Rozdział trzynasty, w którym rozpoczyna się podróż na kemping

632 51 102
                                    

Szedłem tak z Arturem jeszcze jakieś dziesięć minut.
Potem się znów okazało że pogoda mnie nienawidzi i zaczął padać tak rzęsisty deszcz jakiego jeszcze w życiu nie widziałem.
Do domu Artura było jeszcze conajmniej piętnaście minut drogi a my już byliśmy całkowicie przemoknięci.

Trochę niewygodnie byłoby dostać gorączki pierwszy dzień na kempingu więc postanowiłem poszukać jakiegokolwiek schronienia od deszczu.

Artur jak to uparty Artur wciąż brnął przed siebie nie zważając na zimny deszcz.
W tym samym czasie ja znalazłem idealne miejsce na przeczekanie chociaż trochę ulewy.
Altanka.
Prawie że pusta, drewniana, okryta szczelnym dachem altanka.

Złapałem mojego towarzysza za rękę i poprowadziłem z determinacją do altanki żebyśmy przeczekali deszcz.

- Co ty robisz do jasnej cholerci? - podniósł na mnie głos zielonooki już w altance

- Chcę przeczekać tę ulewę żebyśmy się nie przeziębili ani nic.

- No ale... - chciał coś powiedzieć ale mu przerwałem

- I tak autobus przyjeżdża dopiero o 11 prawda? To po co się spieszyć

- Skąd ty o tym wiesz? - zielonooki wyglądał na nieźle zaskoczonego

- Tablica w szkole,  geniuszu - zaśmiałem się widząc że wygrałem

Artur coś odburknął i usiadł na ławce w altance jak rasowa księżniczka.
Założył nogę na nogę, odwrócił ode mnie się głową i skrzyżował ręce.

- Ejj czy ty się na mnie fochnąłeś czy co? - spytałem się mojej księżniczki

Teraz światło z latarni padało idealnie na jego twarz dzięki czemu wyglądał jak model na sesji zdjęciowej.

- Nie,  zimno mi po prostu... - jak tak dalej pójdzie to i tak będziemy chorzy

Artur wziął najpierw niespodziewany głębszy wdech a potem kichnął.
Przetarł sobie niezdarnie nosek przez co pozostawił go sobie lekko zaczerwienionego.

Też teraz poczułem że mi zimno.
Otworzyłem plecak który zapakował mi Artur w nadzieji że zabrał coś ciepłego do ubrania.

Znalazłem bluzę,  to już coś.

Okryłem Artura swoją bluzą najszczelniej jak tylko mogłem.

- Już lepiej? - spytałem się lekko zaskoczonego Anglika

- Nie lepiej żebyś ty to założył? Masz całe usta fioletowe i...

- Ale to ty tu się trzęsiesz z zimna nie ja - przerwałem mu

Aż mi się ciepło zrobiło na serduszku gdy usłyszałem jak Artur się o mnie troszczy!
Jak tylko przy nim będę to nigdy nie zamarznę.

- Rz-rzeczywiście... - Artur mimo bluzy nie przestawał się trząść

Spojrzałem w niebo.
Osnute szarymi,  gęstymi,  deszczowymi chmurami uniemożliwiało mi zobaczenie gwiazd.
Chociaż nie,  jedną gwiazdę miałem tuż przy sobie.
Uśmiechnąłem się do siebie nadal wpatrując w niebo dopóki nie poczułem czyjegoś wzroku na sobie.
Spojrzałem w stronę Artura i zdążyłem zobaczyć jak ten szybko odwraca ode mnie wzrok.
Uśmiechnąłem się znów i zapiekły mi policzki a serce na moment przyspieszyło.

On był taki uroczy.
Jednak nadal się trząsł z zimna a deszcz jeszcze nie chciał ustąpić.
Wpadłem na pewien pomysł,  jednak był on w jakiś sposób ryzykowny.

Ale chyba dużo nie mogę stracić,  prawda?
Miejmy nadzieję.

Przysunąłem się mocno do Artura i go równie mocno przytuliłem od strony pleców.
W końcu przytulanie to znana forma ogrzewania się pingwinów,  kto powiedział że nie mogę z nich brać przykładu.

Irytujące Przeprowadzki i Irytujący Bryt ~ UsUkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz