NO COMMENT (taoris)

229 24 0
                                    

Wróciłem do naszego stolika, ledwo hamując chęć przyłożenia głupkowato uśmiechającemu się Jongdae. Reszta zresztą wcale nie była lepsza i wprost umierała że śmiechu. Może z wyjątkiem Yixinga, on nawet nie zwrócił uwagi, że gdziekolwiek poszedłem.

- Zamknąć się i zapomnieć - warknąłem odsuwając z łoskotem krzesło - Nie komentować.

- Jesteś taki żałosny - zaczął Chanyeol. Pokazałem mu środkowy palec, jednak to nie zatrzymało kolejnych komentarzy.

- Wiesz, że to nie koniec?

- Koniec, kurwa. Nie zamierzam się więcej ośmieszać - powiedziałem w stronę tego dupka, przez którego mój wizerunek mógł lec w gruzach.

- Zgodziłeś się podrywać go, dopóki nie pójdzie z tobą do łóżka - przypomniał mi Han.

- Tak, bo myślałem, że będzie łatwy - prychnąłem - To jakiś beznadziejny dzieciak, dosłownie dzieciak.

Kim uśmiechnął się jeszcze szerzej i wiedziałem, że wszystko zostało przez niego dokładnie zaplanowane, a wybór wcale nie był tak przypadkowy, jak wcześniej się wydawało.

- Nie masz wyjścia. Mamy twoje żenujące fotki - puścił mi oczko i opadł na oparcie krzesło zadowolony.

- Zmień go. Pewnie nadal jest prawiczkiem i czeka na księcia z bajki.

- Więc zostaniesz jego księciem, czy to nie słodkie? - tylko długość stołu pomiędzy mną a Jongdae ratowała go od podbitego oka oraz kilku wściekle bolesnych i zasłużonych siniaków.

Niestety ponownie musiałem zacisnąć żeby i przygotować się na kolejną próbę podrywu. Nie chciałem, żeby moje nagie zdjęcia  przypadkiem ujrzały światło dzienne. Będąc jednym z tych popularniejszych facetów w szkole jakiekolwiek kompromitujące fotki byłyby jak strzał w kolano.

- To już chyba za dużo - nieśmiało wtrącił się Min Seok i przez chwilę miałem ochotę go wycałować. Jednak później nawiązał kontakt wzrokowy z Chenem, cicho westchnął i machnął na nas ręką.

- Czekaj, Kris - Luhan położył mi dłoń na ramieniu i dopiero teraz zauważyłem, że siedzę na wprost stolika tego dzieciaka. To wcale mi w tej sytuacji nie pomagało - Czym tak właściwie się ośmieszyłeś?

Warknąłem cicho pod nosem. Hana niesamowicie bawiło igranie ze mną, szczególnie kiedy byłem tak wzburzony.

- Pomyliłem jego imię i nazwałem go Taozi, dodatkowo  rzuciłem jakimś beznadziejnym tekstem na podryw-

- Ta, a później krzesłem - wtrącił Chan.

Spojrzałem na niego wrogo i wysyczałem:

- Krzesło przewróciło się przez przypadek.

Na chwilę przy stoliku zapadła cisza. Jongdae wyglądał jakby myślał nad pieciostronnicowym esejem na angielski, ale zapytał tylko:

- Co tak właściwie mu powiedziałeś?

- Że zrobię wszystko, żeby iść z nim wieczorem na randkę.

Han usiadł na krześle obok mnie i posłał mi pełne niezrozumienia spojrzenie. Nie musiał zadawać kolejnych durnych pytań, bo sam dodałem:

- Odmówił mi. Bo musi się uczyć, czaicie?

- I dlatego wyżyłeś się na tym biednym krześle? - niewinna mina Jongdae była całkowitym przeciwieństwem jego słów - Poza tym mogłeś, jak prawdziwy książę, zaproponować mu wspólną naukę.

Postanowiłem zignorować Kima oraz resztę tej beznadziejnej bandy i wziąłem się za jedzenie ledwo tkniętego lunchu. Od czasu do czasu słyszałem niewybredme komentarze przyjaciół lub czułem na sobie czyjeś spojrzenie. Jedno jak i drugie było zupełnie normalne, więc resztę przerwy spędziłem na gapieniu się w kolorowy wyświetlacz telefonu.






- Gege? Zgadzam się - usłyszałem, gdy niespiesznie wymieniłem książki po skończonej ostatniej lekcji. Z trzaskiem zamknąłem drzwiczki szafki stając twarzą w twarz z Tao.

Przyglądaliśmy się sobie przez kilka dłuższych chwil. Coś boleśnie ciężkiego i nieprzyjemnego zalało moją pierś. Przełknąłem ślinę i przeknąłem głupiego Jongdae oraz jego równie głupi zakład.

- Słuchaj, zdążyłem już się umówić z przyjaciółmi - skłamałem.

W moich uszach zaczęła dudnić krew. Jego zażenowany wzrok spotkał się z moim i uderzyło we mnie, że żeby chronić swoją skórę przed nieobliczalnym Kimem, muszę skrzywdzić tego dzieciaka.

- Oh, nieszkodzi - powiedział szybko - Ja-ja tylko... Będę już szedł, okej?

Zaczął się powoli wycofywać, a ja wiedząc, że przed nami jeszcze długa i bolesna znajomość, zapytałem z dziwnym bólem w klatce piersiowej:

- Masz może czas jutro?

ONE SHOTS // taorisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz