Prologue

3.8K 210 105
                                    

Deszcz głośno uderzał o szybę samochodu. Louis szczerze nienawidził takiej pogody, bo wszystko wydawało się zbyt smutne i puste. Zupełnie jak to do czego za chwilę miał się udać.

Znajdował się w Holmes Chapel mieście, w którym nie był od dobrych pięciu lat. Kiedyś bywał tutaj co weekend i spędzał całe wakacje oraz każdy wolny od szkoły dzień. Mieszkała tutaj jego babcia i jako mały chłopiec uwielbiał spędzać czas z nią oraz z dziećmi mieszkającymi obok. No właśnie jego babcia. Tym razem to tylko ona była powodem wizyty. Nie odwiedzał jej bardzo długo ze względu na ważne wtedy dla niego powody, jednak teraz nie mógł sobie tego wybaczyć. Mimo swoich problemów nie powinien zaniedbywać tej uroczej staruszki, która zmarła kilka dni temu. Louis przeżył to dość mocno. Początkowo nie dochodziło do niego, że to prawda, jednak stopniowo przyswajał tę informację i załamywał się coraz bardziej. Ta kobieta znaczyła dla niego naprawdę wiele. Nigdy nie wybaczy sobie braku odwiedzin, przynajmniej w tym ostatnim czasie.

Zawsze wiedział, że był tym ulubionym wnusiem. W końcu spędził w tym domu pół życia. Wraz z babcią mieli świetny kontakt, więc nawet przez chwilę nie był zdziwiony, gdy dowiedział się, że  przepisała mu ona dom w spadku. Dom, z którym Louis wiązał wszystkie swoje dziecięce i nastoletnie wspomnienia, wszystkie dobre chwile, które powinien pielęgnować i odtwarzać w głowie z uśmiechem. On jednak za wszelką cenę starał się o nich zapomnieć, przez co bardzo obawiał się powrotu. Wiedział, że wszystko, z czym walczył tyle lat, wszystko, co starał się, wymazać ze swojej pamięci powróci. 

Mimo to jechał do domu swojej babci, choć tak właściwie to już swojego. Musiał sprawdzić jak to wszystko wygląda, nie tylko dom, ale i miasto. Nie wykluczał zamieszkania tam. To byłoby wręcz idealne, mógłby wreszcie wyprowadzić się od rodziców i całkowicie się uniezależnić. Jedynym minusem, a zarazem największym powodem, dla którego myślał o sprzedaży domu były wspomnienia i ludzie, którym bał się spojrzeć w oczy. 

Zatrzymał się przed zadbanym i wcale nie wyglądającym staro domem. Był ciekaw czy w środku jest nadal tak przytulnie, jak kiedyś. I przekonał się o tym kilka sekund później, wchodząc na korytarz. Zadziwiające było to, że od pięciu lat nie zmieniło się tu dosłownie nic. Te same kapcie leżały w dokładnie tym samym miejscu, gdzie zawsze je odkładał. Tak samo było z resztą rzeczy. W kuchni znajdował się mały bałagan, którego babcia nie zdążyła posprzątać przed śmiercią, lub po prostu już nie miała na to siły. Louis odszukał wzrokiem swój ulubiony zielony kubek. Uśmiechną się na myśl, że kobieta go nie wyrzuciła, ale uśmiech szybko znikną, gdy zobaczył coś jeszcze - identyczny, lecz niebieski kubek sprawił, że oczy szatyna zaszły się łzami. "Skoro tak reaguję na te kubki, to co będzie, jak wejdę do mojego pokoju?" Zapytał się w myślach, wchodząc do salonu. To była chyba najmniej nowoczesna część domu i pewne było, że jeśli Louis miałby tu zamieszkać, musiał zrobić remont i wymienić sprzęt. Jednak ten stary telewizor przypominał mu o niezliczonych obejrzanych bajkach, o maratonach filmowych i o Ha... Nie Louis zdecydowanie nie powinien o tym myśleć. 

Pokój babci oraz taras również nie zostały w najmniejszym stopniu zmienione. Jedynie w ogrodzie nie było już tak dużo kwiatów, jak zazwyczaj, a pośród grządek znajdowały się chwasty, których nigdy tu nie było. Jednak nie mógł się dziwić, zważając na chorobę starszej kobiety. Louis długo zbierał się do wejścia na górę. Wiedział, co tam jest i był pewny, że babcia nic nie wyrzuciła, że wszystko jest tak, jak zostawił to pięć lat temu. Bał się i zamierzał odkładać to jak najdłużej. Ponownie wszedł do kuchni. Włączył radio na swoją ulubioną stację i zagotował wodę na herbatę. Uwielbiał pić ten napój, a w tym domu znajdowała się prawdziwa kolekcja różnych rodzajów herbaty. Włożył torebkę malinowej do zwykłej szklanki, gdyż dziwnie byłoby pić z zielonego kubka po tym wszystkim, co się stało. 

Pił gorący napój siedząc na tarasie, obserwując powoli słabnący deszcz i bijąc się z własnymi myślami. Wiedział, że to musi nastąpić, ale bał się tego. Od dawna nic nie przerażało go tak, jak wejście do tego pokoju na piętrze. Zawsze mógł sprzedać dom, nawet nie oglądając, co zostało w środku, ale miał wewnętrzną potrzebę zostania w tym miejscu, choć na trochę. 

Po skończeniu herbaty wziął głęboki wdech i wszedł po schodkach, które niegdyś prowadziły na strych, ale sześcioletni Lou przyjeżdżał do dziadków tak często, że wyremontowano go na ogromny pokój. Nacisnął klamkę, lecz musiał odczekać chwilę, by popchnąć drzwi do środka. "To żałosne" pomyślał o swoim zachowaniu i wszedł do pomieszczenia. 

Wzrokiem przeskanował pokój. Wszystko uderzyło w niego o wiele mocniej, niż się spodziewał. W głowie pojawił się mętlik, a w oczach łzy. Na półkach znajdowały się płyty i książki, które niegdyś dostawał na urodziny, lub pożyczał od ówczesnych przyjaciół, lecz nie zdążył oddać. Większość tych prezentów była od Harry'ego, a nawet jeśli nie to w jakiś sposób się z nim wiązała. Z uchylonej szafki wystawała bluza należąca do loczka. Zapewne było tam więcej jego rzeczy pozostawionych tutaj pięć lat temu. W końcu bywał tutaj codziennie, często także zostawał na noc. Wielkie piękne łóżko stało pod oknem i tak, to łóżko również posiadało masę cudownych wspomnień. Setki pocałunków, zwierzeń, cichych rozmów o północy, drobnych gestów i czegoś o wiele więcej. Spojrzenie Louisa zatrzymało się na biurku. Z pozoru zwykły mebel na tylnej ścianie miał wyryte cyrklem serce z inicjałami Louisa i Harry'ego. Nad nim znajdowała się korkowa tablica w całości zakryta zdjęciami dwóch chłopców. Każde z tych zdjęć miało swoją własną historię i niosło wiele wspomnień. Na każdym byli ogromnie szczęśliwi. 

Wszystko było takie samo jak kiedyś. Takie samo, a jednak inne. Louis usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach, płacząc. Tak bardzo chciał cofnąć czas, wtedy zrobiłby wszystko inaczej i teraz byłby szczęśliwy. Ale nie, on nie przeciwstawił się ojcu, którego wtedy dość mocno się bał i zniszczył życie sobie i najwspanialszej osobie, jaką znał. Krótko mówiąc, popełnił największy w życiu błąd. Szkoda tylko, że tego błędu nie mógł już naprawić. 

 To wszystko bolało. Cholernie bolało. 







All the love ❤

K.

This Town||L.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz