Dzień przed śmiercią.
– I naprawdę nic nie możesz zrobić?
– Nie wiem, czy mogę. Boję się. I dlatego nie robię nic.
Sam spojrzał ze współczuciem na spacerującego po pokoju przyjaciela. Fesir robił to zawsze, gdy był zdenerwowany; emocje nie pozwalały mu na spoczynek. Nie dziwił mu się, sam ledwie mógł siedzieć w miejscu.
Był wzburzony. Tak bardzo, że czuł, że wystarczyłby mu najbardziej błahy powód...
Tak bardzo chciał z tym coś zrobić...
– Nastroje osiągnęły szczyt. Rewolucja jest tuż tuż. Jeśli w jakikolwiek sposób go ukarzę, nie mam żadnej gwarancji, że to nie obróci się przeciwko mnie.
– Może ja mógłbym...
– A co chciałbyś zrobić? Mam nadzieję, że bierzesz pod uwagę tylko te opcje, które nie sprowokują LOW-u. Ani społeczeństwa.
Sam zamilkł. Zdecydowanie, żaden z pomysłów nie był rozsądny. Wielu z nich z całą pewnością żałowałby po fakcie. Nieco przytłumiony głos rozsądku przypominał mu zresztą, że gdyby był spokojny, nie wpadłby na żaden z nich.
Był zdumiony, jak to możliwe, że Fesir nawet pomimo nerwów umiał myśleć logicznie. Sam podejrzewał, że nie byłby do tego zdolny, gdyby był w jego sytuacji.
Nie sądził, że umiałby puścić wolno szuję, która próbowała zabić mu córkę.
– Tak myślałem – westchnął arystokrata ponuro, podchodząc do okna. Ładne, łukowe, zdobione kwiecistymi motywami w czarnym kolorze, z niewielkim parapetem. Właśnie o niego oparł dłonie i pochylił się, dotykając szyby czołem. Przymknął oczy. – Ale dziękuję ci, Sael. Robisz już wystarczająco dużo, nawet pomimo tego, że wcale nie musisz...
– Muszę. Właśnie dlatego, że dzieją się takie rzeczy, jak to. – Opadł na oparcie ciemnego, skórzanego fotela, oddychając głęboko. Zaczynał czuć ciepłe mrowienie pod skórą. Musiał się uspokoić. – Jak się czuje Sara? Czy wszystko już w porządku?
– Tak, udało się z niego wyciągnąć, jakiego draństwa użył... Odtrutkę też udało się szybko znaleźć. – Uderzył kilka razy czołem o szybę, która zaterkotała cicho. – Ale jest jeszcze bardziej osłabiona niż normalnie. Jeśli były jakieś nikłe szanse, że przetrwałaby podróż, teraz spadły niemal do zera. – Przeniósł na Sama zrozpaczone spojrzenie. – Powiedz, czy... czy naprawdę nie ma żadnego magicznego sposobu, żeby ją wzmocnić?
Mężczyzna westchnął głęboko, mierząc Fesira wzrokiem.
– Jest niemagiczna. Ingerowanie w jakikolwiek sposób w cokolwiek w jej ciele byłoby dla niej bardzo niebezpieczne. Zwłaszcza gdy jest w jeszcze gorszym stanie niż zazwyczaj. – Spuścił wzrok, ponuro wpatrując się w dywan. Biały, pokryty szarymi plamkami o różnej wielkości, które mieniły mu się przed oczami. Zamknął je, nie mogąc dłużej ich znieść. – Poza tym niewiele wiem o medycynie. Nie mam zdolności w tym kierunku, ledwie mogę przyśpieszyć gojenie cudzych ran zewnętrznych... Powinieneś zapytać kogoś, kto wie więcej na ten temat.
– Kogo? – parsknął arystokrata ze złością, prostując się. – Jedyna osoba, która mogłaby cokolwiek wiedzieć na ten temat, nie żyje. Tylko przy jego działaniach widać było u Sary jakąś poprawę, teraz już mogę tylko na chybił trafił zmieniać lekarzy i mieć nadzieję, że któremuś uda się cokolwiek osiągnąć, i nie będzie chciał otruć mi córki. – Znów zaczął wędrówkę po pokoju. Sam podążył za nim wzrokiem i uświadomił sobie, że przecież dywan wcale nie miał na sobie plam. Był nieskazitelnie biały.
CZYTASZ
Dla twojego dobra
FantasyOkrutna rzeczywistość podzieliła dwóch, niegdyś bliskich sobie, braci. Niestety, trudne relacje rodzinne nie są ich jedynymi problemami, ponieważ każdy z nich ma przed sobą trudne, momentami wręcz niewykonalne zadanie: przetrwać w społeczeństwie, kt...