Siedziała przy fortepianie nucąc swoją ulubioną melodię.
Nie odwracała się. Nie patrzyła czy ktoś słucha. Była na 5 piętrze Avengers Tower.
Raczej nikogo nie interesowało piętro piąte. Mieściła się tu tylko sala z fortepianem i w sumie nic więcej. Kobieta przesiadywała tu od czasu do czasu. Szczególnie wtedy, kiedy miała gorsze dni.
To był jeden z nich. Łzy ciekły jej po policzku niczym strumyk wody. Zaczęła koncert. Sama dla siebie. Robiła to może, między innymi, po to by pokazać sobie, że też potrafi robić coś ludzkiego. Pokazywać emocje, może w inny sposób niż inni, ale to zawsze było coś.
Nigdy nie uczyła się grać na tym instrumencie. Grała co jej przyjdzie do głowy. Innymi słowy wygrywała losowe dźwięki. Jednak zawsze tworzyła z tego coś wspaniałego. Zaczęła układać tekst do nowej, wymyślonej przez siebie, melodii. Kochała śpiewać, ale nigdy tego nie pokazywała. Nikt dotąd nie słyszał jej anielskiego głosu. I jej zdaniem, nigdy nie usłyszy. Nie zastanawiała się jaki to tekst, czy logiczny, romantyczny, czy dramatyczny. Nie obchodziło ją czy jest po rosyjsku czy po angielsku. Śpiewała co przyszło jej na myśl, jednak zawsze słowa składały się w całość, chociaż o to nie dbała.Nagle usłyszała kroki. Dźwięk dochodził z korytarza przed salą, w której przebywała. Fortepian ucichł, a razem z nim pieśń którą śpiewała zielonoka kobieta. Wstała i zaczęła iść powolnym krokiem w stronę drzwi. Przyłożyła ucho do chłodnego drewna. Nic nie słyszała.W ciszy wyszła, ale nikogo nie ujrzała. Zamknęła drzwi wchodząc spowrotem do sali. Usiadła przy fortepianie i jeszcze raz zaśpiewała. Tym razem trochę ciszej.
-So i drown it out... like i always do...
Dancing through Our house... with the...-Ghost of you.
Usłyszała koniec swej piosenki za plecami.
Nie odwróciła się, ponieważ rozpoznawała głos nieproszonego gościa.-O co chodzi? - zapytała.
Nikt nie odpowiedział.
Jednak usłyszała jedno zdanie...-Kocham cię... i...przepraszam.
Nie zdążyła nic zrobić. Wiedziała że zaraz nastąpi jej koniec.
Poczuła silny ból w okolicy lewej łopatki.
Strzała wbiła się prosto w jej ciało.Padła na ziemię... Oszołomiona dźwiękiem strzelaniny.
Nie zdążyła się pożegnać...Zamknęła oczy na zawsze.
Więc jeśli kiedyś usłyszysz, że fortepian sam wygrywa melodię...
Nie bój się. To ona... Niska, rudowłosa, zielonooka kobieta,
daje koncert by w bólu ulżyć sobie
ale szczęście, by to usłyszeć, dopisało właśnie tobie.Koniec...
Hello! Jeśli macie jakieś sugestie na kolejne opowieści to możecie napisać. Przyjmuję wszystkich bohaterów Marvel'a :)
Oczywiście jeśli zauważycie w opowiadaniu jakieś błędy można spokojnie napisać :))Do napisania!
~ Hania ~