Carla POV
- Może ona po prostu potrzebuje wsparcia i pomocy?!
Obudziły mnie krzyki dochodzące z salonu. Rodzice. Znowu się kłócą...
- Bardzo śmieszne. Gówniara ma za dużo i jej się w głowie przewraca!
- Nie mów tak... To nasza córka - usłyszałam spokojny ton taty.
- Mam to gdzieś. Skoro ma się za dorosłą to niech sobie radzi sama!
Po moim policzku spłynęła łza, a zaraz za nią kolejna. Bolały mnie jej słowa... Jeszcze tylko kilka krzyków i trzaśnięcie drzwiami. Standard.
Wstałam z łóżka i najciszej jak się dało udałam się do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi o obmyłam twarz zimną wodą. Spojrzałam w lustro, a w głowie miałam tysiące myśli. Usłyszałam pukanie do drzwi, dlatego wytarłam twarz ręcznikiem i przekręciłam zamek. Za drzwiami zaobaczyłam ojca, który w ręce trzymał butelkę piwa.
- Córeczko... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Przestań! Dobrze wiemy, że matka ma racje... A ty mógłbyś się ogarnąć, bo Chloe zaraz wstanie i znowu zobaczy, że pijesz - powiedziałam i wyminęłam go wchodząc do pokoju.
Pogoda była dzisiaj znacznie lepsza niż wczoraj. Otwarlam szafę i wyjęłam szary sweterek oraz czarne boyfriendy. Ubrałam się i zrobiłam makijaż. Włosy rozczesałam i spięłam w wysokiego kucyka. Zebrałam książki z biórka i wrzuciłam do plecaka wraz z słuchawkami, portfelem i telefonem. Zeszłam na dół, gdzie zobaczyłam leżącego na kanapie ojca. Nie miałam już do niego siły... Wiele razy prosiłam go żeby skończył z alkoholem, żeby poszedł na terapie... Bez skutku. Odgoniłam od siebie te myśli i wyszłam z domu. Droga do szkoły minęła mi szybko i bez niespodzianek podobnych do wczorajszych. Przekroczyłam próg budynku myśląc o sytuacji z rana. Szybko tego pożałowałam, bo przez moją nie uwagę wpadłam na kogoś, a raczej na Dylana Rogersa we własnej osobie.
- Ooo Moore - zaczął z uśmiechem na ustach - trzeba było powiedzieć, że na mnie lecisz, a nie wpychać się zaraz na wejściu. A tak swoją drogą to poczułem się tak jakby wpadł na mnie jakiś słoń więc jeśli chcesz mieć u mnie jakiekolwiek szanse to schudnij - powiedział i zadowolony z siebie odszedł w stronę swoich kumpli. Nie musiałam długo czekać na spojrzenia w moją stronę i głośny śmiech.
SCHUDNIJ SCHUDNIJ SCHUDNIJ
To słowo uderzało we mnie. Nienawidzę siebie. A najgorsze jest to, że wiem że Rogers ma racje. Z resztą nie trzeba być geniuszem żeby to wiedzieć. Wystarczy spojrzeć na którąkolwiek laskę w tej szkole i porównać ze mną. Ja wyglądam przy nich jak gówno...
Usłyszałam dzwonek na lekcje, dlatego odpędziłam od siebie myśli i ruszyłam w kierunku sali. Widziałam te wszystkie chamskie spojrzenia ludzi kiedy obok nich przechodziłam, ale starałam się to ignorować żeby nie pokazać tego, jak słaba jestem. Weszłam do pomieszczenia, gdzie miała się odbywać lekcja matematyki i usiadłam w ławce na końcu sali. Wyjęłam telefon i udając że z zaciekawieniem przeglądam instagrama, myślałam nad słowami Rogersa i mojej matki.
- Panno Moree - zwróciła się do mnie nauczycielka - jest panienka jakaś nieobecna, coś się dzieje? - powiedziała przeslodzonym głosem przez co spojrzenia wszystkich uczniów w klasie skierowane były na mnie. W myślach przeklinałam tą szmate, bo nie wiem po co się wtrąca.
- Wszystko w porządku pani profesor - odpowiedziałam i wysiliłam się na uśmiech.
Dalsza część lekcji minęła spokojnie więc kiedy wychodząc ze szkoły zobaczyłam przy drzwiach Zayna, wiedziałam, że za długo był spokój.
Zayn Walker to najlepszy przyjaciel Dylana. Znają się od przedszkola i są jak bracia. Zayn jest nieco inny niż Rogers, ale to nie zmienia faktu, że jest idiotą.
Przyspieszyłam kroku i jak najszybciej było to możliwe, opuściłam budynek. W szkole nie mam żadnych przyjaciół. Poza nią również. Nie żebym odpychała od siebie ludzi. To oni po prostu trzymają się ode mnie z daleka.
Spojrzałam na ekran telefonu i zobaczyłam wiadomości od ojca. Znowu był pijany, a jak matka wróci to będzie kolejna awantura.
Postanowiłam nie wracać od razu do domu. Szłam w stronę przystanku autobusowego, kiedy obok mnie zatrzymał się samochód.
- Hej zaczekaj! - krzyknął gdy przyśpieszyłam kroku - Chciałem cie przeprosić za rano - słysząc to stanęłam jak wryta. On nigdy nie przeprasza. Wysiadł z auta i stanął obok mnie. Zauważyłam że Zayn siedzi w samochodzie - Zachowałem się jak debil. Ja... Wcale tak...
- Spoko Rogers - przerwałam mu - Śpiesze się
- Nie przerywaj mi do kurwy - krzyknął a mnie przeszedł dreszcz. Nienawidzę krzyku, bo on sprawia że się boje - Chodziło mi o to, że nie doceniłem cie nazywając słoniem, bo to do ciebie nie pasuje - uniosłam brew nie mając pojęcia o co mu chodzi, ale pozwoliłam mu kontynuować - Zdecydowanie lepiej pasowałoby wieloryb - wybuchnął śmiechem, a mi momentalnie zrobiło się przykro.
Spojrzałam na Zayna, ale jego twarz przyjmowała kamienny wyraz. Niewiele myśląc uderzyłam Dylana w twarz i uciekłam. Z daleka usłyszałam tylko wiązanke przekleństw i pisk opon. Wiedziałam, że tym przegięłam, ale coś we mnie pękło.
Kochani wiem że to opowiadanie jest słabe, ale postaram się to zmienić.
Piszcie w komentarzach co sądzicie
-rozdział nie sprawdzany-
CZYTASZ
A thousand tears
RomanceW szkole udaje twardą W domu wylewa łzy... . . . . . Carla to spokojna dziewczyna żyjąca w cieniu. Od lat zmaga się z depresją jednak nikt o tym nie wie... Dylan to typowy szkolny bad boy. Zaliczył już połowę dziewczyn w mieście. Najważniejsze są d...