I to ostatnia część tego opowiadania! Dajcie znać, jak wam się podobało, może zaciekawiły was postacie, może coś trzeba zmienić? Przyjmuje każdy komentarz 💗💗
Przepraszam za błędy, ale mam problem ze wzrokiem i nie mam pojęcia, kiedy to się poprawi, więc daje wam to w takiej wersji 🙈🙈 Wybaczcie.
Miłego czytania, Worldisinlove.
Wrócił do Kalifornii najszybszym lotem. Nawet się nie obejrzał w domu Henry'ego. Po prostu złapał za rączkę walizki i trzasnął mocno drzwiami. Nie zawahał się ani razu, ale kiedy stanął w swoim mieszkaniu, a nad Kalifarnią wstawało słońce, rzucił rzeczami w szklany stolik salonu, niszcząc go doszczętnie i zsunął się po drzwiach na podłogę, podkurczając jedno kolano, aby oprzeć na nim głowę, która po chwili eksplodowała tym, co próbował zatrzymać od prawie dziesięciu lat - uczucie gorąca, jak dreszcze przechodzą przez jego skórę, tworząc nowe, czarne ścieżki, otwierające każdą bliznę, znamię..
Potem przez chwilę nie mógł oddychać, płuca wypełniły się niewidzialnym dymem, usta stały się spękane i suche. Ciemność pojawiła się przed jego oczami tak czarna, jak czarne zwierciadło słomy, która spalała go od środka.
Przez jego umysł przechodziły obrazy, które miały wyblaknąć; miał je wziąć czas, zabić przez dziesięć lat, a one ciągle były tak samo żywe, palące, a on był ich opałem, który powoli się wypalał i zostawały po prostu zgliszcza, jakich nie dało się pozbierać.
***
Harry wrócił do pracy w poniedziałek. Wymazał z pamięci ostatni weekend. Wyrzucił go ze swojego umysłu jak kartki do kosza. Pociął wszystkie wspomnienia ze swojej głowy, każdy dotyk, szept, dźwięk. Żadnych słów, obietnic. Po prostu wbił sobie, że spędził te trzy dni tak, jak powinien - na spotkaniach biznesowych, w mieszkaniu i z Liamem w barze. Nawet czuł się, jak na dobrym kacu, więc wszystko pasowało do jego planu.
Zastanawiał się tylko nad jednym. Jeśli Henry wiedział, kim był... człowiek mieszkający w jego domu, dlaczego po prostu mu go zostawił? Mógł mu kupić mieszkanie, zostawić pieniądze i Harry nawet by tego nie zauważył, więc dlaczego ten przeklęty osiemdziesięciolatek zostawił mu coś takiego na głowie? Nie miał pojęcia, co musiał sobie myśleć ten starzec, ale on nie mógł grać w takie gry. Nie, kiedy jego świat w końcu współgrał z jego światem.
W pewnym momencie, kiedy obudził się nagle w swoim fotelu, obróconym do okna, nie wiedząc nawet, jak się znalazł w sowim gabinecie, wstał i od razu ruszył do drzwi. Otworzył je mocno, aż jego asystentka podniosła na niego spojrzenie i wyprostowała się. Miała jakieś trzydzieści pięć lat, brunetka. Bardzo ambitna i Harry ją lubił, ale dzisiaj nie był w nastroju do lubienia kogokolwiek.
- Znajdź wszystko, co mamy na Tomlinsonów. Wyślij to do mnie, a kiedy to zatwierdzę, wyślemy list do urzędu
***
Leżał, patrząc się na swoją lampę, która świeciła ciepłym, przyjemnym światłem. Tak naprawdę dopiero dzisiaj zobaczył, jakiego kształtu była. Tak właśnie kończyła się praca w koncernie przemysłowym - nigdy dobrze nie poznasz swojego mieszkania, a co dopiero drugiej osoby.
Jego dywan był ciepły oraz wygodny, kiedy jego plecy w końcu odpoczywały po kilku godzinach siedzenia pochylonym nad komputerem. Przez ostatnie dni robił wszystko, co tylko było w jego obowiązkach, chcąc zająć sobie jak najwięcej czasu i głowę. Po części mu to wychodziło, bo nawet jego asystentka zauwazyła, że Harry nie chciał żadnych ludzi w swoim gabinecie i sama pokazywała się tam, kiedy było to najbardziej konieczne.
Słyszał, jak Liam stukał w klawiaturę laptopa, szukając dla niego nowego stolika, bo Styles nie chciał się tym zająć, a ten stwierdził, że sam się tym zajmie w jego mieszkaniu. Mógł zamówić to u siebie tak naprawdę, bo Harry na każdy stolik reagował tylko mruknięcie, nie mając do tego głowy ani humoru.
CZYTASZ
Wschody słońca dzielą nas od siebie.
Fiksi PenggemarInformacja o śmierci Henry'ego Stylesa pojawiła się nagle. Ale Harry mógł być po części na to przygotowany - kiedy masz osiemdziesiąt lat, wszystko jest możliwe. Gdy odczytuje testament, nie rozumie jednego zapisu, jaki umieścił staruszek. Bagateliz...