Rozdział 5.

594 78 57
                                    

Harry stanął przed drzwiami do domu Henry'ego i ponownie zawahał się przed otworzeniem. Jedyne, co mógł zrobić, to patrzeć na drewniane drzwi, wstrzymując oddech.

Od czwartkowej nocy rozmawiał z Louisem prawie codziennie, jeśli tylko Styles nie miał tak ciężkiego dnia, że w ostatniej chwili złapał za słuchawkę telefonu. Wtedy szatyn odpuszczał, każąc wracać mu do sapania, rozłączając się prawie natychmiastowo. W takich chwilach brunet po prostu kręcił głową, ale spokojniejszy wracał do snu, aby rano wstać znowu do swojej firmy.

Louis za każdym razem opowiadał mu wschód słońca, przerywając ich rozmowę o błahostkach, kiedy tylko słońce pojawiało się na niebie. Czasami po prostu milczeli lub szatyn mówił, jak promienie słońca ogrzewają jego skórę.
Harry wtedy uśmiechał się lekko, zamykając oczy, sam czując, jak jego stopy zatapiają się w kołdrze.

Myślisz, że Henry wstawał na wschody słońca? — spytał kiedyś Louis, bo Harry nie powiedział mu o tym, dlaczego lubił ten widok i że jego dziadek siedział razem z nim, aż jego wnuk był gotowy na nowy dzień.

— Coś mi podpowiada, że ich nienawidził. Zawsze lubił długo spać — odpowiedział, gryząc policzek i zmienił od razu temat.

Rozmawiali również o tym, co działo się u nich - o pracy, studiach, zaskakujących zdjęciach w albumie starego Stylesa. Czasami po prostu wsłuchiwali się w swoje oddechy, kiedy wschód się skończył, a szatyn wiedział, że trzydziestolatek powinien wracać do pracy.

Dobranoc, Harry — odezwał się raz, przerywając cisze, myśląc, że mężczyzna śpi, ale on nie spał.

Patrzył po prostu w sufit, czując się, jakby jego mózg naprawdę się wyłączył i odpoczywał, ale nie musiał oddać się ciemności.

— Nie śpię — powiedział cicho, wiedząc, że słuchawka położona obok jego ucha to wychwyci.

— A powinieneś, Harry. Idź spać. Rozłączam się i idę zjeść śniadanie — odpowiedział Louis stanowczym głosem.

Zauważył, że coraz rzadziej używał cichego głosu lub nie przerywał nagle, jakby bojąc się o jego reakcje. Mówił to, co przyszło mu na myśl i Harry czuł się z tym dobrze, że chłopak przyzwyczajał się do niego, nawet jeśli tylko przez telefon.

— Mogę zjeść je z tobą — powiedział, chociaż chciał bardziej zadać pytanie.

Szatyn zaśmiał się cicho do telefonu.

— Nie, nie będziesz słyszeć, jak przeżuwam jedzenie...

— Chodziło mi o to, że mógłbym przyjechać na następne śniadanie. — Przerwał mu, nie myśląc nad tym za długo.

Przez chwilę słuchawka była cicha, ale Harry nie odwrócił twarzy od sufitu. Przyzwyczaił się do tego, że Louis czasami potrzebował kilku sekund, aby odpowiedzieć i to było dla niego w porządku. Tak naprawdę mieli jakieś trzy godziny, zanim Styles musiałby wstać z łóżka.

— Następne? — spytał cicho.

— Właśnie tak — przytaknął, uśmiechając się lekko.

Chciał tam być. Chciał w końcu urwać się z firmy, bo minęły prawie dwa tygodnie od ich pierwszego wspólnego wschodu słońca i chyba po prostu nie mógł wytrzymać dłużej.

— Mam przygotować coś specjalnego? — zapytał Louis, na co Harry zaśmiał się cicho, ale po chwili uspokoił, łapiąc słuchawkę w dłoń i przyłożył ją do ucha.

Wschody słońca dzielą nas od siebie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz