Rozdział 8

183 8 3
                                    


Dolina Godryka była przepiękną wsią. Może nie była za duża, lecz jak każde miejsce na ziemi, miała swój urok. Cieszyłam się, że Lily i James wybrali właśnie ten skrawek świata na osiedlenie się. Zamieszkiwali tu zarówno czarodzieje jak i mugole, a założycielem był sam Gryffindor.

Przyjaciele wybrali jeden z niewielkich domów, bardzo podobny do reszty mijanych na ulicach. Przybyłam tu z Syriuszem godzinę wcześniej, aby pomóc w ostatnich przygotowaniach do ślubu. Jako, że oboje byliśmy świadkami, musieliśmy wszystkiego przypilnować.

Gdy tylko przekroczyliśmy próg domu, rozdzieliłam się z Łapą. On pobiegł do Jamesa, a ja wspięłam się po schodach do pokoju, w którym przebywała Lily.

Otworzyłam drzwi z uśmiechem, lecz szybko zszedł on z mojej twarzy, gdy ujrzałam przyjaciółkę jeszcze w piżamie.

- Zwariowałaś?! - pisnęłam i dobiegłam do niej. - Za godzinę jest twój ślub!

Lily zaśmiała się radośnie i położyła mi uspokajająco rękę na ramieniu.

- Według tradycji mugoli, to druhna ubiera pannę młodą - powiedziała radośnie, a jej zielone oczy zaświeciły, po czym otaksowała mnie wzrokiem. - Jasny fiolet ładnie na tobie wygląda. Przepiękna suknia. - Wyszczerzyła zęby.

Spojrzałam na nią wilkiem i chwyciłam za masę falbanek na mojej kreacji, nie wspomnę nawet o tych okropnych kokardach. Wiedziałam, że wyglądam jak jakaś dziewczyna z poprzedniego wieku, która dorwała się do szafy swojej babci.

- Sama mi ją wybrałaś - przypomniałam, na co uśmiechnęła się szerzej. - Druhna przecież musi wyglądać okropnie, to panna młoda ma tego dnia błyszczeć.

Przyjaciółka zachichotała i dała mi kuksańca.

- Poczekaj tylko, aż ja wyjdę za mąż - mruknęłam, otwierając jej szafę i wyjmując przepiękną białą suknię. - Znajdę ci taką kreację, że moja przy twojej będzie wyglądać jak cudo świata.

Lily odwróciła się od lustra. Właśnie zabrała się za rozczesywanie włosów.

- Czyżbyście z Syriuszem mieli jakieś plany? - zapytała i uśmiechnęła się szeroko.

Położyłam suknię na łóżku. Była naprawdę ładna, Lily i ja cały lipiec szukałyśmy odpowiedniej. Miała krótkie rękawy, lecz jasna koronka ciągnęła się, aż do palców. Góra była przyległa, ozdobiona perłami, a dół rozkloszowany kończył się na wysokości kolan. Długi welon miał się ciągnąć za panną młodą.

- W najbliższym czasie wątpię - odparłam i sięgnęłam po szczotkę. Lily posłusznie usiadła przy lustrze, a ja zaczęłam jej rozczesywać rude pukle. Bardzo jej urosły odkąd je przycinałam jakiś czas temu. Sama mówiła, że woli mieć dłuższe. - Za niedługo mam testy na aurora, a później... przecież wstąpiliśmy do Zakonu.

Lily lekko zesztywniała. Zawsze tak reagowała. Może i od razu po zakończeniu szkoły weszliśmy do Zakonu, lecz wciąż wiemy co za tym idzie.

- Dom... - zaczęłam, ale Lily mi przerwała.

- Jest otoczony największymi zaklęciami. Rodzice Jamesa oraz sam Dumbledore tego dopilnowali.

Uspokoiłam się.

- Są na dole? - spytałam. - Nie widziałam ich.

- Dumbledore'a nie będzie. Przyszedł i rzucił zaklęcie, przyprowadził też trochę członków Zakonu, choć zaprosiliśmy cały.

- Moi rodzice właśnie wyjechali na kilka dni. Dostali zadanie, aby przekabacić olbrzymy na naszą stronę - powiedziałam, wyciągnęłam różdżkę i rzuciłam zaklęcie, które ładnie upięło włosy Lily. Samej nie wychodziło mi to najlepiej. - Może to jednak potrwać dłużej. Na pewno potrwa.

Chemia NienawiściOnde histórias criam vida. Descubra agora