Rozdział 5

1.1K 67 19
                                    

,,Dzieci są skrzydłami człowieka".

Patrzyłaś na swojego syna, który siedział przy kołysce Abigail, pokazując jej po kolei wszystkie jego zabawki.

- Zobać, Abbie. To jeśt ziabawkowa lóźdźka. - podał jej różdżkę, a ona z uśmiechem zaczęła nią trząść. Śmiała się do Scorpiusa, wpatrywała się w niego.

To był jeden z najpiękniejszych widoków, na jakie patrzyłaś. Dwójka twoich dzieci, bawiących się razem. Scorpius, który niedawno obchodził swoje trzecie urodziny i Abigail, która skończyła już rok.

- Dogadują się ze sobą - powiedziała któregoś dnia Cho, kiedy wybrałaś się z dziećmi do ich domu w odwiedziny. Ich syn, Ben miał już dwa lata i uwielbiał bawić się ze Scorpiusem, aczkolwiek z tego względu, że był najstarszy z dzieci i umiał już dużo mówić to brakowało mu towarzystwa w swoim wieku. - Ben, nie biegajcie z tymi samochodami, bo zrobicie krzywdę!

- Zupełnie mi to przypomina, jak Scorpius tak latał po domu. Teraz, mimo niewielu lat, jest bardzo spokojnym i grzecznym dzieckiem. Co innego Abbie. - zaśmiałaś się, a Cho ci zawtórowała.

- Ma charakterek po mamusi - przyznała Cho, obserwując całą trójkę bawiącą się w salonie. Prychnęłaś ze śmiechem i upiłaś łyk kawy. - A już niedługo Jenn i Blaise doczekają się swojego maleństwa. Tylko martwi mnie jedno...

- Diana i Eric...- dokończyłaś za nią. 

- Powinni się jakoś rozerwać. Na przykład jakiś wyjazd za granicę. Żeby przestali żyć tak, jakby miało nie być jutra.

- Wiem... - zamyśliłaś się na chwilę. - Nie rozumiem, dlaczego to właśnie ich spotkało... Oni naprawdę nie zasługują na takie życie.

- Niestety czasu nie cofniemy, ale musimy nadać ich życiu barw.

Uśmiechnęłaś się na pomysł Cho. Miała rację. Eric i Diana nie mogą żyć w ciągłym stresie. Należy im się coś od życia. Coś, co zapamiętają do końca.

- Tak w ogóle to nadal nie odezwałaś się do swojej mamy - upomniała cię Cho, a ty westchnęłaś. Fakt od roku nie dałaś jej żadnej informacji. Kto wie, czy jeszcze była w Londynie. Ale nawet nie miałabyś kiedy się odezwać, ponieważ miałaś niezłe urwanie głowy z Abbie.

- Zdaję sobie z tego sprawę. Cho, ja na serio nie wiem co robić. Nie potrafię jej zaufać.

- Nie masz jej zaufać, po prostu z nią porozmawiaj. Może z czasem coś się zmieni. Myślę, że ona każdego dnia czeka na twoją odpowiedź.

- Tak uważasz?

- Tak. Jeśli chcesz, mogę zostać któregoś dnia ze Scorpiusem i Abigail. Ben na pewno się ucieszy.

- Może i masz rację... Tylko co ja jej powiem? I o co mam ją zapytać?

- Poproś, żeby opowiedziała ci wszystko od początku do końca.

- Nie wiem, czy chcę to usłyszeć... - mruknęłaś, spuszczając wzrok na swoje dłonie i na obrączkę na twoim palcu.

- To w takim razie nie dowiesz się, dlaczego... - urwała, widząc moją niezadowoloną minę. - ...no wiesz.

Ponownie westchnęłaś. Przypomniałaś sobie, jak rok temu w drzwiach twojego domu pojawiła się twoja matka. Wyglądała na... pokrzywdzoną. Może faktycznie powinnaś dać jej szansę? Nie na tyle, żeby zostawiać ją samą z dziećmi lub w waszym domu, ale żeby chociaż bliżej je poznała. W końcu była ich babcią... Spojrzałaś na Cho, która w milczeniu patrzyła na ciebie, czekając aż coś odpowiesz.

Przystojny Ślizgon IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz