Will
Znowu byłem w sadzie. Bawiłem się z moim rodzeństwem. Chyba graliśmy w chowanego, ale ja biegłem przed siebie omijając drzewa jabłoni. Z każdym krokiem liście robiły coraz bardziej żółte. Aż w końcu zielony przemienił się brąz. Stanąłem przed drzewem starej, powyginanej wiśni. Klimat był ponury. Szare, ciężkie chmury zakryły niebo. Kiedy znów spojrzałem na wiśnie była ogołocona. Ani jednego liścia. Obok pnia stała kobieta w podeszłym wieku. Doskonale wiedziałem, kto to.
- Will?
Podeszłem bardzo blisko. Ujrzałem jej zmarszczki, które znajdowały się na całej twarzy. Kobieta też zrobiła kilka kroków w przód. Zawsze mi się wydawało, że moje niebieskie oczy odziedziczyłem po niej, a nie po mojej matce. Odcień niebieskiego nieba w bezchmurny dzień. A może mama też miała taki kolor, tylko wybladł pod wpływem słonych łez? Staruszka uśmiechnęła się do mnie, tak jakby wiedziała o czym myślę.
- Będzie dobrze, tylko się uśmiechnij - powiedziała najbardziej łagodnie jak się da. Jej głos zawsze taki był.
- Tęsknie za tobą - czułem, że moje policzki robią się mokre.
- Mi ciebie też brakuje - rozejrzała się wokół, a jej wzrok zatrzymał się na jedynym drzewie wiśni w sadzie, po czym dodała - Pamiętasz?
- Codziennie o tym myślę, żeby któregoś dnia niezapomnieć.
Znowu moją głowę przepełniły wspomnienia z tym przeklętym miejscem. Zbieraliśmy beztrosko owoce z drzew. Robiliśmy wianki z polnych kwiatków i ziół. Rozmawialiśmy siedząc pod tym pniem na drewnianej ławce, która ciągle tam jest. Po prostu byliśmy. Razem.
Dotknęła mojego policzka swoją kościstą dłonią.
- Kocham Cię, Will.
Zaczęła znikać, niczym poranna mgła. A ja nie mogłem nic zrobić. Wpatrywałem się w jej oczy, od początku do końca radosne. Zawiał silny wiatr. Zamknąłem powieki, a gdy je otworzyłem ujrzałem tylko spadające liście. Jej już nie było. Ponownie podniosłem zwrok ku niebu. Nie było już chmur. Księżyc i gwiazdy wydawały się być bardzo blisko. Jedna z nich błyszczała najjaśniej.
- Też Cię kocham, babciu.Obudziłem się zalany potem. Kolejny koszmar, tylko bardziej realny. Dotknąłem dłońmi twarzy i wytarłem resztki łez. Wstałem, po czym wyszłem z pokoju kierując się do kuchni. Po wejściu do salonu poczułem zimny podmuch. Szklane drzwi na balkon były otwarte. Wyciągłem z szafki kubek, następnie wlałem do niego wodę. Wziąłem łyka, potem wyszedłem na balkon, przekładając z ręki do ręki szklankę. Wydawało mi się, że księżyc i gwiazdy są w tej samej pozycji jak we śnie.
- Też nie możesz spać?
- Aaaaaa!!!! - puściłem kubek, a on spadł 5 pięter w dół.
Chłopak podszedł do barierki i spojrzał w dół.
- To był ulubiony kubek Hazel.
-Nico? Co ty tu robisz? - zapytałem i spojrzałem na niego.
- W sumie mogę zapytać o to samo, jest 03:21 - nie odgrywał zwroku od ziemi kilkanaście metrów pod nami.W jego głosie była obojętność. Zero uczucia, a właśnie zniszczyłem ulubiony kubek jego przyjaciółki?
- W sumie to tak. Obudziłem się, chyba przez to, że to pierwsza noc w nowym miejscu. A ty? - zerknąłem na osiedle i autostradę znajdującą się kilka kilometrów dalej.
-Nie twoja sprawa, Solece - rzekł chłodno.
Odwróciłem się do niego. Wpatrywał się we mnie. W jego brązowych oczach odbijało się światło pobliskich lamp ulicznych. Chłopak wrócił do mieszkania, a ja uświadomiłem sobie, że za długo na niego patrzałem.
- Wchodzisz do środka czy mam cię zamknąć na tym balkonie?
CZYTASZ
SOLANGELO | Dzień i Noc | Candy767
Cerita PendekBlond włosy chłopak wprowadza się do nowego mieszkania z nadzieją na lepsze życie. Uważa współlokatorów za kompletnych wariatów, jednak z czasem zaczyna ich lubić. Uświadamia sobie, że do jednego czuje coś więcej niż przyjaźń. Zakochał się w tajemni...