FIREWORKS (taoris)

345 33 8
                                    

Głośna muzyka docierała do moich uszu już z sąsiedniej ulicy. Impreza zapowiadała się fantastycznie, było dobrze po jedenastej, gdy zaparkowałem na chodniku przed domem Jong Dae. Wokół było pełno aut i ludzi, więc nie zdziwiłem się, widząc kilku chłopaków z drużyny zmierzających do wejścia. Niektórzy z nich byli nieźle wstawieni a krzycząc moje imię, zwracali na siebie uwagę.

- Są wszyscy? - zapytałem, wkładając do ust filtr papierosa. Chan Yeol spojrzał na mnie, kpiąco się przy tym uśmiechając. Pewnie pomyślał, że pytam o Hana, mojego byłego chłopaka.

- Tao się spóźni, poczekaj na niego, skoro i tak palisz - Baek Hyun puścił do mnie oczko i rzucił mi zapalniczkę. Park zmierzył go oceniającym wzrokiem, po czym schylił się, żeby odcisnąć kilka głębokich pocałunków na jego ustach. Min Seok i Yi Xing zgodnie zignorowali ich, po kolei wchodząc do rozświetlonego kolorami, dusznego środka.

Prychnąłem pod nosem i odszedłem kilka kroków od najwyraźniej stęsknionej za sobą pary. W końcu zaciągnąłem się dymem, odchylając głowę w tył. Dzieciak mieszkał jakieś dwie ulice dalej, nie powinienem czekać zbyt długo.

- Cześć - usłyszałem kilka chichotów, kolejne przywitania i gdzieś pomiędzy nimi swoje imię. Kiwnąłem jedynie głową, a wtedy tłum nastolatek wybuchł zduszonym piskiem, który podrażnił moje uszy. Wypuściłem szarawy dym przez zęby i wyciągnąłem telefon.

Ostatnia aktywność na drużynowym czacie była pijackim wyznaniem Jong Ina o wiecznej miłości do Kyung Soo. Przed nią było kilka przeraźliwie uroczych emoji, które wysyłali do siebie Tao i Yi Xing. Zablokowałem urządzenie, szybko spalając papierosa. Jakieś trzydzieści metrów od domu Dae Huang zaczął do mnie machać, wiedziałem, że miał na twarzy nieśmiały uśmiech i praktycznie natychmiast wściekle się zarumienił.

- Masz pięć minut drogi i przychodzisz ostatni - warknąłem, zamiast odpowiedzieć na jego ciche "hej". Rzucił mi kontrolne spojrzenie i skrzywił się, widząc, że nie jestem w humorze. Jak zawsze.

- Co za różnica.

- Musiałem czekać na ciebie pierdolone dziesięć minut - mój ton był nieprzyjemny i szorstki. Już chwilę po wypowiedzeniu tych słów żałowałem tego, że zabrzmiały tak ciężko.

- Nie musiałeś, gege - wewnętrznie krzyczałem, bo jego głos zadrżał.

- Nieważne. Chodźmy.

Atmosfera pomiędzy nami stała się ciężka i wiedziałem, że to przeze mnie. Mój charakter nie pozwolił mi jednak przeprosić. Szybko znaleźliśmy się w środku i musiałem złapać go za ramię, żeby przelewający się wokół tłum nas nie rozdzielił. Pomimo jego zdziwionego spojrzenia złączyłem nasze dłonie, niszcząc dystans pomiędzy nami. Spróbowałem powiedzieć mu, żeby trzymał się mnie, ale dudniąca muzyka zagłuszała moje słowa.

- Nie słyszę - powiedział tuż przy moim uchu. Nie cofnąłem się.

To było przyjemne, być tak blisko drugiej osoby. Czułem jego subtelne perfumy, które okalały moje zmysły i popchnęły jeszcze bliżej niego. Nerwowość i przykre słowa sprzed kilku chwil zniknęły, gdy wolną rękę położyłem na jego biodrze. Pochyliłem się nad nim i powtórzyłem wcześniejsze głowa. Kiwnął głową, po czym pociągnął mnie w stronę kuchni. Byłem zbyt zaskoczony, żeby jakkolwiek zareagować.

- Pijesz? - spytałem, otrząsając się spod jego uroku. Usiadł przy wysokim stołku barowym i leniwie skinął głową. Nie pytałem o nic więcej, tylko przygotowałem jeden ze słabszych drinków dla niego, a dla siebie zgarnąłem piwo. Wiedziałem, że do domu wrócę dopiero wczesnym popołudniem, gdy wytrzeźwieję. Nie martwiłem się o stojący na zewnątrz samochówd.

- Powinniśmy poszukać reszty? - dopytał, mieszając czarną słomką w pomarańczowo-czerwonym drinku. Nie odpowiedziałem od razu.

Przesunąłem wzrokiem po otaczających nas osobach i skrzywiłem się, napotykając zaciekawione spojrzenia. Wkurzające było to, że ludzie ciagle o mnie plotkowali, a szczególnie wtedy, kiedy znów byłem singlem, bez ślicznego i wyszczekanego chłopaka u boku. Bez Lu Hana.

- Są na tarasie.

Zi Tao zeskoczył ze stołka i spojrzał na mnie wyczekująco. Uniosłem zaczepnie brew do góry i oparłem się o blat za sobą, pokazując, że zostaję tutaj. Chłopak wzruszył ramionami, a później zrobił kilka kroków w stronę schodów. Prychnąłem pod nosem, upiłem duży łyk z puszki, położyłem ją z powrotem na blat i w mgnieniu oka dogoniłem go, ponownie luźno splatając nasze dłonie.

- Dzisiaj jesteś ze mną - nasz wzrok się spotkał, a mnie przeszedł przyjemny, elektryzujący dreszcz. Tao zmrużył oczy i dotknął ustami słomki od drinka. Zaczął tyłem wchodzić po schodach, na co moje serce zabiło kilka razy za mocno. Puściłem jego dłoń, by złapać go za biodra, asekurując przed upadkiem. Potknęliśmy się dwa razy. To sprawiło, że bylismy jeszcze bliżej siebie.

Wypiłem może jedną trzecią piwa, a w głowie już zaczynało mi się kręcić. Przystanęliśmy na półpiętrze, przycisnąłem go do ściany i oparłem nasze czoła o siebie. Przełknąłem ciężko ślinę, czując palącą potrzebę złączenia swoich warg z tymi Tao. Zmarszczyłem brwi, wpatrując się w jego oczy.

Nasze oddechy mieszały się, było duszno. Jego dłonie szybko znalazły się za moją głową, zimna szklanka musnęła mój kark. Byliśmy cholernie blisko i warknąłem zirytowany, kiedy słodka, kolorowa ciecz znalazła się na moich plecach.

- Co ty, do kurwy, wyprawiasz? - krzyknąłem, natychmiast odwracając się w stronę tego, który sprawił, że elektryzująca atmosfera pomiędzy mną i Tao kompletnie wyparowała.

- Pokoje są na górze, Wu - odkrzyknął. Gdyby to był ktoś inny najprawdopodobniej dostałby w twarz albo i więcej.

Jednak to był Lu Han.

- Co cię to obchodzi? - skrzywiłem się. Szczątki szklanki, którą trzymał Huang były jak związek mój i Lu. Kruche, raniące i roztrzaskane pod naszymi stopami.

- Yifanah - zaśmiał się, krzyżując ramiona na piersi. Drażnił się ze mną tak, jak to miał w zwyczaju - Od kiedy lubisz takich jak on? Nie jest dla ciebie za nudny? Taki spokojny chłopiec, huh?

- Boli, że ktoś jest lepszy od ciebie, co?

Wiedziałem, że nie powinienem go prowokować, jednak to było silniejsze ode mnie. Do tego ten delikatny dotyk na ramieniu nie pozwolił mi na zostawienie całej tej sytuacji bez komentarza.

- Lepszy? - zacisnął wargi i zrobił krok do przodu. Szkło zatrzeszczało pod jego butami, a twarz przybrała wściekły wyraz - W czym może być lepszy ode mnie, dupku?

- Wymieniać?

Poczułem piekące uderzenie na policzku i palce zaciskające się na moim ramieniu. Nie dotknąłem bolącego miejsca, odsunąłem się tylko, złapałem Tao za dłoń, po czym objąłem go w talii.

- Po prostu idź się bawić i zapomnij o mnie, mały.

Patrzyłem, jak mruży oczy i szybko się odsuwa. Doskonale wiedział, że nasz związek to była porażka, podszyta jedynie pożądaniem, chęcią odreagowania, pozorami. Nie pasowaliśmy do siebie.

Wiele osób przypatrywało się tej scenie, ale nikt nie odważył się podejść, bojąc się reakcji równie nieprzewidywalnego co pięknego Lu Hana.

A później ruszyła lawina plotek o moim nowym związku.

ONE SHOTS // taorisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz