8. Jan-ken-pon!

933 54 30
                                    

Minęło około dwóch tygodni od ciekawej sytuacji przed siedzibą Akatsuki. Na szczęście, udało ci się uspokoić Hidana i uniknąć jego konfrontacji z orłem. Od tamtego wydarzenia na treningi z Yakim chodziłaś głęboko w las. Gdy pewnego dnia zamyślona wracałaś do siebie, zostałaś wciągnięta do pokoju Deidary. Od upadku uratowały cię jedynie jego ramiona.

-Dafuq??? Co to miało być? - zapytałaś starając się stanąć w normalnej pozycji.

-No cześć. - powiedział to zupełnie tak, jakby właśnie spotkał cię na korytarzu, zupełnie zwyczajnie.

-Więc???

-Noo... Nie reagowałaś na wołania i... - no było całkiem możliwe, byłaś zmęczona po treningu i jedyne o czym myślałaś, to prysznic i sen.

-Trenowałam, gdybyś tylko też czasem coś robił...

-JA TEŻ TRENUJĘ, HM! - dodał oburzony przerywając twoją wypowiedź.

-Tsa, wtedy, gdy w całej okolicy słychać jedynie wybuchy? - zapytałaś z nieukrywaną ironią.

-Tak. Dokładnie wtedy. - odwrócił głowę w stronę okna, ale po chwili jakby sobie o czymś przypomniał. - A właśnie! Misję mamy kolejną.

-O, a kiedy?

-Jutro rano wyruszamy.

-Jutro??? A kiedy ja mam niby odpocząć?

-No wiesz... - wyprostował się i uniósł podbródek. - Noc z pewnością ci wystarczy. Jesteś silnym shinobi. - powiedział idealnie parodiowanym głosem Paina.

-Taa, z pewnością. - mówiłaś podchodząc już do drzwi. - Szczegóły powiesz mi jutro, pa.

-Dobranoc.

*****

Misja. Była ona tym razem wyjątkowo nudna. Mianowicie, polegała na zebraniu informacji o pewnych dwóch wioskach. Czekałaś właśnie przy południowej bramie jednej z nich na Blondyna, obserwując iście romantyczną scenę rozmowy dwójki ludzi.

-O Boże, Yukiś!!!

-H-Hitoshi? Czemu tak reagujesz? - w tym momencie dosiadł się Deidara. „Uroczy młodzieniec Hitoshi" przytulił mocno dziewczynę.

-Ty... podobno uciekłaś wczoraj. Ja... Ja tak bardzo się o ciebie martwiłem.

-Ale to nic, poza tym my...

-Ćsii... - położył jej palec na ustach. - Nie ważne, że znamy się dopiero kilka dni, kocham cię. - łoo, ale dojebał. Aż ci się niedobrze zrobiło.

-C-Co?

-Yuki, ja cię kocham.

-Ja... Ja też. - dodała ciszej i bardziej nieśmiało. Po chwili dwójka „zakochanych" ostentacyjnie całowała się na środku otwartej, południowej bramy. Oboje z Blondynem wstaliście, aby ruszyć w kierunku drugiej z wiosek. Gdy mijałaś rozgrywającą się scenę miłości, nie mogłaś powstrzymać się od mocnego kopnięcia „uroczego młodzieńca Hitoshiego", który z hukiem opadł na ziemię.

-Łupss, skurcz łydki. - dodałaś szybko na pożegnanie, powodując tym samym cichy śmiech swojego towarzysza. Gdy oddaliliście się już od wioski chłopak zaczął rozmowę.

-A tak właściwie, to dlaczego go kopnęłaś? W sensie, tego typa, wiesz.

-Mówiłam, skurcz łydki.

-A serio?

-No... po prostu skurcz spowodowany głupim pierdoleniem. „Nie ważne, że znamy się trzy dni, kocham cię!" - powiedziałaś udając głos „uroczego młodzieńca Hitoshiego". - Trzy dni? To nie jest kurwa miłość. Strasznie mnie to wkurwia. - stwierdziłaś, mając przecież w miłości wielkie doświadczenie.

-Wkurwia cie fakt, że ktoś potrafi kochać po trzech dniach?

-Niee? Wkurwia mnie fakt, że ludzie nie potrafią rozróżnić zauroczenia, zadurzenia od pieprzonej miłości. Wkurwia mnie jak bardzo tego zwrotu nadużywają. Tfu na nich. Gardzę takimi ludźmi.

*****

Od razu po skończeniu misji ruszyliście w kierunku siedziby Akatsuki. Po drodze wpadłaś na genialny pomysł.

-E, Deidara. - mówiąc to delikatnie kopnęłaś do w kostkę.

-Hm?

-Mam plan. Turniej w papier-kamień-nożyce! - powiedziałaś dość głośno z idealnie udawanym entuzjazmem, a on tylko spojrzał na ciebie trochę jak na debila. - Wygrany nie musi pisać raportu dla Paina. - i to było to, czego potrzebowałaś, aby go zachęcić. W jego niebieskich oczach pojawiły się iskry ekscytacji. - Więc zaczynamy.

Podczas tej niespotykanej i zaskakującej walki przepełnionej wrażeniami emocjonalnymi poczułaś, że trafiłaś na godnego siebie przeciwnika, ostatecznie przegrałaś 174 do 176. Chłopak ogłosił swoje ostateczne zwycięstwo gdy byliście już niedaleko kryjówki Akatsuki.

*****

Dalej delikatnie gnębiona porażką zasiadłaś do biurka, wzięłaś czystą kartkę do rąk i... zupełnie nie wiedziałaś co dalej zrobić. Napisać raport, napisać raport, ale jak?

-Deidaraaaaaaa!!! - twój głośny krzyk rozległ się bo każdym zakamarku siedziby organizacji. Nie mogłaś mu przecież pozwolić cieszyć się resztą wolnego dnia. Nie musiałaś długo czekać, aż usłyszałaś trzaśnięcie jakiś drzwi, a chwilę później u progu twojego pokoju pojawił się Blondyn, nierówno oddychając.

-Co się stało, hm? - mówił szybko, jednocześnie podchodząc do ciebie. Siedziałaś prosto na krześle odwracając jedynie głowę w kierunku rozmówcy.

-Bo ja, ten nooo... - spojrzał na ciebie pytająco. - Jak się w ogóle pisze ten raport? - na jego twarzy malowało się widoczne rozczarowanie sytuacją, pewnie spodziewał się jakiegoś większego problemu. Było to jednak chwilowe, bo niedługo potem uśmiechnął się czule, stanął tuż za tobą i położył ci rękę na ramieniu. Zaczął ci wszystko dokładnie tłumaczyć, a ty dopiero po czasie odpowiednio się na tym skupiłaś, bo nie mogłaś przywyknąć do dotyku wnętrza jego dłoni na skórze. Gdy już skończyłaś pisać, chłopak oparł się lewą ręką o biurko tuż obok twojego nadgarstka i zabrał papier.

-Zaniosę to. I tak mam pewną sprawę do Paina. - powiedział i zostawił cię nieruchomą na krześle. Gdy usłyszałaś zamykanie drzwi opadłaś na blat, myśląc o tym, co się przed chwilą wydarzyło. Gdy przez ten niewielki wycinek czasu był oparty o biurko, czułaś się... no właśnie jak się wtedy czułaś? Jego włosy dotykały twojej ręki aż do łokcia, czułaś spokojny oddech na szyi i części ucha, palce prawej dłoni chłopaka delikatnie przejechały po twoim ramieniu i umiejętnie zabrały zapisaną kartkę. Niby były to tylko normalne czynności, ale ty z jakiegoś powodu zmuszałaś się by o tym myśleć.

W trakcie kolejnych dni miało miejsce jeszcze kilka momentów o których nieco dłużej musiałaś się zastanowić. To przypadkowe zachowania, a może jakieś sygnały? Zdecydowanie nie miałaś do tego głowy. Całe życie nienawidzona, nie miałaś czasu na rozwijanie jakichkolwiek relacji, jedyne twoje poczynania względem innych ludzi związanie były z ich zabijaniem. Aż tu nagle CYK! Twoja wioska płonie, przenoszą cię gdzieś, skaczesz, a oni na powrót znowu cię gdzieś zamykają, poznajesz ludzi, od których próbowałaś uciec i zauważasz, że są to jedyni, od których faktycznie nie musisz uciekać. Dlatego więc zostajesz z nimi i żyjesz, po raz pierwszy naprawdę żyjesz. Seria zdarzeń, które z początku wydawały się być kolejnymi obojętnymi ci wydarzeniami, rozpoczyna najpiękniejszy etap twojego dotychczasowego życia. Aż za pięknie, co?







No właśnie, nie za pięknie to wszystko wygląda?

Ehh, spokojnie, do czasu...

Pozdrawiam.

Publikowane: 07.09.19.

"Katsu!" - Deidara x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz