Obudziłam się wyjątkowo dobrze wypoczęta. Chyba fakt, że całą noc czułam oddech Kuby na swoich plecach się do tego przyczynił, choć byłabym chora, gdybym się do tego przyznała na głos. Uciekłam z łóżka, jeszcze zanim blondyn zdążył uchylić oko i ubrałam się, odkładając jego koszulkę na krzesło przy biurku. Spojrzałam jeszcze przelotnie w lustro na drzwiach i zegarek, który wskazywał godzinę ósmą rano.
Cichym krokiem udałam się w stronę kuchni, gdzie wyczuwałam już, że coś się smażyło, a mój nos potwierdzał, że było to coś bardzo smacznego. Gdy jednak przekroczyłam próg salonu, pierwsze co rzuciło mi się w oczy, nie było jedzeniem, a nawet nie mamą Kuby, a Krzyśkiem i Maćkiem śpiących w najlepsze na rozłożonej kanapie. Jeden i drugi porozbierany do majtek, a po ich minach wywnioskowałam, że spali bardzo twardo.
- O... - przystanęłam przy kanapie, unosząc brwi w zdziwieniu.
- Tak, moja reakcja godzinę temu była identyczna. - zaśmiała się pani Ela, wychylając się zza wyspy kuchennej kilka kroków dalej z drewnianą łyżką w dłoni. - Później się dowiemy, co za siła ich tutaj przywlokła, a teraz siadaj, zrobiłam jajecznicę z boczkiem.
Wzruszyłam ramionami, dłużej się nie zastanawiając i usiadłam na przeciwko pani Eli, która nałożyła mi solidną porcję na talerz.
- Słyszałam wczoraj w nocy, że przyszli, ale nie sądziłam, że zostaną. - powiedziałam, pomijając już szczegóły, nabierając na widelec niewielką porcję, która chwilę później znalazła się w moich ustach.
- Naprawdę? Musiałam bardzo twardo spać, nie słyszałam ich, a wiem, że nie potrafią się cicho zachowywać.
- Kuba ich wyprowadził ze swojego pokoju, trochę sajgonu narobili. - tym razem ja się zaśmiałam.
Kobieta pokręciła głową, kierując swój wzrok na dwóch chłopaków, którzy raz po raz wydawali z siebie głośniejsze chrapnięcia. Jednak żadna siła, a nawet zapach jajecznicy nie był w stanie ich dobudzić. Ciekawe, który będzie miał większego kaca. Sądząc jednak po ich zwyczajach, to starszy jak mniemam zaszczyci nas i zwałą. Brawo, panie starszy Grabowski, mama będzie dumna.
- Czuję coś dobrego. - usłyszałyśmy za moimi plecami głos Kuby, który wszedł do pomieszczenia, rozciągając się z jękiem godnym walenia. - Widzę, że zwłoki jeszcze nie opuściły tego domu.
Zerknął na kanapę i, olewając ich kompletnie, dosiadł się do nas.
- Ty byś lepiej mi powiedział, co oni tutaj robią? - zapytała go mama, nakładając na talerz kolejną porcję jajecznicy.
- Sam bym chciał wiedzieć, ale wczoraj niespecjalnie wylewni w tej kwestii byli, wierz mi, nie chcesz wiedzieć.
Westchnęła, znów kręcąc głową. Spojrzałam na Kubę, kiedy jego udo zetknęło się moim pod blatem wyspy, a ten ani nie zaszczycił mnie swoim wzrokiem, tylko wciąż pałaszował śniadanie.
- Wyspałaś się? - zapytał, odsuwając od siebie talerz, kiedy skończył i ułożył głowę na swoich ramionach na blacie.
- Wyjątkowo dobrze. - uśmiechnęłam się i również odłożyłam talerz. - Więc, co ci dwaj tutaj właściwie wczoraj robili?
- Serio, nie wiem. - parsknął, spoglądając na nich z ukosa. - Nawaleni w trzy dupy, a Maciek coś jeszcze dodatkowo łykał. Byli tak porobieni, że właściwie niewiele się dowiedziałem, po za tym, że się za nami stęsknili. Czaisz? Zacznę myśleć, że nie tylko Maciek łykał.
- Tak oto wypaliła nasza impreza. - zaśmiałam się. - Ale z dwojga złego, przynajmniej jeden i drugi może odwiedzić swoją mamę.
Kuba uśmiechnął się, a ja oparłam podbródek na dłoni, spoglądając w jego oczy.
CZYTASZ
HALF DEAD • QUEBONAFIDE • 30/35
FanfictionBędzie brzydko, szybko, i głównie nie na temat. Jestem Gaja Nowacka i dostałam od śmierci talony na życie. #1 w #kubagrabowski 😱 11.09.2019 #2 w #quebo 😱 11.09.2019