Rozdział dwudziesty pierwszy, w którym autor się poryczał

592 40 306
                                    


Wszystko już było gotowe.  Prezenty kupione,  rodzice wyściskani,  noc (o dziwo) przespana.

Nadszedł dzień wigilii.

Mimo wszystko,  jedynie tej szkolnej,  ale nie oznaczało to,  że nie byłem okropnie zestresowany.

Nie dość,   że Arthur jakąś niespodziankę dla mnie przygotował, to jeszcze moje prezenty mogły się nie spodobać innym.

Nie kupiłem ich dużo. Jeden dla brata,  jeden dla krypto gej... znaczy,  Feliciano,  no i dla Emmy.

Ślęczałem wczoraj wieczorem kilkadziesiąt minut,  żeby zapamiętać jej imię.

Zupełnie,  jakby mój mózg wypierał  jej istnienie z mojej pamięci.

Jebany yaoista. To wszystko ich wina.

Uderzyłem się w głowę,  żeby zabolało mój mozg,  ale mnie tez zabolało.

Brat się na mnie popatrzył jak na debila,  po czym do mnie podszedł.

- Czy ty zawsze taki głupi jesteś,  czy tylko gdy się stresujesz? - poprawił moją muszkę w koszuli

- Zamknij się,  chociaż dziś mógłbyś być dla mnie miły! - zdenerwowałem się

- Pff,  to nie ja  na mnie krzyczę,  żebym sie zamknął - zaśmiał się beztrosko,  a ja ze wstydu spuściłem głowę

I tu mnie chuj ma...

Ogarnęliśmy się do końca i wreszcie poszliśmy na wigilię.

Po drodze złapał nas Gilbert z Ludwigiem.

Białowłosy zamiast ubrać normalne ubrania miał na sobie strój kurczaka i upierał się przy tym ,  ze to własnie one są symbolem bożego narodzenia.

Zaśmiałem się delikatnie pod nosem.

Dało się zarobaczy tę zrezygnowaną minę jego brata,  który już najwyraźniej miał ostro dość.

Matthew natomiast,  jako dobre dziecko,  którym przy innych jest (demon walony) starał sie nie mówić o białaku nic złego i tylko się podśmiewał pod nosem.

Uroczy byli. Wszyscy,  cała trójka.

Zawsze sę dziwiłem ,  jak szybko potrafię się przywiązać.

Jednego dnia tych dwóch braci prawie nie znałem,  a teraz w sumie to czuję,  jakby byli moją rodziną.

Chociaż... jeśli Matthew i Gilbert się pobrali to rzeczywiście byśmy nią byli!

Popatrzyłem się z głupim uśmieszkiem na zakochaną parkę.

Oni jeszcze nie wiedzą co dla nich planuje hehe.

Gdy obmyślałem jak sprawić,  by dwa demony się sobie oświadczyły,  nie zauważyłem, że już doszliśmy pod szkołę.

Wiedziałem, że projekt nad którym pracował Arthur był wielki,  ale nie sadziłem,  że aż tak.

Szczęka mi opadła gdy zobaczyłem wszystkie neonowe świecidełka,  napompowanych mikołajów,  bałwanów,  innych wielkich ozdób.

Aż mi ślinka ciekła na widok wszystkich,  sztucznych słodyczy postawionych przed bramą,  a te łańcuchy na drzewach? Nie widziałem nigdy w życiu czegoś tak ładnego.

Serio się postarali... 

Głupio mi się trochę zrobiło. Tak bardzo byłem zły na Arthura,  a on chciał po prostu w tym pomóc. Zresztą słyszałem, że właściwie zrobił i zaplanował najwięcej.

Irytujące Przeprowadzki i Irytujący Bryt ~ UsUkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz