale wiedział, że powinien. Noce spędzała w domu, a on albo próbował powstrzymać swoje zapędy w pokoju w posiadłości Kazekage, albo poddawał się pokusie i ruszał na uliczki Suny w poszukiwaniu ofiar. Ranki także nie były wspólne, ale wynikało to bardziej z tego, że nie chciał spóźniać się na lekcje, które pobierał z rodzeństwem. Co drugi dzień pobierał treningi u swojego ojca. Nie były to zbyt miłe chwile. A właściwe pełne strachu, bo nigdy nie był w stanie pojąć, po co poświęcał mu czas, skoro został wydany na niego wyrok śmierci. To nielogiczne działanie Kazekage działało mu na nerwy, ale doceniał wiedzę zdobytą podczas treningów.
Dlatego też albo wczesnymi popołudniami, albo nieco późniejszymi spotykali się. Teraz nie jadał już obiadów i kolacji w domu, pojawiał się jedynie na śniadaniach, co z pewnością było na rękę Temari i Kankuro. Czasem wspólnie trenowali, ale były to nieliczne sytuacje, a podczas zajęć z prywatnym nauczycielem był jedynie obserwatorem. Nigdy nie odezwał się, wiedząc, że nikt sobie tego nie życzył.
CZYTASZ
Gaara x OC "Opiekun"
FanfictionOpowiadanie skupia się tym razem na dzieciństwie Gaary. Trudno mi teraz przywołać powód, dla którego uznałam w przeszłości, że fantastycznym pomysłem będzie opisywać akurat ten okres, ale opowiadanie powstało i być może komuś nie wyda się ono aż tak...