Miss you

2.2K 172 88
                                    


Louis był skołowany. Nie wiedział, co dzieje się w jego głowie. Choć tak naprawdę jednak wiedział, tylko nie chciał tego przyznać przed samym sobą.

Cała tęsknota, którą skrywał przez tyle lat, nagle powróciła ze zdwojoną siłą. Tego było po prostu za dużo. Nie było dnia, aby nie wspominał najlepszych wakacji w swoim życiu. Nie było nocy, żeby nie śniły mu się te przecudowne zielone oczy. On po prostu czuł się uwięziony w klatce swojego umysłu i nie potrafił się tego pozbyć.

Mieszkał w domu babci, a właściwie to już swoim, dwa tygodnie. Ogromnie długie i męczące czternaście dni. Przepełnione rozmyśleniami trzysta sześćdziesiąt sześć godzin, przez które prawie nie mógł spać i jeść.

Widział go codziennie. W godzinach lunchu przychodził do restauracji Nialla. Nawet nie patrząc na witającego go krótkim "część" Louisa, zamawiał herbatę i danie szefa kuchni. A Tomlinson umierał z tęsknoty i chęci jakiejkolwiek rozmowy.

Odbierał to jako karę, za to, co zrobił. Jednak czy nie odebrał już wystarczającej kary podczas tych okropnych studiów i pracy w szkole?

Każdy dzień był coraz gorszy. Wymuszany do klientów uśmiech bolał coraz bardziej. Czasami chwila dzieliła go od rzucenia tego wszystkiego gdzieś i wyjazdu. Wiedział jednak, że nie może tego ponownie zrobić. Nie teraz, kiedy już odzyskał przyjaciół i szanse życia na swoich zasadach z dala od rodziców.

Często spotykał się z Zaynem. Przychodzili do siebie, oglądali stare filmy, pili piwo, jedli pizzę. Czasem wpraszał się Niall, przynosząc ze sobą swój irlandzki wiecznie dobry humor. Było świetnie, naprawdę cudownie, Louisowi tylko trochę w tym wszystkim brakowało jednej osoby.

Przez większość ich wspólnego czasu śmiał się, ale bywały momenty, gdzie jego myśli szły zbyt daleko w złym kierunku, a wtedy musiał wymuszać sztuczny uśmiech.

Ignorował też podejrzliwy wzrok Zayna. Wiedział, że przyjaciel domyślił się, o co chodzi, ale był wdzięczny, że nie drążył tematu. Louis jeszcze nie był gotowy mówić komukolwiek o swoich załamaniach. Nie wiedział, czy kiedykolwiek będzie. To nie było w jego stylu, wypłakiwanie się komuś. Kiedyś tak, ale nie teraz.

Musiał nauczyć się jakoś żyć z codziennym widokiem Harry'ego, z brakiem możliwości jakiegokolwiek kontaktu i udawaniem szczęśliwego dla wszystkich dokoła. Może, gdy będzie ciągle udawał, to sam w to uwierzy i stanie się szczęśliwy?

***

Odebrał telefon do ojca zaskoczony. Mark nigdy do niego nie dzwonił. Ich kontakt ograniczał się praktycznie tylko do kłótni, gdyż mężczyzna układał życie Louisa i nie znosił żadnego sprzeciwu. Właściwie to tylko Mark krzyczał, a Louis zgadzał się na wszystko, bo nie chciał zawieść rodziców.

- Louis, mam dla ciebie świetną wiadomość! - zawołał uradowany.

Tomlinson zmarszczył brwi na radość ojca. To nie było normalne i nie mógł nic poradzić, ale czuł, że dla niego to wcale nie będzie takie radosne.

- O co chodzi?

- Mój przyjaciel Henry, ten, o którym ci opowiadałem, załatwił ci mieszkanie w Nowym Yorku! Teraz spokojnie możesz wyjechać na studia.

Serce Louisa zatrzymało się na chwilę, a w żołądku poczuł mocny ucisk. Ojciec od dawna opowiadał, o tym, że trzeba wykorzystać to nieszczęsne stypendium, jednak on nigdy się na to nie zgadzał. Może i cieszył się z wygranej konkursu, ale nie miał zamiaru przyjmować nagrody. I tak ogromnym poświęceniem dla niego był wybór kierunku przez rodziców. Mógł studiować matematykę, ale w Londynie. Nie chciał wyjeżdżać. Nie mógł.

This Town||L.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz