"– Och, Aslanie! – powiedziała. – Kochany jesteś, że przyszedłeś.
– Byłem tu przez cały czas – odpowiedział – ale dopiero ty sprawiłaś, że stałem się widzialny."*Łucja znów znalazła się w tak dobrze znanym jej świecie, który od lat mogła odwiedzać jedynie w snach. Ze wszystkich stron otaczały ją wysokie drzewa o długich gałęziach sięgających ku słońcu. Dziewczynka dobrze znała te lasy – kilkakrotnie przemierzała je wraz ze swoim rodzeństwem.
Teraz było podobnie.
Piotr szedł pierwszy, dumnie wyprostowany z mieczem przy boku i przecierał szlak. Tuż za nim kroczył Edmund, który zamiast patrzeć pod nogi lub przed siebie, rozglądał się wokół, jakby chciał nacieszyć swoje oczy Narnią, którą tak rzadko mógł widywać. Przed Łucją szła jej siostra, ostrożnie stawiając kroki po śliskich kamieniach i unosząc nieco suknię do góry, by jej nie zabrudzić.
Najmłodsza z rodzeństwa zamykała ich pochód. Idąc, nie przestawała się uśmiechać do drzew i kamieni, które mijali. Co jakiś czas odpowiadała na pomruki Zuchona, który prowadził ich przez tę puszczę, nie odmawiając sobie rzucenia kilku kąśliwych komentarzy na temat ich wędrówki. Łucja starała się go zarazić swoim dobrym humorem, ale z miernym skutkiem.
Nagle karzeł się zatrzymał, omal nie powodując małego wypadku, kiedy to dzieci prawie powpadały na siebie. Piotr zaklął pod nosem, Zuzanna ciężko westchnęła, a Edmund zdawał się nawet nie zauważać problemu. Znacznie bardziej interesowało go niebo wiszące wysoko nad koronami drzew.
Łucja natomiast wychyliła się zza swojej siostry i spytała nieco nieśmiało:
— Co się stało?
Piotr był wściekły, nic dziwnego, więc, że to nie on odpowiedział na pytanie Łucji.
— Zgubiliśmy się — powiedział Zuchon, podchodząc bliżej. — Musimy zejść w dół rzeki, a tu nie ma takiej możliwości. Zaraz dojdziemy do rozwidlenia dróg i nigdzie nie dojdziemy.
— Szkoda, że nie mamy mapy — mruknął Edmund, kopiąc jakiś Bogu ducha winny kamyk.
— Moglibyśmy zrobić prowizoryczny kompas — dodała Zuzanna.
— Nie mamy na to czasu! — warknął Piotr, odwracając się w stronę rodzeństwa. — Musimy dotrzeć do obozu Kaspiana, zanim zajdzie zmrok.
I po tych słowach wszyscy zajęli się szukaniem innej drogi, której według Zuchona wcale nie było. Dzieci nie chciały jednak wierzyć w jego słowa.
Podczas gdy pozostali kręcili się wokół ich miejsca spotkań, które wcześniej ustalili, Łucja usiadła na jednym z większych głazów, żeby chwilę odpocząć. Poza tym – jak sama uważała – i tak nie przydałaby się w poszukiwaniach. Zdecydowanie łatwiej było jej coś zgubić, niż znaleźć.
Gdy tak siedziała i patrzyła na drzewa, pomyślała sobie, że może Aslan mógłby im pomóc. W końcu on wszystko wiedział i wszystko potrafił. Tylko jak mogłaby go zawołać, aby usłyszał jej głos? Przecież była tylko małą dziewczynką.
I nagle coś poruszyło się pomiędzy krzewami. Przez ułamek sekundy Łucji zdawało się, że widzi znikający lwi ogon. Od razu zerwała się z miejsca i zawołała wszystkich.
— Musimy iść tamtędy! — Pokazała drogę palcem, gdy wrócili do umówionego miejsca. Podążyli wzrokiem tam, gdzie wskazywała – czyli tam, gdzie zniknął ogon – ale żadne z nich nie ruszyło do przodu.
— Przecież tam jest urwisko — skomentowała Zuzanna.
— Dlaczego twierdzisz, że tam powinniśmy pójść, Łusiu? — spytał Piotr pobłażliwie.

CZYTASZ
Wezwanie | Narnia fanfiction
Fanfiction"Zuzanna" - Zwycięska praca w konkursie na platformie Sweek - SweekFanFic (2018). Opowiadanie zdobyło 1 miejsce w konkursie Papierowe róże w kategorii 'fanfiction' (2020r.) ❝Kto raz został królem w Narnii, na zawsze nim pozostanie.❞ Opowiadania o ty...