Zerowy.

46 3 5
                                    

Nie potrafiłam przestać się patrzeć na budynek, w którym będę mieszkać przez najbliższe kilka lat. I to z tak szerokim uśmiechem jak chyba nigdy dotąd. Oczywiście tym budynkiem był akademik, w końcu zaczynałam za kilka dni studia. Wciąż nie przestając się szczerzyć złapałam za uchwyt walizki i spokojnym krokiem ruszyłam ku głownemu wejściu do obiektu.

Już na pierwszy rzut oka wiedziałam, że sporo czasu będę spędzać również na zewnątrz. Akademik jest bowiem otoczony pięknym parkiem z ławeczkami i kilkoma oczkami wodnymi. Przy jednym z takich oczek rosła piękna wierzba płaczaca, której połowa musiała się kiedyś złamać i nie do końca rozłączona z resztą drzewa, nadal leży obok, co naprawdę nadaje temu miejscu uroku. Kiedy tylko się do końca rozpakuję, może pójdę tam poczytać. Z tą myślą przyspieszyłam kroku i już po chwili przechodziłam przez drzwi na ogromny korytarz. Podeszłam do pani w okienku, która była tutaj czymś na wzór stróża.

  -  Dzień dobry - uśmiechnęłam się , co na szczeście odwzajemniła.  - Nazywam się Shiraga Midorima. Chciałabym odebrać klucz do pokoju.

Kobieta wklepała moje nazwisko do komputera i patrząc na mnie całkiem sympatycznym wzrokiem zapytała

  - Jesteś na liście i studentów i mieszkańców, ale mimo to muszę prosić o dokument tożsamości lub legitymację. - westchnęła.  - Takie są procedury.

  - Rozumiem - wyciągnęłam z kieszeni książeczkę z dokumentami i podałam jej legitymację studencką. Jestem prawie pewna, że rzuciła na nią okiem tylko dla dopełnienia formalności, a chwilę pózniej oddała razemz  kluczami.

  - Pokój nr. 104, parter. - wskazała ręką lewy korytarz - tędy do końca i po lewej stronie. Na razie nikogo tam nie ma, choć pokój jest 3-osobowy. - jeszcze raz uśmiechnęła się miło - Jakbyś czegoś potrzebowała, nie zawachaj się podejść.

  - Dziękuję bardzo, zapamiętam. - odwzajemniłam się podobnym wyrazem twarzy i odmaszerowałam we wskazanym kierunku.

Kiedy zamknęłam za sobą drzwi mojego - przynajmniej na razie - pokoju, od razu rzuciły mi się w oczy ściany w ciepłym żółtym kolorze. Po mojej lewej stronie stała niewysoka ale masywna komoda, koloru orzechowego brązu. Za nią w rogu pokoju stało jedno łożko, koło niego , obok siebie stały dwa biurka z obrotowymi krzesłami biurowymi, co było bardzo miłym udogodnieniem oraz kolejne łóżko. Następne było duże okno z widokiem na park, które od razu otworzyłam na oścież - swieże powietrze! Obok okna po prawej sronie stała wiekla trzydrzwiowa szafa, w takim samym kolorze co komoda. Ciekawe czy pomieści ubrania trójki dziewczyn? Za nią w rogu stało ostatnie z łóżek. Po prawej stronie od drzwi mieściło się drugie okno, z którego widok był już połowiczny - i na park i na część budynku. Po chwili zastanowienia zajęłam właśnie ostatnie łóżko. Ucieszył mnie też fakt, że podłoga jest wyłożona panelami - im mniej sprzątania tym szybciej i co najważniejsze, będzie więcej czasu na ciekawsze rzceczy. 

Położyłam walizkę na wybranym meblu i postanowiłam przejść się na świetlicę. Zamknęłam okno, wyszłam z pokoju i przekluczyłam drzwi. Po zejściu na dół pomachałam pani, od której wcześniej odebrałam klucze i skierowałam się do przeszklonych dwuskrzydłowych drzwi, nad którymi widniał napis "Świetlica". Uchyliłam jedną połówkę i zajrzałam do środka, ale nikogo nie zobaczyłam. Czyżbym była tu sama?

Kiedy dałam krok do przodu, usłyszałam że ktoś biegnie korytarzem. Cofnęłam się i z zaiekawieniem wystawiłam głwę na korytarz, ale zarejestrowałam tylko niebieskie włosy. Westchnęłam. Najwidocznie nie było mi dane z nikim się zapoznać pierwszego dnia tutaj. Już miałam ponownie wejść do pomieszczenia, kiedy poczułam zapach, którego nie pomylę z rzadnym innym.

Zapach wanili.

Dni o zapachu wanilii  [ Kuroko Tetsuya x OC ]Where stories live. Discover now