Rozdział 17

485 31 2
                                    


Pov.Isabelle

Wsiadłam do ciepłego jeepa Alfie'go uśmiechając się szeroko od ucha do ucha co od razu zauważył przyjaciel. Spojrzał na mnie znacząco szczerząc się jak głupi do sera i z piskiem opon wyjechał z podjazdu Państwa Singh.

-Jak było u Pana Tajemnicy?-Zaśmiałam się na jego unoszące się w zwariowany sposób brwi zakrywając usta ręką.

-Było świetnie.-Odparłam zagryzając wargę z uśmiechem i z ekscytacji zaczęłam piszczeć i wierzgać nogami. Alfie wybuchł śmiechem skręcając gwałtownie w prawo.

-Musiało być lepiej niż świetnie! Mów!

-Dzisiaj zacznę jutro skończę.-Spojrzałam na niego przelotnie przypominając sobie o sprawach,które chłopak miał dziś jeszcze do załatwienia. Chłopak pokiwał głową zmieniając bieg i spojrzał na mnie ponaglając,gdy zbierałam myśli.

-Spotkałam go,gdy byliśmy na namiotach.-Powiedziałam patrząc na niego uważnie. Alfie zmarszczył brwi i zerknął na mnie szybko mocno trzymając kierownicę.

-Na naszym wyjeździe? Tym co był dwa tygodnie temu?-Chłopak otworzył szeroko oczy na moje potwierdzenie i coraz natarczywie na mnie patrzył.

-Patrz na drogę.-Leniwie uderzyłam go w głowę nie robiąc mu krzywdy i uśmiechnęłam się pod nosem. Bałam się reakcji z jego strony,ale na całe szczęście nie panikuje i jest spokojny.

-Do tej pory nam nie powiedziałaś?!-Krzyknął sfrustrowany mrucząc coś pod nosem i walnął w kierownice ciężko opadając na skórzany fotel.

-Wiesz jako pierwszy! Nie mogłam wam powiedzieć! 

-Czemu? To tylko twój nowy znajomy! Przecież go nie zabijemy.-Zaśmiał się kręcąc głową. Wstrzymałam powietrze i szybko powiedziałam.

-Jest wilkołakiem.-Zawzięcie patrzyłam w przednią szybę czując jego intensywny wzrok na sobie.

-Byłaś z nim sam na sam?-Spytał poważnie kierując i patrząc na mnie jednocześnie.

-Tak i jak widzisz chłopak nie miał złych zamiarów. Spotkaliśmy się potem jeszcze parę razy. To w parku czy galerii. Dobrze mi się z nim rozmawia. Przez tak krótki czas stał się dla mnie przyjacielem. Dobrze się przy nim czuję.-Uśmiechnęłam się delikatnie na wspomnienie jego dźwięcznego śmiechu i spojrzenia,które zawsze mnie onieśmiela.

-Koleś wie kim jesteś?

-Nope,to co zawsze.

-Czyli jeśli go spotkam, to jesteś Turner?

-Tak jest.

-Chociaż tyle. Jest za wcześnie by znał twoje zajebiście potężne nazwisko. Tym samym twoją mamę.-Spojrzał na mnie znacząco zjeżdżając w lewo.

-Tak,wiem. To zawsze było skomplikowane.-Mruknęłam niezadowolona.

-Chcę go poznać. Zobaczyć jak się zachowuje.

-Poznasz. Mamy pewne etapy.

-Że co?-Uśmiechnął się uroczo mrużąc oczy.

-Długa historia.

-Za równe cztery dni lecimy na pole bitwy. Bądź grzeczna i bezpieczna z resztą watahy.-Spojrzał na mnie ostrzegawczo i pogroził palcem.

-Oczywiście.-Spłonę w piekle za te kłamstwa.-Uważajcie na siebie.

***

-Dzięki za podwózkę Alfred.-Powiedziałam z uśmiechem i skierowałam się do domu.

-Ja ci dam Alfred.-Warknął odjeżdżając z piskiem opon.Zaśmiałam się radośnie i weszłam do domu. Pobiegłam na górę przypominając sobie o zdruzgotanym Dante. Zapukałam szybko i weszłam nie czekając na jego zaproszenie.

-Po chuj?-Spytał patrząc na mnie jak na idiotkę.-Jeśli wchodzisz jak do siebie to po chuj pukasz.

-Sorry.-Machnął ręką i opadł twarzą na poduszki.-Dante?

-Zapomnij o tym co było rano. Już mi lepiej.-Podniósł się i spojrzał na mnie krzywo się uśmiechając.

-Dobrze,że zrezygnowałeś z aktorstwa. A teraz mów co się dzieje. Jestem twoją siostrą i mam prawo wiedzieć.-Powiedziałam poważnie zawzięcie patrząc mu w oczy. Po chwili i bardzo niechętnie skinął głową prowadząc mnie na dół a potem na ogród.

-Ostatnio wracałem od Alex'a i byłem najebany w trzy dupy. Wyszedłem z tamtej części lasu prosto na nasz dom,ale zauważyłem coś dziwnego więc chciałem ogarnąć co to jest. -Zaczął iść ze mną w opisanym kierunku. To miejsce przy samym lesie oddalone od naszej posesji jednak na jej terenie.

-Strasznie się wystraszyłem następnego dnia i myślałem,że to co zobaczyłem było pijackim wymysłem albo snem. Więc wróciłem następnego dnia a to nadal tu było. Pocieszające,że to nie nasze nazwisko.-Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi. Brat odszedł na krok odsłaniając moim oczom nagrobek. Ktoś regularnie musiał go odwiedzać. Na grobie stał piękny bukiet świeżo zerwanych stokrotek. Jednak moją największą uwagę przyciągnął wyrzeźbiony w kamieniu napis.



Dante Neill

Przeżył 23 lata

Oddany przyjaciel ,syn i brat

Żyj  po stronie gwiazd,jeśli nie mogłeś dłużej być z nami 




Do przeczytania!

Słów: 604

~Saszka5628~

<3 <3 <3





Nikomu Cię nie oddam! : Ludzkie UczucieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz