chapter 5, i forgave her

149 17 13
                                    

~*~

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~*~

Mimo iż Jennie dopuściła się okropnych zbrodni, to jej pogrzeb był naprawdę smutnym wydarzeniem. [y/n] spokojnie mogła rzec, że była to najsmutniejsza uroczystość na jakiej mogła uczestniczyć.

Przez zbrodnie jakie się dopuściła dziewczyna, przyszła garstka osób. Była tam Roseanne (która upierała się, że się tam nie wybiera), matka dziewczyny (chociaż przez cały czas się uśmiechała), inni znajomi dziewczyny (chociaż oni pewnie też tam byli z ogromną niechęcią) i pewna tajemnicza dziewczyna stojąca z boku.

[y/n] zdziwiło to, że nikt oprócz jej i Roseanne nie został dłużej, aby się za nią pomodlić. Zdawała sobie sprawę, że Jennie utworzyła kult i narkotyzowała ludzi, ale jednak mogli zmówić krótką modlitwę.

Po miesiącu jedyną osobą odwiedzającą grób Jennie była [y/n]. Wymieniała wkłady do zniczy, a kiedy kwiaty uschły kupowała nowe. Od czasu do czasu przyjeżdżała z nią Roseanne, która nie chciała, aby [y/n] wydawała swoich pieniędzy na zmarłą osobę.

— Myślę, że powinnaś zostawić ten grób w spokoju. — powiedziała pewnego dnia.

— Niby dlaczego? — zapytała zdziwiona zapalając wkład. — Gdyby nie ja, ten grób wyglądałby jak siedem nieszczęść.

[y/n] mimowolnie uśmiechnęła się wspominając to wydarzenie. Sam proboszcz z pobliskiej parafii pochwalał jej zachowanie. Mawiał, że cnotą ludzką jest przebaczenie. Mimo iż dziewczyna nie wierzyła w to co mówił, słuchała uważnie słów „zdołałaś przebaczyć, a następnie będzie na ciebie czekało życie wieczne".

— Ah, życie wieczne? — zaśmiała się cicho [y/n] zostawiając bukiet żonkili przy zdjęciu czarnowłosej. — Jak tam u ciebie, Jennie? Jak tam twoje życie wieczne? — ponownie się zaśmiała. — Wiem, że wyrządziłaś wielu ludziom krzywdę, ale mam głęboką nadzieję, że Bóg zdołał ci wybaczyć. W końcu to mawia nauka chrześcijańska.

— Cnotą ludzką jest przebaczenie. — [y/n] wzdrygnęła się słysząc nieznajomy sobie, kobiecy głos.

Odwróciła się przodem do kobiety, która wymówiła to zdanie. Jej włosy były lekko falowane o kolorze brązowym. Jej oczy przybrały niebieską barwę. Ubrana była w czarne spodnie z wysokim stanem, które pokazywały, że ma naprawdę długie nogi, czarną bluzkę jak i tego samego koloru glany.

— Park Hye-Yoon. — przedstawiła się.

— Ah, miło mi. — zaśmiała się nerwowo. — [y/n] [y/s].

— Nie spodziewałam się, że ktoś w ogóle to będzie przychodził. — wyznała podchodząc bliżej grobu. — Ludzie ją potępili.

— Tak, to jest trochę smutne. — przyznała wpatrując się w Hye-Yoon. — Kim tak właściwie jesteś?

— Ja? — posmutniała. — Osobą, przez którą Jennie zrobiła to co zrobiła.

— Co masz przez to na myśli? — zaciekawiła się [y/n].

judge or forgive? // jisoo x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz