-Stephanie, ale mów mi Steph.
Blondwłosa uśmiechnęła się szeroko.
-A więc Viki, mogę być wścibska i nietaktowna?
Tamta parsknęła śmiechem, ale przytaknęła.
-Co wy tu właściwie robicie?
-Przyszliśmy odwiedzić Vinca w nowej pracy.
Stephanie spojrzała na nią zaskoczona.
-Vincent to nasz brat tylko z innych rodziców. - wyjaśniła jasnowłosa.
-O. - wymamrotała dalej nie bardzo rozumiejąc.
-Wychowaliśmy się razem w sierocińcu. Mieliśmy że sobą zawsze cudowny kontakt, nie zmieniło to nawet trafienie do różnych rodzin adopcyjnych. Ot cała historia.
-Głupio mi teraz - wyznała Barkley skruszona.
Victoria machnęła ręką kończąc temat.
Miller urwał rozmowę z Leo i ruszył w stronę rozmawiających kobiet, obawiając się co Victoria może jeszcze zdradzić Barkley.
Blondynka zwróciła się do niego gdy znalazł się bliżej.
-Czemu się nie chwaliłeś że twoja nowa partnerka jest taką zajebistą babką?
Vincet jakby się speszył.
Otworzył kilka razy usta, ale żaden dźwięk się z nich nie wydobył, końcowa jednak wzruszył tylko ramionami.
Stephanie zaśmiała się cicho, a potem pokręciła głową niedowierzając.
Nie myślała że ktokolwiek da radę zagiąć Millera. W myślach przyznała że, mogłaby polubić tą Victorię.
***
Victoria i Leo jeszcze przez jakiś czas zostali na komisariacie. W końcu jednak musieli opuścić naszą dwójkę.
Kiedy rodzeństwo ostatecznie zniknęło za drzwiami, Vincent zwrócił się sztywno do Stephanie.
-To był jednorazowy przypadek. Wiem że to było nieprofesionalne, więcej się to nie powtórzy.
Barkley spojrzała na niego z lekkim uśmiechem i rozbawiona odpowiedziała.
-Wyluzuj Miller, nic się nie stało. - odpowiedziała, a następnie zabrała rzeczy i wyszła z budynku.
Tak samo po paru chwilach uczynił i Vincent.
***
Następnego dnia nic zbytnio się nie działo.
Czekali na stawienie się pozostałych przyjaciół Zacka, a tak to na razie nie mieli nic nowego w sprawie.
Mimo braku konkretnego zajęcia Barkley i Miller nie darli ze sobą kotów jak zwykle.
Teraz siedzieli bez słowa i gapili się w ściany.
Do momentu gdy zadzwonił telefon Barkley.
Po kilku chwilach rozmowy zerwała się ze swojego miejsca i pobiegła w stronę wieszaków.
Zerwała swój płaszcz i stamtąd pognała prosto do windy.
Stojąc już w szarej puszce krzyknęła jeszcze do Vincenta.
-Dzwoń jakby się coś działo!
Ten zmarszczył brwi i zwrócił się do przypadkowej osoby.
-Czy ona tak zawsze?
-Przynajmniej raz w tygodniu.
-Gdzie?
-Obowiązkowy obiad z ojcem.
***
Pani detektyw wpadła jak burza przez drzwi od restauracji, zwracając tym uwagę gości.
Rozejrzała się po lokalu. Gdy dostrzegła znajomego mężczyznę siedzącego pod oknem, od razu do niego ruszyła.
Jak przystało na dżentelmena, on też wstał by się z nią przywitać. W końcu to jego córka.
Rzucili się sobie w ramiona jakby nie widzieli się przynajmniej rok, a tak na prawdę minął tylko tydzień od ich ostatniego spotkania.
Kiedy usiedli do stolika starszy Pan Barkley rzucił zaciekawiony.
-Opowiadaj, nad czym teraz pracujesz?
Stephanie otworzyła kartę i westchnęła.
-Zacznijmy od początku...
***
-No i teraz czekamy na powrót do miasta jego rodziców.
Mężczyzna uśmiechnął się. Był dumny z córki.
Niekoniecznie był zadowolony że poszła w jego ślady, bo ta praca niesie za sobą ryzyko, ale nie mógł jej zatrzymać.
-A ten twój nowy partner? Jaki jest?
-To dupek, z ego większym niż całe Stany Zjednoczone. Pan Perfekcjonista. - wybełkotała pijąc swoją kawę.
-Jak pracowałem jeszcze jako detektyw, też musiałem użerać się z takim jednym. Ethan Gelbero.
Najbardziej irytujący typ chodzący wtedy po posterunku.
Przydzielono nas pewnego dnia do jednej sprawy, do diabła nie mogliśmy się dogadać w żadnej kwestii.
Lecz pewnego dnia podczas akcji wywiązała strzelanina, uratowałem go.
Po tym wszystko się zmieniło, nabraliśmy do siebie większego szacunku.-Dobrze tato, ale co to ma do rzeczy w mojej sprawie?
Thomas zgarnął dłoń Stephanie w swoje.
-Chce ci przez to powiedzieć, wykonuj swoją pracę jak najlepiej potrafisz nie patrząc na tamtego gościa. Pokaż mu że nie liczy się ranga, tylko jak się pracuje.
Stephanie odpowiedziała uśmiechem. Wolną dłonią pogłaskała rękę ojca.
-Dziękuje.
***
-Nie musiałeś mnie odprowadzać na sam posterunek. - stwierdziła Stephanie wchodząc do budynku.
-Chciałem po prostu odwiedzić stare śmieci.
Chodziło także o sprawdzenie tego nowego agenta, ale tym Stephanie nie musiała wiedzieć. Zwykła ojcowska troska.
Gdy zebrani na posterunku zauważyli kim jest gość Stephanie, od razu podeszli by zobaczyć legendę bostońskiej policji.
Vincent który akurat wychodził z pokoju socjalnego, zaskoczony zebranym tłumem wypuścił trzymane dokumenty.
Kiedy chciał je pozbierać, wyprzedziła go czyjaś dłoń.
Kiedy zrównali się wzrokiem, zobaczył przed sobą starszą i męska wersję najbardziej wkurzającej istoty na świecie, Stephanie.
Stał przed nim w całej okazałości jej ojciec Thomas Barkley.
CZYTASZ
Czyste sumienie
AksiCoś o przyjaźni, miłości, trochę akcji, okraszone dawką humoru. Opowieść o wielkiej przyjaźni, pracy w policji i walce jaką muszą podjąść w drodze ku prawdzie. Dwójka ludzi, z przeszłością i niewiadomą przyszłością. Ona trochę zwariowana, On perfe...