Rozdział 3

17.9K 931 281
                                    

Piątkowy wieczór Josie postanowiła poświęcić na pierwszy od dawna odpoczynek. Korzystała z faktu, że jej rodzice po ostatniej wizycie wrócili do Londynu i zajęli się swoim ulubionym dzieckiem, czyli pracą.

Zasady wpajane od wczesnych lat szkolnych sprawiały, że dziewczyna zawsze wyprzedzała materiał szkolny przynajmniej o kilka tygodni, co oznaczało, że niemal każdy wieczór poświęcała nauce. Tego dnia jednak rozmowa z Valerie pozostawiła po sobie mętlik w jej poukładanych myślach. Dlatego porzuciła książki i po wyjściu przyjaciółki spędzała czas w towarzystwie pani Murphy, która krzątała się po domu, nucąc pod nosem.

Jednak po skończonej pracy gosposia wróciła do domu, zostawiając Josephine samą i obecnie dziewczyna próbowała zmusić się do podniesienia z kanapy obok ciepłego kominka i powrotu do własnej sypialni, co utrudniał nieznośny chłód panujący w domu.

Mieszczące się na odległym końcu miasta zamczysko, bo tak brunetka zwykła nazywać własny dom, był jednym z największych budynków w Moreton. Skryta pomiędzy drzewami budowla w stylu wiktoriańskim należała do rodziny Sinclair od pokoleń i obecnie bez wątpienia mogłaby służyć jako miejsce akcji horroru.

Większość domu nigdy nie była używana przez jej rodzinę, jednak decyzją jej matki, pokój Josephine znajdował się w zupełnie przeciwnej części niż sypialnia i gabinety rodziców. Gdy była niemowlęciem, jej rodzice jeszcze starali się wracać na noc z Londynu i spędzali w domu dużo więcej czasu, przez co sypialnia dziecka została umieszczona daleko, by jej płacz nie budził ich w nocy i nie rozpraszał w pracy.

Obecnie było to o tyle korzystne, że nawet gdy któreś z rodziców było w domu, Josephine nie czuła na każdym kroku ich obecności, co okazywało się zbawienne, bo dla własnego dobra i spokoju wszystkich, ograniczała chwile spędzone z rodzicami do niezbędnego minimum.

Sypialnia dziewczyny była zdecydowanie najbardziej przytulnym pomieszczeniem w domu i nawet mając do dyspozycji cały budynek, nie czuła wielkiej potrzeby opuszczania swoich czterech ścian.

Gdy znalazła się w sypialni, skierowała swoje kroki w stronę przylegającej do niej łazienki, gdy została zatrzymana przez dźwięk dzwoniącego telefonu.

Jedyną osobą, która mogła do niej dzwonić o tej porze była Valerie, więc natychmiast odebrała, wciąż mając w głowie obawy przyjaciółki przed spotkaniem z Ethanem i jego przyjaciółmi. – Halo? Val, wszystko w porządku?

W słuchawce odpowiedział jej gwar rozmów, krzyków i odległe dźwięki muzyki, jednak nie uzyskała odpowiedzi od blondynki. – Valerie słyszysz mnie?

– Jooosie – sposób, w jaki dziewczyna przeciągnęła samogłoskę jej imienia, wystarczył,
by zorientowała się, że była pijana. – Potrzebuję...cię. Przy...jedziesz? – Wypowiedź przerwana czknięciami tylko potwierdzała przypuszczenia co do stanu Valerie.

– Gdzie jesteś? – Sekwencja bliżej nieokreślonych szumów, po których nastąpiła krótka odpowiedź Aaarmagedon i dźwięki boleśnie przypominające wymiotowanie, były ostatnim,
co usłyszała przed przerwaniem połączenia.

Josephine westchnęła, przez chwilę analizując zdobyte informacje. Troska o przyjaciółkę mieszała się z irytacją. Prowadzenie samochodu, zwłaszcza o tej godzinie, by odebrać pijaną przyjaciółkę, plasowało się na samym końcu listy rzeczy, które miała ochotę robić. Nie miała jednak wyjścia, bo jeśli Val doprowadziła się do takiego stanu, że potrzebowała jej pomocy, nie mogła jej zostawić.

W kilka minut doprowadziła się do względnego stanu gotowości do wyjścia i z bijącym sercem skierowała się do garażu po samochód. Mogła się jedynie modlić, by Valerie nie stała się krzywda, zanim ją znajdzie.

Flaw(less) - JUŻ W KSIĘGARNIACH Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz