Rozdział 7

10.5K 285 16
                                    

W jeden chwili zamarłam. Wpatrując się w Alexa stojącego przy drzwiach myślała, że zapadne się pod ziemie. Nie mogłam z siebie nic wydusić. Oparty o framuge mężczyzna z uwagą mierzył mnie wzrokiem. Czułam jego spojrzenie na całym swoim ciele. Chciała jak najszybciej stąd uciec.

Alex jest ubrany w ciemno-granatowy, dopasowany garnitur, zapewne szyt na miarę. Do tego ma na sobie koszule w kolorze czystej bieli i lśniące buty. Wygląda zjawiskowo, jest naprawdę bardzo przystojny.

- Za ile skończysz Mario? - Alex zwraca się do gosposii.

- Jeszcze chwilka i panienka Wood jest gotowa - kobieta odpowiada potulnie, a ja przyglądam się wszystkiemu dokładnie.

- A to się dobrze składa. Mam nadzieję, że kolacja jest już gotowa? - zadaje kolejne pytanie, a ja czuję, że zaczynam się pocić z tego strachu.

- Oczywiście, tak jak Pan kazał - mówi Maria.

- W takim razie, gdy skończy, możesz iść już do domu, my sobie tu poradzimy - rozkazuje gosposii.

- Oczywiście, panie Alexie - przytakuje i po chwili wychodzi, uśmiechając się szeroko w moją stronę.

Ja wciąż siedzę na łóżku patrząc się jak sroka w gnat. Strasznie się boję tego mężczyzn. Nie wiem do czego on jest zgolny, ale jego wcześniejsze słowa świadczą o tym, że ponownie będę chciał mnie skrzywdzić. Gdy Maria wyszła zostałam sama, nikt mnie nie uratuje. Z transu wybudza mnie głos Alexa.

- Gdy już będziesz gotowa zejdz na dół, nie karz mi długo czekać. - Uśmiecha się szyderczo i wychodzi.

Nie rozumie tego gościa, raz się do ciebie uśmiecha i jest bardzo miły, a drugim bije, i próboje zgwałcić.

Siedzę jeszcze trochę na łóżku, po czym postanawiam zejść na dół. Nie chcę go denerwować, bo wiem jakie może mieć to dla mnie skutki. Powoli idę po schodach, moje nogi są jak z waty. Strach przejmuje całe moje ciało. Boję się, że zaraz spadne ze schodów, więc kurczowo trzymam się barierki.

Gdy już jestem na dole moją uwagę odrazu przykłówa stół, który jest cały obstawiony różnego rodzajami potrawami. Dania są na ciepło jak i na zimno. Na stole jest wazon z czerwonymi różami, dwie klimatyczne świece oraz zapalony kominek. Wszystko wygląda bardzo romantyczne, choć sytuacja w której się znalazłam do takich nie należy. Są przygotowane dwa miejsca, więc wychodzi na to, że będziemy jeść sami. Niestety to gorzej dla mnie, bo nie będzie miał kto mnie obronić.

Nagle z kuchni wychodzi Alex jak zwykle z chytrym uśmiechem za twarzy. Dokładnie mnie ogląda od góry do dołu. Moje policzki od razu robią się czerwone, nie czuję się konfortowo w jego towarzystwie. Gdy mężczyzn zauważa moje rumieńce cicho się śmieje. Chcę stąd jak najszybciej wyjść.

- Wyglądasz pięknie, skarbie - mówi dziwnym tonem. - Nie wiedziałam jakie wino lubisz, więc przyniosłem dwa. Czerwone czy białe?

Milczę dłuższą chwilę. Nie wiem co powiedzieć, strasznie się boję. Gdy widzę, że moja zwłoka ewidentnie mu się nie podoba, bo jego twarz ukazuje złość. Szybko odpowiadam.

- Czerwone... lubię czerwone wino - mój wzrok spada na podłogę.

- No dobrze - odkłada wino na stół i kieruje się w moją stronę, chwyta mnie za rękę, a po mnie przechodzi dreszcz. - Chodź ze mną, siądziemy przy stole, coś trzeba zjeść. Nie wiem jak ty, ale ja jestem bardzo głodny - odsówa mi krzesełko niczym dżentelmen i pokazuje, abym usiadła, więc posłusznie to robię. On siada na przeciwko mnie.

- Dziękuję - mówie cicho.

Jemy w ciszy, a ja boję się, że raza się rozpłaczę. Nie chcę aby on mi coś zrobił.

- Policzek bardzo cię boli - przerywa ciszę. - Wczoraj trochę mi nerwy puściły.

- Nie jest źle, da się wytrzymać. - odpowiada cicho nie przerywając jedzenie.

- Nie powinnaś uciekać i celować we mnie, to ja tu rządzę! - jego ton jest troszkę mocniejszy

- P-przepraszam - odpowiadam rozstrzęsiona, po moim policzku spływa łza.

- Już dobrze, mam nadzieję, że to się już nie wydarzy, bo w tedy nie będę taki miły.

Miły, to co wczoraj zrobił to było jego miłe zachowanie!
Milczę, nie mam nic do powiedzenia. Przecieram dłonią po policzkach by zetrzeć słone krople.

- Nie chcę cię bić, ale czasami mnie do tego zmuszasz. Nie lubię gdy ktoś nie jest mi posłuszny, bo ja rządze w tym domu. Rozumiesz? - parzy się na mnie

- T-tak - odpowiadam cicho. Odwracam się do niego, gdy nasze spojrzenia łączą się. A po moim ciele przechodzi dreszcz.

- Już nie płacz, nie ma po co. Jeśli będziesz grzeczna nie uderze cię - mówi z uśmiechem na twarzy, ale jego słowa nie przekonują mnie.

Moje serce wali jak oszalałe. Ani trochę mu nie wierze. Tylko czekać, aż znowu coś mu nie będzie pasować, a ja znajdę się na podłodze z obuchnietym policzkiem.

Kolacje jedliśmy dość wolno, po krótkiej wymianie zdań już więcej nie rozmawialiśmy. W trakcie posiłku wypiłam 3 lampki wina, nie było moce, jednak wiedziałam, że po nim poczuje się trochę rozluźniona i pewna siebie.

Po skończonej kolacji Alex wstał od stołu i poszedł do kuchni. Po chwili wrócił ze szklanką whisky. Ominoł mnie i skierował się do salonu, a tam usiadł na jednej z kanap.

Uważnie go obserwowałam, jego każdy ruch. Nie wiedziała co planuje i oczym myśli. Czułam starach, który mnie przepełnia, choć wypiłam tyle wina.

Moje rozmyślania przerwał jego głos, tak jakby obudził mnie z transu. Po moich plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz.

-Chodź do mnie - powiedział spokojnie. - Musimy poważnie porozmawiać Emily.

Na jego słowa powoli odsunełam krzesełko i wolnym krokiem udałam się w jego kierunku. Moje nogi były jak z waty, jendnka próbowała iść dalej. Alex klepał miejsce niedaleko siebie na znak, abym tam usiadła. Niepewnie wykonała jego polecenie.

- Nie chcę aby sytuacja z wczoraj się powtórzyła - mówił spokojnie. - Musisz zrozumieć, że należysz do mnie i wykonujesz moje polecenia. Ucieczka nie wchodzi w grę, a niechcę krzywdzić tak ładnej twarzyczki. Wiedz, że dom jest otoczony ochroniarzami i duża ilością kamer. Na dodatek wokół domu jest gęsty las. Nie radzę ci próbować uciekać, bo to się nie uda. Teraz jesteś moja, skarbie.

Na jego słowa zaczęłam płakać. Jego słowa docierały do mnie tak jakby w zwolnionym tempie. Nie mogła w to uwierzyć.

- Nie ma po co płakać, skarbie. Już dobrze

Jego dłoń powędrowała na mój policzek, wycierając moje łzy. Na jego dotyk impulsywnie cofnełam się do tyłu. Na moim ciele pojawiła się gęsia skótka. Jednak jego ręka wciąż znajdowała się na mojej twarzy, przesówając się na szyję. Odgarnoł moje włosy do tyłu i powoli przysówał się do mnie.

- Nie bój się, kochanie - szeptał wprost do mojego ucha.

Nagle poczułam jego usta na moim ciele. Delikatnie całował moją szyję. Nie mogła się odsuną, ponieważ jedną ręką trzymał mnie w talii. Byłam w kropce.

Jeśli poda wam się proszę o gwiazdki. Moja wena twórcza niestety zmalała i chcę was prosić jeśli wam się podoba opowiadanie dajcie ⭐. Powiecmy, że 5 gwiazdek i kolejny rozdział.

Zniewolona Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz