Perspektywa Louisy
Nie mam pojęcia jakim cudem przesiedziałyśmy w tym Starbucksie aż 6 godzin!
Po 21:00 mało autobusów jedzie w stronę mojego domu, dlatego postanowiłam wybrać się w drogę powrotną pieszo.
Może chociaż trochę schudnę po tym gniciu i żarciu śmieciowego jedzenia w domu.Pożegnałam się z Marty setny raz już przysięgając, że będę od niej odbierać i będziemy się częściej umawiać.
Postanowiłam nie zniszczyć mojej jedynej przyjaźni i ostatniej deski ratunku abym nie stoczyła się na samo dno.Nienawidzę jesieni za to, że robi się szybciej ciemno.
Brnęłam przed siebie jak najszybciej mogłam. Nigdzie nie było żywej duszy.
Słabe światła latarni oświetlały ulice a ja trzęsłam się z zimna bo wzięłam sobie za cienką kurtkę.
Nie będę się już bawiła lecimy skrótem.
Rodzice wmawiali mi abym pod żadnym pozorem nie łaziła skrótami, a tym bardziej wieczorami.
W moim mieście skrótowe dróżki są wręcz mieszkaniem dla podejrzanych typków i ćpunów. W tamtym momencie już wszystko miałam gdzieś, najważniejsze było wejść do cieplutkiego mieszkania i nie wyłazić minimum 24 h.Skrót szedł między dwoma budynkami i nie było tam żadnej latarni ani innego źródła światła. Nie czułam rąk więc zrezygnowałam z użycia latarki w telefonie. Szłam przed siebie w (prawie) całkowitej ciemności. Tylko księżyc oświetlał mi drogę.
— Jeszcze połowa... - kurczowo odliczałam tylko metry od końca tej tajemniczej uliczki gdy z sąsiedniej usłyszałam... Krzyk?— POMOCY! CZY KTOŚ MNIE SŁYSZY?! — towarzyszył temu płacz dziecka.
Uniosłam zagadkowo brwi i rozmyślałam, co w tej sytuacji robić.
Stałam na "skrzyżowaniu" dwóch uliczek i gdybym szła dalej prosto dotarłabym do mojego zbawienia - jasnej i o wiele bezpieczniejszej ulicy głównej.Ale patrząc z drugiej strony...
Będą mnie męczyć wyrzuty sumienia, że nie pomogłam tej kobiecie. Ba! Ja nie wiem co się z nią dzieje.
Podjęłam decyzję.
Najlepszą gdyż chciałam pomoc kobiecie.
Najgorszą bo to wtedy zaczął się mój koszmar...Skręciłam w sąsiednią uliczkę i puściłam się biegiem za źródłem dźwięku.
Nikogo nie znalazłam.
— Halo? Jest tu ktoś? Słyszałam krzyki! —
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Zza pobliskiego śmietnika wyszła młoda kobieta w podobnym do mnie wieku trzymająca na rękach niemowlę.
— On nasłał na mnie panią?! — krzyknęła przerażona, bliska płaczu.
— Co? Jaki znowu on? Nikt mnie nie przysłał! — odpowiedziałam zaskoczona.
— To skąd pani... — zirytowana przerwałam jej:
— Darłaś się tak, że pewnie słychać cię było na głównej ulicy! — w odpowiedzi kobieta schyliła głowę i zaczęła łkać.
Dobra może trochę przesadziłam.
Nie moja wina, że mam taki charakter po tacie. Wiecznie niecierpliwa i szybko można mnie zdenerwować. Buntownicza i stawiająca sobie cele do których za wszelką cenę trzeba dążyć.
— Dobrze już dobrze... Może za bardzo naskoczyłam... Jestem Louisa, jak się pani nazywa i co się stało? — zapytałam już łagodniej lekko się uśmiechając.
— Czy to ważne? Niepotrzebnie się tak darłam... I tak mój los jest przesadzony — widząc mój pytający wzrok, kontynuowała:
— To dziecko które trzymam teraz na rękach, urodziłam trzy dni temu. Mój... — wzdrygnęła się — ...chłopak został ojcem ale mi nie wierzy. Myśli, że puściłam się z innym i że to nie jego bachor. Dlatego trafiłam tutaj... — opowiedziała.
— Ale co ma wspólnego wasza emm kłótnia do tego, że siedzisz teraz wieczorem sama z tym dzieckiem w jednej z niebezpiecznych zaułków w mieście? — chyba moją wypowiedzią zbudziłam dzieciaka, które zaczęło płakać więc kobieta popatrzyła na mnie z wyrzutem.
— To nie jakaś zwykła kłótnia... Nie znasz go... Nie wiesz kim jest i do czego jest zdolny — przerwała gdyż chyba usłyszała jakiś szelest zza śmieci.
Później dodała już szeptem:
— Uciekłam od tego psychopaty i szukam pomocy. Ale od niego nie da się uciec... Przepraszam cię... Niepotrzebnie cię wzywałam... — po jej wypowiedzi byłam już całkiem zdezorientowana.— Raczej nie jest mordercą z zimną krwią, który bez dowodów zdrady zabije ciebie i niemowlę. Po jakiego diaska mnie przepraszasz?! — kobieta automatycznie przyłożyła dłoń do moich ust i ust dziecka które przez cały czas ryczało.
W co ja się wpakowałam?
— O nie nie nie nie nie... — szeptała patrząc do góry i nadal trzymając łapę na mojej twarzy.
Właśnie w tamtym momencie usłyszałam męski głos...
CZYTASZ
Mnie Nie Oszukasz
AcciónJeden błąd z przeszłości może tak diamentralnie wpłynąć na wydarzenia w przyszłości. 25-letnia Louisa Williams była szczęśliwą nastolatką. Twardo stąpając po ziemi, wyznaczała sobie cele do których miała za wszelką cenę dążyć i mieli ją wspierać jej...