Rozdział II cz. 2

52.6K 1.4K 377
                                    

Dragon

Zamierzałem zostawić ją samą na dłuższy czas. Ryzyko, że się przeziębi, było wysokie, ale sama się o to prosiła. I tak wykazałem się daleko idącą wyrozumiałością, bo za bezmyślną próbę ucieczki i zdjęcie opaski mimo zakazu, który wyartykułowałem kilkukrotnie, mogłem ją ukarać w dużo bardziej nieprzyjemny sposób niż zamknięciem w wychłodzonym pokoju na kilkadziesiąt minut.

Dziewczyna była bardzo szczupła i miała na sobie tylko cienki T-shirt, a pod spodem mokrą bieliznę, więc ta kara mogła się okazać wystarczająco dotkliwa i skutecznie powstrzymać ją przed podobnymi wybrykami w przyszłości. Liczyłem, że szybko się uczy, wyciąga wnioski i dostosowuje się do nowych warunków. Oczekiwałem od niej tylko jednego – posłuszeństwa. Dla własnego dobra powinna sobie przyswoić tę zasadę jak najszybciej.

Zszedłem na parter i udałem się do łazienki. Na podłodze walały się brudne ubrania dziewczyny. Wrzuciłem je do pralki, a buty wyniosłem do przedpokoju. Następnie ruszyłem do sypialni, by się przebrać.

Z irytacją stwierdziłem, że moje myśli wciąż krążą wokół zamkniętej na piętrze nastolatki. Upłynęło zaledwie kilka minut, a już coś ciągnęło mnie na górę, by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Postanowiłem jednak nie poddawać się tej pokusie i działać według ustalonego planu. Żeby zająć myśli czymś konstruktywnym, włączyłem komputer i zacząłem przeglądać prezentację na poniedziałkowe spotkanie w sprawie nowej inwestycji w Warszawie.

Byłem prezesem jednej z największych firm deweloperskich w stolicy i praca pochłaniała mi większość czasu. Moje życie prywatne praktycznie nie istniało. Jedyną bliską mi osobę stanowił mój przyjaciel oraz wspólnik w biznesie – Ivan, Rosjanin, którego poznałem na pierwszym roku studiów. Od tamtej pory staliśmy się praktycznie nierozłączni. Mieliśmy podobne marzenia – wyrwać się z biedy i żyć na własnych warunkach. I w zasadzie udało nam się dopiąć swego, chociaż droga okazała się kręta, wyboista, a przede wszystkim krwawa.

Jako młodzi i nieznający strachu chłopcy wkręciliśmy się do grupy przestępczej, która kilkanaście lat temu rządziła stolicą i okolicznymi miastami. Z roku na rok pięliśmy się po szczeblach hierarchii, by w końcu znaleźć się na jej szczycie, a gdy już to się stało, zaczęliśmy rozkręcać legalne interesy. Legalne, gdyby nie patrzeć na to, że środki na sfinansowanie działalności pochodziły z gangsterki. Wszystko się ze sobą łączyło, błędne koło. Zresztą większość ludzi, z którymi obecnie współpracowałem, wywodziła się z czarnej strefy. Rzeczywistość w Warszawie znacznie się zmieniła, ale nie zmienili się ludzie, którzy tym miastem rządzili. Z dawnych czasów znałem między innymi Markusa, czyli Mariusza Dębskiego. Oślizgły typ, zdolny do wszystkiego. Nie żebym siebie uważał za porządnego faceta, ale Markus nie miał żadnych zahamowań. Kiedyś to ceniłem, ale teraz często przynosiło to więcej szkody niż pożytku. Markus zobowiązał się, że dotrze do odpowiednich osób, dzięki którym wygrałbym przetarg na budowę centrum biznesowego w Gdańsku. Poczyniłem spore nakłady i teraz byłem kilkaset tysięcy w plecy, bo z przetargu nic nie wyszło. Jeżeli dobrze zrozumiałem Dębskiego, to za spieprzenie tej akcji przywiózł mi w ramach rekompensaty jakąś nastolatkę. Absurd.

Przeglądałem maile, gdy telefon w mojej kieszeni zawibrował. Z ociąganiem wyjąłem komórkę. Miałem aż zanadto wrażeń jak na jeden wieczór i kompletnie nie chciało mi się z nikim rozmawiać, ale kiedy na ekranie pojawiło się imię i nazwisko mojego przyjaciela, przesunąłem zieloną słuchawkę, odbierając połączenie.

– Dragon, jakie plany na wieczór? – zaczął Ivan bez zbędnych słów wstępu. W tle rozbrzmiewała muzyka.

– Plany na wieczór? Butelka whisky – odpowiedziałem i przetarłem oczy.

Uwięziona | WydanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz