22

688 29 9
                                    

• Emilka •

-Gdzie byliście z Matim? I czemu się przytulaliście?- zapytał brunet przy kolacji.

-A co zazdrosny jesteś?- uśmiechnęłam się zadziornie.

-Może?- wstał i podszedł do mnie.

Zmusił mnie żebym wstała. Wpił się w moje usta. Po chwili całował moją szczękę i szyję.

-Chodź na górę- szepnął mi do ucha swoim seksownym głosem.

-Kuba... Ja nie mogę...

-Czemu?- udawał zawiedzionego. Nadal całował mnie po szyji.

Odepchnęłam go delikatnie.

-J-ja muszę ci coś powiedzieć. Chodź do salonu.

Chłopak się nie sprzeciwiał i poszedł za mną.

Usiadłam na sofie a on obok mnie.

-Pytałeś gdzie byłam dziś z Mateuszem...

-No właśnie. Gdzie?- zapytał ciekawsko.

-Daj rękę- szepnęłam patrząc mu w oczy.

Dał mi swoją dłoń a ja położyłam ją na moim brzuchu.

-Nie...- spojrzał na mnie z niedowierzaniem- żartujesz...

-Nie Kuba. Byłam u ginekologa. Mati mnie podwiózł. Jestem w ciąży- chłopak wstał wziął mnie w ramiona i mocno przytulił. Po chwili podniósł i zaczął kręcić dookoła siebie.

Usiedliśmy na kanapie przytulając się.

Kuba ciągle trzymał rękę na moim brzuszku i oparł głowę o moję ramię.

-Kocham cię- usłyszałam.

-Ja ciebie też Kuba. Jesteś najlepszym co spotkało mnie w moim beznadziejnym życiu.

-Co ty mówisz? Przestań...- wytarł z mojego policzka pojedyńczą łzę.

-Zawsze mnie poniżali i obrażali. Zawsze gdy chciałam coś osiągnąć to podcinali mi skrzydła. Od kiedy zaczęłam słuchać waszej muzyki zaczęłam wierzyć w siebie. A kiedy cię poznałam Kuba... Obróciłeś moje życie o 180°.  Jesteś moim szczęściem, smutkiem, złością, miłością. Jesteś moim wszystkim i do cholery nie chcę cię stracić- płakałam, a chłopak razem ze mną.

-Nie stracisz. Obiecuję. Będziemy razem na zawsze.

-Na zawsze to bardzo długo...- spojrzałam na niego i wpiłam się w te malinowe usta.

~ Kilka miesięcy później ~

• Kuba •

Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Mam kochającą żonę i syna w drodze.

Tak. To będzie chłopczyk.

Emilka jest w siódmym miesiącu ciąży za dwa będziemy mieć synka. Już nie mogę się doczekać.

Mamy Święta. Końcówka grudnia jest mroźna mimo, że lata wcześniej nawet nie padał śnieg.

Właśnie krzątam się po kuchni przygotowywując coś na wieczerzę.

W tym roku spędzamy święta u rodziców Emi.

Przygotowałem makowiec mojego oryginalnego przepisu i karpia po wiedeńsku.

Wszystko przygotowałem żeby tylko wziąść i iść.

Usiadłem obok Emili na kanapie.

Położyłem rękę na jej, już sporym, okrągłym brzuchu.

-Em? Jak mu damy na imię?-zagadałem.

-A jakbyś chciał?- odpowiedziała odwracając wzrok od telewizora i wpatrując się we mnie.

-Nie wiem... Oskar? Filip? Szymon?

-Mi się bardzo podobają imiona takie rzadko spotykane. No Oskar, Filip, Aaron, Dominik... I tym podobne.

-Dominik Jakub Szmajkowski...- rozmarzyłem się.

-Ładnie. A czemu Jakub na drugie imię?

-Po tatusiu- powiedziałem z uśmiechem i ją pocałowałem.

-Czyli już postanowione?- zapytała jak się od siebie oderwaliśmy.

-Tak. Będzie miał na imię Dominik.

Po pół godzinki rozmawiania ubraliśmy się i poszliśmy do moich teściów.

-Kuba... Od jakiegoś czasu mam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje... Zwłaszcza jak chodzę ulicą.

-Nie martw się. Może to tylko takie wrażenie- powiedziałem i zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi.

Po chwilce otworzył nam tata Em.

Jak się okazało wszyscy już byli, tylko my ostatni przyszliśmy.

Przwitaliśmy się z wszystkimi i zaczęliśmy łamać się opłatkiem.

Chwilę potem zasiedliśmy do kolacji.

Rozmawialiśmy wesoło.

-No, w przyszłym roku będzie nas o jedną osobę więcej!- zaczął rozmowę mój tata.

-Właśnie. Wybraliście już imię dla dziecka? To będzie chłopczyk czy dziewczynka?- zapytała moja mama.

-Byłam dwa miesiące temu na badaniu i lekarka powiedziała, że chłopczyk- powiedziała Emilka.

-A imię? Wybraliście?- dopytywali nas rodzice.

-Tak. Dziś rozmawialiśmy...

-Czyli jak nazwiecie?- Przerywała ze zniecierpliwieniem moja mama.

-Dominik Jakub Szmajkowski- odpowiedziałem dumnie.

-Ślicznie.

Rozmowy ciągnęły się i ciągnęły. Postanowiliśmy otworzyć prezenty z pod choinki.

Razem z żoną dostaliśmy dużo ubranek uniwersalnych, na chłopca lub dziewczynkę. Żółte i zielone.

Były też zabawki takie jak misie, grzechotki, gryzaczki. Naprawde są kochani.

-Kuba? Możemy się już zbierać?- zapytała Milka.

-Coś się stało? Boli cię coś?

-Nie, poprostu jestem zmęczona. Z brzuchem się szybciej męczę niż bez.

-No dobrze to idziemy. W sumie jest już 22:36- powiedziałem spoglądając na zegarek.

Poszedłem z Emką do rodziców i się pożegnaliśmy.

Po 10 minutach byliśmy w domu.

Wykąpaliśmy się i poszliśmy spać.

You can't love me |Kuba Szmajkowski|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz