Rozdział 10

883 57 9
                                    

-Frisk? Możemy porozmawiać? - spytałam.

Brunetka spojrzała w moją stronę i uśmiechnęła się lekko. Odłożyła pędzel na biurko i podeszła do mnie. Tak znowu maluje, najwyraźniej dostaje zamówienia na swoje obrazy.

-Oczywiście! A o czym?

Usiadła na łóżku obok mnie, już przyzwyczaiła się w pełni do mojego towarzystwa chociaż rzadko ze mną rozmawia. Mieszkamy ze sobą już od miesiąca. Ciągle pracuje, dziwię się że jeszcze się nie zamęczyła. Chociaż widzę że ostatnio ma dość wyraźne cienie pod oczami, śpi chyba trzy godziny na dobę.

-Chciałam zapytać, czemu mnie akceptujesz? Wiesz jestem mordercą i chciałam cię zabić... - powiedziałam niepewnie.

Brunetka zamrugała kilka razy, nieźle się zdziwiłam gdy uśmiechnęła się lekko. Złapała mnie za dłoń i lekko zacisnęła na niej palce.

-Uratowałaś mnie, gdyby nie ty spotkałby mnie los znacznie gorszy od śmierci. A tak poza tym to naprawdę cię lubię! Może nie znamy się zbyt długo ale ufam ci wiesz? Naprawdę! - powiedziała.

Powiem zupełnie szczerze, byłam w szoku. Frisk jest pierwszym człowiekiem który zwraca się do mnie w taki sposób. Z potworami mam znacznie lepszy kontakt, szczególnie z moimi rodzicami i bratem. Właściwe jestem ciekawa co teraz robią. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, Frisk wzdrygnęła się lekko chyba się wystraszyła.

-Hm? Nie przypominam sobie żebym kogoś zapraszała. - szepnęła.

Szybkim krokiem wyszła z pokoju, ja oczywiście poszłam za nią. Nagle usłyszałam huk i krzyk Frisk.

-C-co ty tu robisz?! - pisnęła.

-Zawsze wszystko muszę załatwiać sam.

-N-nie! Zostaw mnie! Przecież ja ci nic... Ał!

Zbiegłam na parter i od razu rzuciłam się na intruza. Nie byłam zdziwiona że w końcu się odważył i chciał zabić Frisk osobiście. To był ten sam chłopak który zlecił mi ostatnie morderstwo. Chłopak wyciągnął coś z kieszeni bluzy, zdążyłam tylko usłyszeć dźwięk przeładowania pistoletu później zadziałałam instynktownie. Zasłoniłam Frisk swoim ciałem, przytuliłam ją mocno i spojrzałam nienawistnie na chłopaka. Gdy brunetka zauważyła że chłopak celuje we mnie krzyknęła:

-Nie! Nie rób jej krzywdy!

Sekundę później powietrze przeszyły trzy następujące po sobie strzały. Mimowolnie rozprostowałam swoje czarne pierzaste skrzydła. Przez to podarłam swoją bluzkę, znowu. Zakryłam Frisk skrzydłami, w następnej sekundzie poczułam jak kule odbijają się od moich skrzydeł i pleców. Pewnie uderzyły rykoszetem o ściany albo meble. Zapanawała grobowa cisza, ostrożnie puściłam brunetkę, stanęłam przed nią i ponownie rozprostowałam swoje skrzydła. Były na tyle duże że końcówki ostatnich piór dotykały podłogi. Wszystkie pióra były czarne ale końcówki były krwistoczerwone.

-Czy nie wyraziłam się wtedy jasno? - warknęłam.

Powolnym krokiem zaczęłam iść w stronę chłopaka. Za sobą słyszałam cichy płacz Frisk.

-Jeśli skrzywdzisz Frisk osobiście cię zabije! Czyż nie mówiłam?! - mój głos powoli zaczynał się zacinać.

Wysunęłam swoje pazury, złapałam go za szyję i zacisnęłam palce na jego gardle.

-Nikt jej nie zabije! Ani teraz ani nigdy nie pozwolę na to rozumiesz?!

-Czym ty jesteś? - spytał słabo.

Przekrzywiłam głowę na bok, uśmiechnęłam się szyderczo ukazując swoje ostre jak brzytwa kły.

-Nigdy nie słyszałeś o demonach? - warknęłam.

Nie bój się mnie... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz