2. Bracia

37 3 19
                                    

Jak to zwykle w życiu bywa, nic nie układa się tak jakbyśmy chcieli. Doskonałym przykładem jest kompletna zmiana planu zajęć, które mam nie dość, że godzinę wcześniej to jeszcze łączone z inną grupą. Po prostu cudownie.

Idąc na zajęcia gimnastyczne modliłam się żebyśmy trafili na jakąś normalną klasę. Tylko dlaczego nie mogłam się domyślić, że skoro idziemy na wf to będzie klasa sportowa? Kwestię mojej inteligencji zostawmy na potem. W ślimaczym tempie wlokłam się w stronę sali, gdy nagle zza zakrętu wypadł w pełnym pędzie rudowłosy chłopak z piłką od koszykówki pod pachą. Już pomijam to, że na terenie budynku był kompletny zakaz biegania po korytarzach... Chciałam zrobić krok do tyłu i uderzyłam plecami plecami w coś co na pewno nie było ścianą, bo przechyliło się niebezpiecznie do tyłu, w ostatniej chwili łapiąc równowagę.

- Uf, było blisko.. - usłyszałam w tym samym momencie, w którym do mojego nosa dostał się piękny waniliowy zapach i już wiedziałam kogo prawie pozbawiłam życia. Podniosłam wzrok natrafiając na błękitne oczy, których właściciel przyglądał mi się z ledwie widocznym uśmieszkiem.

- Przepraszam Kuroko-kun, mam nadzieję, że cię nie uszkodziłam? - podałam mu torbę, która leżała między nami na podłodze. Pewnie mu spadła z ramienia, kiedy starał się zachować równowagę.

- Nic mi nie jest, nie martw się. Masz teraz wf? - wskazał skinięciem głowy w stronę sali.

- Taa.. - mruknęłam. - A ty co tu robisz?

- Mam wf.

- Och, no tak. - brawo, dziewczyno, inteligencja kija od miotly. Przecież w tej części budynku nie ma innych sal lekcyjnych.

Usłyszałam stłumione parsknięcie a po nim chłopak jak gdyby nigdy nic potargał mnie po włosach i rzucił na odchodne

- Do zobaczenia na zajęciach.

Odprowadziłam go wzrokiem, bezwiednie dotykając włosów, po czym nieco oszołomiona ruszyłam w kierunku damskiej szatni. Po przebraniu w strój i obuwie sportowe, dołączyłam do reszty dziewczyn. Z mojej grupy dobra połowa miała w głębokim poważaniu wychowanie fizyczne i siedziała beztrosko na ławkach na około szkolnego boiska. Reszta ze mną i dziewczynami z grupy Kuroko ruszyła na bieżnię. Byłam ciekawa nauczyciela, bo dziewczyny wydawały się bardzo podekscytowane ale i zaniepokojone. Pojęcia nie mam które z tych uczuć dominowało.

- Hej, Shira-chan, zgadza się? - zagadała do mnie drobna dziewczyna z krótkimi brązowymi włosami i grzywką spiętą na boku wsuwkami.

- Tak. - uśmiechnęłam się lekko.

- Pierwszy raz na wf-ie tutaj? - zapytała, a kiedy pokiwałam głową n a znak zgody dodała - Rozumiem. Nie padnij nam tu na zawał czy coś. Nauczyciel to najlepszy towar w tej szkole.

Puściła mi oczko i odeszła do grupki stojącej kawalek dalej. Najlepszy towar? Omoshiroi.

- Na początek trzy okrążenia truchtem dookoła boiska! - usłyszałam zza pleców. - Dziewczęta z łączonej proszę do mnie. - dodał zaraz widząc, że chcemy ruszyć za tymi, które nie wydały z siebie nawet cienia protestu. To było co najmniej dziwne, bo z gimnazjum i liceum pamiętam, że zawsze było słychać czyjeś jęki zawodu lub podekscytowania. A tutaj nic, jakby atmosfera zmieniła się o 180 stopni kiedy tylko pojawił sie ten nauczyciel o krwistoczerwonych włosach. Wzruszyłam ramionami i podeszlam do niech z resztą grupki.

- Jako, że nie uczęszczacie na moje zajęcia od początku jasnym jest fakt, że nie dotrzymacie kroku reszcie dziewczyn. - poinformował nas surowym ale i niezwykle męskim głosem. - Z tego względu przydzielę wam którąś z zaawansowanych żeby dziś poćwiczyła z wami rozciąganie. Nie chcę słyszeć ani słowa skargi, tylko godne mojej uwagi osoby chodzą na moje zajęcia. Dla dlabych nie ma tu miejsca, czy to jasne?

- Hai!

- I tak ma być. - zmierzył nas zimnym spojrzeniem po czym zawołał jedna z dziewczyn i przekazał jej dalsze instrukcje. Zanim odszedł zauważyłam, że ani razu nie spojrzała mu w oczy. Naprawdę dziwne.

Nagle poczułam, że ktoś obejmuje mnie ramieniem, spojrzałam w bok i napotkałam niebieskie tęczówki.

- Jak pierwsze wrażenie po poznaniu mojego wiecznie niezadowolonego, despotycznego, dążącego do perfekcji braciszka? - uśmiechnął się ironicznie.

-... Eeh? - wydałam z siebie ni to parskniecie, ni westchnięcie. - Brata?

Zaśmiał się pod nosem i przeczesał palcami włosy, wyglądając tak... Mniejsza o to jak, skupiłam się na jego słowach.

- Tak naprawdę to przyrodni brat. - przyznał. - Rodzice Seijuuro adoptowali mnie kilka lat temu.

- Nie wie...

- Nie musisz tego mówić, naprawdę. - uniósł kącik ust w dziwnym grymasie. - Jestem im za to bardzo wdzięczny, bo moi rodzice nigdy nie zasługiwali na to miano. Dzięki państwu Akashi skończyłem szkołę średnią i poszedłem na studia, a gdybym został w ośrodku prawdopodobnie nie skończył bym nawet gimnazjum. - Spojrzał na mnie i potargał mi włosy kolejny raz tego dnia. - Wybacz, łatwo się przy tobie rozgaduję. Lepiej idź ćwiczyć, bo jak bracki zobaczy albo ktoś mu doniesie.. Cóż, podejrzewam że mógłbym wtedy już tylko zamówić wieniec pogrzebowy.

- Chyba nie jest aż tak straszny? - powiedziałam rozbawiona.

- Masz rację - mruknął całkowicie poważny - Jest o wiele gorszy. No to na mnie czas, lepiej żeby mnie tu Pan Aomine nie zobaczył. Złośliwa z niego bestia. Nara!

Machnął ręką na pożegnanie i pobiegł do chłopaków, którzy rozciągali się niedaleko boiska do koszykówki. Pokręciłam z niedowierzaniem i podeszłam do ćwiczących dziewczyn, próbując wyrzucić z głowy pewne błękitne oczy, niekoniecznie z pozytywnym skutkiem.

Po dwóch godzinach tej mordęgi byłam pod wrażeniem, że przeszłam do budynku sali gimnastycznej o własnych siłach. W słowach Tetsu tkwilo jednak ziarnko prawdy. Jeśli to były tylko ćwiczenia rozciągające, to jak wyglądają normalne zajęcia? Nie chcę nawet o tym myśleć. Na szczęście w nowym planie mamy wf tylko raz w tygodniu.

Wpadłam do szatni jak burza, myśląc już tylko o tym że za chwilę będę w pokoju i wezmę długi, gorący prysznic. Dopiero po kilku długich sekundach skapnęłam się, że chyba pomyliłam szatnie. Kolejną sekundę później otworzyły się drzwi, które oddzielały prysznice od szatni. Zaatakował mnie zapach, który zaczyna mnie już prześladować. Podniosłam wzrok i zapomniałam języka w gębie, dosłownie. Tetsu może i nie jest jakiś przesadnie umięśniony ale regularne ćwiczenia fizyczne robią swoje. Nie mogłam przestać się gapić. Chłopak tymczasem niespiesznie zabrał się za zakładanie koszulki, zerkając na mnie spod burzy niebieskich kosmyków. I  już miałam się odezwać, kiedy usłyszałam tych kilka słów, które ponownie wprawiły mnie w stan zamarcia w bezruchu z pewnie niezbyt mądrą miną.

- Jeśli chciałaś zobaczyć mnie bez koszulki, wystarczyło poprosić. - oparł dłoń nad moją głową, lekko się nade mną pochylając.

Dni o zapachu wanilii  [ Kuroko Tetsuya x OC ]Where stories live. Discover now