– Dwieście pięćdziesiąt.
Przez salę przebiegł szmer pomrukiwań, uznania i kręcenia głowami zebranych z niedowierzania. Cena została przebita po raz kolejny, a suma, o jaką została podwyższona jasno sugerowała, że nabywca jest zdecydowany i nie zamierza odpuścić tak łatwo. Adrenalina podnosiła ciśnienie i sprawiała, że rozgrywka stawała się dla wszystkich o wiele bardziej ekscytująca, nawet jeśli nie brali w niej czynnego udziału.
Michaelisowi przemknęło przez myśl, że mogła to być ozdoba wykonana na zamówienie, stąd tak niezwykła determinacja kobiety, która chciała mieć we własnej posiadłości taką właśnie a nie inną makabryczną ozdobę. Z zaciekawieniem odwrócił głowę, aby przyjrzeć się swojej rywalce. Może powinien wykorzystać swój urok, aby zrezygnowała? Albo... Dlaczego by nie kupić to za jej pieniądze, a otrzymać dowód w prezencie? Jeśli tylko by chciał, kobieta nie miała by szans, zrobiłaby wszystko, co tylko by chciał. Jednakże na razie szkoda było rezygnować z zabawy. Zdecydowanie wolał podkręcić nieco atmosferę. Tym bardziej, że czarne oczy ukryte za wachlarzem aksamitnie czarnych rzęs skupiły się na jego posturze, a zza wachlarza wyjrzały karminowe, małe usta, delikatnie rozchylające się w uśmiechu. W tym momencie był już pewien: jego demoniczna powierzchowność działała jak należy na kobiece dusze.
Doktor Pettigrew obserwował z zaniepokojeniem te nieme porozumienie między dwoma najważniejszymi licytatorami, ocierając nerwowo chusteczką pot lejący mu się z twarzy. Wnioskując, że już więcej prawdopodobnie nie wyciągnie, chciał zakończyć sprzedaż, przerywając ciszę, tym bardziej, że cena była naprawdę satysfakcjonująca.
– Dwieście pięćdziesiąt po raz pierwszy, po raz drugi... – zaczął pośpiesznie, w obawie aby nikt się nie rozmyślił.
– Trzysta funtów – Przerwał mu spokojnie Sebastian, wzbudzając jęk zachwytu. Dlaczego by nie pozwolić kobiecie na zakup? Mógłby wyciągnąć od niej naprawdę potrzebne zeznania, które mogłyby pomóc w śledztwie. Skoro zamówiła konkretną część, mogłaby wskazać pośrednika. Szczerze wątpił, aby był nim Mallcote, nie miał na to aż tyle czasu jako lekarz i pracownik Scotland Yardu oraz osoba, która zajmowała się, brzydko mówiąc, dostawami. Żałował jednie, że hrabia rozkazał mu wykupić dowód, co stawiało go w kłopotliwej sytuacji. Im bardziej chciał się oddalić od wykonania rozkazu, tym bardziej pieczęć Fausta paliła jego ciało. W końcu bezwarunkowe posłuszeństwo było jedną z trzech filarów, które związały ich umowę. Szkoda to było kończyć w taki sposób, jednak nie miał innego wyjścia.
– Trzysta pięćdziesiąt! – usłyszał rozgorączkowany głos kobiety, który jakby błagał go o jeszcze jedną szansę na wspólne chwile.
– Czterysta – odpowiedział z ciężkim sercem. Myśll, że będzie mógł ją potem pocieszyć, bardzo pokrzepiła jego samopoczucie.
– Sprzedane! – Huknął doktor Pettigrew, nawet nie odliczając do końca. – Ta piękna dłoń wędruje właśnie do pana! Zapraszam do wypełnienia formalności! – grzmiał przeszczęśliwy mężczyzna, a jego twarz przybrała niemal buraczkowy kolor, niezwykle kontrastujący z jasnymi włosami. Michaelis nie dziwił mu się ani przez chwilę: w końcu zrobił naprawdę doskonały biznes. Z Phantomhivem porozumieli się bez słów, młody hrabia jedynie skinął głową, aby szedł, wydając nieme pozwolenie.
Ciel przez cały czas nie mógł usiedzieć w miejscu, szczególnie odkąd zauważył tutaj Jamesa. Kiedy już wiedział, że dowód był w ich rękach, poczuł ulgę, nie mniej nie mógł się oprzeć pokusie, aby nie zacząć śledzić Mallcote'a.
Tym czasem kamerdyner młodego hrabiego zszedł energicznym, sprężystym krokiem z amfiteatru, gdzie zgromadzeni byli licytujący i udał się w kierunku gabinetu, gdzie podpisywano umowy zakupu. Specjalnie obrał taką trasę, aby przejść obok jego pięknej rywalki i niby przypadkiem dał jej znać, aby udała się za nim. Zauroczona dama odczekała stosowną chwilkę, wachlując się swoim koronkowym wachlarzem, rzucając uważne spojrzenia na boki i kiedy już było jej wystarczająco gorąco, postanowiła pójść na chwilę do sąsiedniego pokoju, aby ochłonąć, co miało tłumaczyć jej tymczasowe opuszczenie licytacji. Michaelisowi bardzo przypadła do gustu ta niewinna wymówka. Co więcej, zaimponował mu rozsądek owej damy. Odwrócił na chwilę głowę, aby ponapawać się widokiem swojej nowej ofiary. Uwielbiał łączyć przyjemne z pożytecznym, a właśnie taka okazja stawała przed nim po raz kolejny. W dodatku mógł stwierdzić, że była niezwykle gibka i miała piękne, czarne włosy, upięte pod niedużym toczkiem. Lepiej dzisiaj wybrać nie mógł.
CZYTASZ
Ulotność | Kuroshitsuji
FanfictionLondyn, czasy pod znakiem rządów królowej Wiktorii. Scotland Yard wpada na trop pewnej zagadki, którą nie jest sam w stanie rozwiązać, dlatego te zadanie spada na szlachcica kontrolującego podziemia, tak zwanego Psa Jej Królewskiej Mości. Mimo jego...