Dobra... Czas sie zbierać ._(14.20)_.
*zakładam dużą, białą koszulkę, czarne jeansy, zapinam pasek na którym jest kilka pełnych magazynków z nabojami. Biore pistolet i wysuwam magazynek z środka aby upewnić sie że mam naboje po czym znowu to wsuwam i chowam do kieszeni. Wszystko zakrywam ciemnoczerwoną koszulą w krate, obwiązując ją wokół bioder. Bez słowa wchodze z domu i wsiadam do samochodu po czym odjeżdżam*....
*po 1h dojeżdżam pod opuszczony magazyn i wjeżdżam do środka, wyłączam silnik, opuszczam pojazd i idę w stronę bramy aby ją zamknąć. Po chwili wracam i witają mnie moi "współpracownicy"*
Shadow, pepper, allj i aiden *jednym głosem*
-Hej matt-
Ja
-cze- *siadam na blacie i wyciągam telefon* -gdzie shoundy? Boo powinna już być-
Allj
-przyjechała dwie godziny temu i nie robi nic bo czekaliśmy na Ciebie-Tylko shoundy miała u mnie szacunek... Dla czego?... Bo przeżyła to samo co ja i jest równie dobra. Stety lub niestety z charakteru też jest taka sama jak ja. Olewa, jest złośliwa i praktycznie ciągle obojęta. Zero uczuć i chodzenie własnymi ścieszkami, ale w sumie mi to służy bo kilka razy mi pomagała i nic jej nie musiałem mówić a on doskonale wiedziała czego od niej oczekuje.
Ja
-EJ... KSIĘŻNICZKO-
Shoundy
-czego chceeesz?-
Ja
-choć tu.. Mamy robotę-*wysoka, ciemnowłosa dziewczyna wstaje z kanapy. Po hangarze rozlega sie dźwięk stukających o płytki szpilek. Wyzywająco ubrana podchodzi do dużego stołu, staje przede mną i zatapia sie w moich niebieskich oczach*
Shoundy
-kolejny do odstrzału?-
Ja
-sekta- *schodze ze stołu i wyciągam z kieszeni zdjęcia i osobami do zabicia*
Shoundy
-aaaaa czemu?-
Ja
-bo sie pod nas podszywają a tak mogą sie dobrać do nas... Jak stracą szefa i ważne osoby to nas nie tkną-
Shoundy
-dobra.. a konkrety?-
Ja
-wystarczy że wiem gdzie szukać całej trójki-
Shoundy
-to jedziemy... Po chuj mamy czekać?-