Mallcote przez chwilę stał, wydawał się nieco zszokowany, ale momentalnie powrócił do siebie, poprawiając okulary na nosie. Niespodziewany powrót dwójki pionków jej Królewskiej Mości wyczerpał swoją moc elementu zaskoczenia. Uciekł wzrokiem od władczej pary oczu młodego hrabiego i odruchowo zatrzymał się na jego kamerdynerze, którego obecność z jakiegoś powodu przyprawiała go o dreszcze. Nie wiedział, co było powodem takiego zachowania. Stanowczo zganił się w duchu za taki akt tchórzostwa. Przecież to jedynie człowiek o niespotykanej barwie oczu. Będzie go musiał o nią później zapytać. Ciekawe, czy to rodzinna przypadłość. Jako lekarz medycyny nie może zignorować taki przypadek! Może nawet za odpowiednią zapłatą zgodzi się na parę badań? Ręka odruchowo przeczesał czarne włosy i już był gotów ponieść odpowiedzialność za swoje niedopatrzenie.– Proszę wybaczyć, już panów prowadzę – zaprosił ich szerokim gestem dłoni, aby udali się do sali oddalonej zaledwie o dwojga drzwi od tej, w której się teraz znajdowali.
Nie bał się, nie miał czego. Spokojnie poruszał się w dobrze znanym sobie terenie, co zauważył młody hrabia, trzymając się nieco na dystans za powiewającym z tyłu ich przewodnika białym kitlu.
– Nie widziałem pana wcześniej w tym stroju – rzucił Ciel, pozwalając, aby jego myśli wybrzmiały w korytarzu. Ciotki zresztą też nie widział, zawsze otaczała się swoją ukochaną czerwienią, aż ciężko mu było wyobrazić, że ona tak samo, jak Mallcote i reszta, w pracy wyglądali zupełnie inaczej niż w domu i na przyjęciach, gdzie pokazywali światu swoją druga twarz.
– Proszę mówić mi James – odwrócił się na chwilę, darząc ich ciepłym uśmiechem – używam go tylko tutaj, przy sekcji i w szpitalu, w trosce o dobro pacjentów.
– Nie spoufalam się ze współpracownikami – odpowiedział sucho Ciel, aż Mallcote jęknął w duchu. Czy ten dzieciak zawsze był taki gburowaty i oschły? Ile by nie próbował go do siebie zachęcić, zawsze kończyło się to fiaskiem.
– Jak często odzież robocza jest poddawana czyszczeniu? – zainteresował się Michaelis, a pytanie bruneta ponownie zbiło nieco Jamesa z tropu. Przez chwilę tylko popatrzył się na niego jak na idiotę, nie mogąc nic powiedzieć.
– Przynajmniej raz w tygodniu. W razie potrzeby, częściej. Co to ma wspólnego ze śledztwem?
– Proszę o wybaczenie, moje pytanie było niestosowne – odpowiedział z pełną kurtuazją w głosie kamerdyner. Mallcote odniósł wrażenie, jakby patrzył się na rękawy jego płaszcza i nieco niezgrabnym ruchem przysunął do siebie zaplamiony skrawek materiału, tak, aby był dokładnie między jego tułowiem, a ręką. Bądź co bądź, uwaga wprawiła go w znaczący dyskomfort, ale ku jego wybawieniu, właśnie dotarli do sali, zza której dolatywał monotonny głos prowadzącego, objaśniający studentom poszczególne części, bogato przeplatając swój wykład łacińską nomenklaturą.
Niemal na samym wejściu Ciela uderzył w nozdrza charakterystyczny zapach, który był dość przykry. Nie było jak od niego uciec, więc postanowił nie robić zbędnego zamieszania i powoli oddychał przez nos. Po kilku spokojnych oddechach poczuł, że coś zaczyna się niepokojącego z nim dziać, łudząco przypominającego niedawne ataki. Rosnąca wściekłość nie pozwoliła mu zawrócić, dlatego postanowił, że najwyżej otoczenie wyciągnie nieco mylne wnioski, ale nie miał obecnie lepszego wyjścia. Zasłonił twarz rękawem płaszcza i starał się oddychać przez materiał, licząc, że mu to jakoś pomoże opóźnić pojawienie się dolegliwości, albo w najbardziej optymistycznym wariancie, ukryć.
CZYTASZ
Ulotność | Kuroshitsuji
FanfictionLondyn, czasy pod znakiem rządów królowej Wiktorii. Scotland Yard wpada na trop pewnej zagadki, którą nie jest sam w stanie rozwiązać, dlatego te zadanie spada na szlachcica kontrolującego podziemia, tak zwanego Psa Jej Królewskiej Mości. Mimo jego...