Chapter 9

2.5K 107 12
                                    


Każdy komu ufamy, na kogo, jak nam się wydaje, możemy liczyć, kiedyś nas rozczaruję. Pozostawieni sami sobie ludzie kłamią, mają tajemnice, zmieniają się i znikają, niektórzy za inną maską, osobowością inni w gęstej porannej mgle nad klifem.

•~

Siedziałam na jasnej kremowej kanapie trzymając łokieć ja jej oparciu i podpierając głowę. Przyglądałam się poczynanią pewnego bruneta który od dobrych kilku godzin nie ruszał się ze swojego sanktuarium co jakiś czas kręcąc się na obrotowym krześle wpisując coś w komputer albo wydając głosowe polecenia swojemu asystentowi którym była Sztuczna Inteligencja o nazwie Jarvis. Czasem wstawał przyglądając się swojemu nowemu modelu zbroi i udoskonalając go na każdym kroku. Był w swoim żywiole to trzeba było przyznać, to z jak łatwością wykonywał projekt i poprawki nad nim były godne podziwu choć nie raz zdażało się słyszeć siarczyste słowa gdy czegoś nie uwzględnił bądź popełnił choć mały błąd. Dążył do perfekcji tego co tworzył.

Z pewnością nie przejmował się swoimi włosami które układały się w każdą stronę świata czy wgniecioną przez którą prześwitywał mu świecący nieustannie reaktor bluzką z logiem swojego ulubionego zespołu który towarzyszył mu podczas pracy. Szare dresy były opuszczone nisko na jego biodrach a szklankę whisky trzymał w dłoni. W pewnym momencie dotarło do mnie ciche burczenie dochodzące z jego brzucha. No tak przecież na pewno nie jadł nic od dłuższego czasu z resztą tak jak ja. Od pamiętnego momentu kiedy poprosiłam go o pomoc spędzałam z nim większość czasu przeważnie przesiadując w pracowni. Nie przeszkadzało mi to lubiłam przyglądać mu się podczas pracy kiedy był skupiony na tym co robił i rzeczywiście sprawiało mi to duża radość. Czasem pytał się mnie o zdanie na jakiś temat ale raczej zbywałam go tym że lepiej zna się na tym i raczej mu nie pomogę.

- Tony może czas na krótką przerwę? Mógłbyś coś zjeść twoje burczenie trochę zaczyna mnie irytować- odezwałam się po chwili ale widocznie nie zbyt mnie słuchał bo usłyszałam tylko cichy pomruk. Przewróciłam oczami i wstałam leniwie z wygodnej kanapy na której spędzałam większość czasu gdy tu przebywałam. Podeszłam do niego wolno i gdy dopiero dotknęła delikatnie jego ramienia odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał unosząc jedną brew. Tak teraz byłam pewna że nie słyszał raczej tego co powiedziałam przed chwilą- Mówiłam coś o tym że może zrobisz sobie przerwę i pójdziemy coś zjeść?- zapytałam cicho śmiejąc się na jego lekkie roztrzepanie.

- Jeżeli chcesz to możesz wskoczyć po coś do kuchni a ja popilnuję twojej kanapy- także się zaśmiał wiedząc że raczej nie mam ochoty sama przechadzać się po wieży. Wolałam gdy chodził ze mną, w tedy jak kogoś spotkaliśmy nie byłam obrzucana spojrzeniami mówiącym o tym że coś knuje. Nadal Avengersi mi nie ufali po mimo czasu który tu spędziłam choć im się nie dziwię bo albo siedzę w pokoju albo jak w ostatnim czasie w pracowni z Tonym. Jak mam byś szczera to raczej unikam ich towarzystwa- Przestań Ann nikt tu Cię nie zje A prędzej to Ty ich- usiadł ponownie na krześle i cały czas patrząc na mnie upił łyk swojego zimnego alkoholu,

- A nie możesz po prostu iść sam po coś do jedzenia? Bo ja też zgłodniałam A samym alkoholem się nie najesz- spojrzałam na niego spod byka ale jak widać nie działało to na niego i wiedziałam że albo sama pójdę do kuchni albo dalej będę głodna- Dobra wygrałeś tym razem ale to tylko dlatego że sama jestem głodna- mruknęłam cicho i jeszcze wolniejszym krokiem skierowałam się w stronę wyjścia mając jeszcze cichą nadzieję że może pójdzie że mną.

- W tym tempie to raczej nie wrócisz do jutra- zawołał za mną gdy popychałam szklane drzwi. Nie odwróciłam się tylko cicho prychnęłam pod nosem przywołując windę.

Gdy jechałam w górę miałam tylko cichą nadzieję że nikogo nie spotkam na swojej drodze i niezauważona dotrę do kuchni. Gdy drzwi windy ponownie się otworzyły wyszłam na jasny korytarz i ruszyłam w stronę miejsca gdzie miałam nadzieję znaleźć coś do jedzenia. W salonie nie spotkałam nikogo ale gdy weszłam do kuchni napotkałam spojrzenie wesołych niebieskich oczu. Mężczyznę stał oparty o blat kuchenny trzymając w dłoni kubek z parująca kawą. Jego brązowe włosy w przeciwieństwie do Tonego był lekko zaczesane do tyłu. A przez czarny obcisły T-shirt było widać zarys mięśni na brzuchu i ramionach.

Wilcze zmiany -* Avengers*-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz