Gdy już wszyscy weszli na sale nauczyciel przedstawił się bardzo energicznie. Większość osób śmiała się z jego zielonego lateksowego stroju i imienia „Gai", chociaż głównym powodem do żartów było jego dziwaczne zachowanie i gadanie o wiośnie młodości.
- A z nim to wszystko w porządku? - Naruto spojrzał na Shikamaru powstrzymując się od śmiechu.
- Cóż chyba już wiemy, kto jest ojcem Rock 'a - Shikamaru znudzony podrapał się po głowie i oczekiwał aż zaczną w końcu grać. Na szczęście nie musiał czekać długo i już po chwili wszyscy rozeszli się po sali na rozgrzewkę. Minęło parę minut, gdy Gai zebrał uczniów w celu podzielenia ich na drużyny
- Gaara, Neji, Shikamaru, Naruto, Ino, Sasuke, Hinata! Drużyna pierwsza! Zajmijcie pozycje! Rock, Sakura, Choji, Tenten, Shino, Temari, Sai! Drużyna druga! Zająć pozycje! - Wszyscy ustawili się na swoich miejscach a wuefista wdmuchał z całych sił w gwizdek rzucając piłkę na boisko.
- Podaj! - Naruto wydarł się do Uchihy, gdy zauważył ze piłka leci idealnie w jego stronę. Ten jednak kompletnie olał chłopaka i przebił piłkę rywalom.
- To jest gra zespołowa! Nie zapominaj o tym. - Burknął blondyn lekko zirytowany. Zawsze wkładał całe serce w grę i wkurzało go, gdy ktoś to lekceważył. Drużyna przeciwna zdawała się dużo lepiej zgrana, choć słabsza pod względem technicznym. Naruto nie mógł stać i patrzeć jak powoli przegrywa i gdy tylko zobaczył ponownie lecąca piłkę w stronę czarnowłosego rzucił się bez zastanowienia, aby wystawić ja do Shikamaru. Niestety nie wszystko poszło zgodnie z planem. Po sali rozległ się huk odbijających się o podłogę ciał. Naruto pchnął Uchihę i poleciał na ziemie razem z nim lądując idealnie na jego ciele. Wszyscy zamarli a na sali było słychać jedynie odbijająca się w tle piłkę.
-Ej! Nic wam nie jest? - Wszyscy zbiegli się dookoła zdezorientowanych, tym, co się właśnie wydarzyło, chłopców. Dopiero po chwili zorientowali się ze nie dość, że leżą na ziemi, to jeden przygniata drugiego.
- Złaź ze mnie łamago. –Sasuke burknął, z trudem przez gniecione płuca i zepchnął z siebie młodego bez chwili wahania.
-Może trochę delikatniej złamasie! Gdybyś się tak nie obijał w grze to byś nie wylądował na podłodze dattebayo! - Cała klasa wybuchła śmiechem nie rozumiejąc zirytowania tej dwójki. Naruto bardzo poważnie podchodził do gry w przeciwieństwie do reszty osób z klasy, która traktowała to jak zwykła zabawę albo nawet obowiązek tak jak Shikamaru, który wolałby pójść spać niż się tym męczyć. Po chwili jednak wszyscy wrócili do gry i choć walka była zacięta drużyna druga wygrała dzięki lepszemu zgraniu.
-Szlag by to - warknął niezadowolony Uzumaki, gdy tylko wychodzili z sali.- To wszystko przez tego przeklętego Uchihę! Gdyby, choć trochę się postarał moglibyśmy to wygrać! Ale przecież pan wiecznie naburmuszony musi działać sam! - Naruto nie potrafił opanować swojej irytacji zaś idący za nim Sasuke zdawał się kompletnie nie przejmować tymi słowami. Gdy już weszli do szatni większość osób była przebrana i właśnie wychodzili. Shikamaru razem z Nejim czekali już gotowi do wyjścia, gdy wszedł ich kumpel.
-Naruto my spadamy. Chcesz coś ze sklepiku?
-Nie dzięki. Widzimy się potem! - Pomachał im i rozejrzał się po szatni. Został już tylko on i ten przeklęty Uchiha. „No to pięknie. Jeszcze muszę z ta menda być tu sam na sam„ pomyślał nie ukrywając swojego niezadowolenia z obecności chłopaka, który właśnie ściągał z siebie brudne ubrania.
-Przez ciebie mam podarte i brudne ciuchy - spojrzał na blondyna pokazując mu dziurę w koszulce. Stał przed nim w samych bokserkach a Naruto po raz drugi tego dnia przeżył szok.
-Trzeba było grać jak należy a nie się opierdalać - rzucił starając się nie patrzeć w stronę jedynej żywej istoty w tym pomieszczeniu po za nim. Uchiha podszedł do niego bliżej i pchnął go na ścianę.
-Słuchaj łamago, nie mam zamiaru się z tobą użerać wiec uważaj na to, co mówisz, bo nie pomoże ci twój urok osobisty.
-Daj mi spokój. - Naruto starał się zignorować zaczepki, choć nie było to łatwe. Urok osobisty? O czym on w ogóle chrzanił? Uchiha przed nim w samych bokserkach... Blondyn nie potrafił powstrzymać wzroku, którym skandował prawie nagie ciało chłopaka.
-I, co się tak gapisz. - Uchiha odsunął się a gdy niefortunnie niebieskie oczy wylądowały na jego, oczywiście czarnych, bokserkach zrobił się cały czerwony.
-A wiec to tak... - Zaśmiał się lekko szyderczo widząc minę i rumieńce blondyna. Podszedł do niego z powrotem i złapał za brodę podnosząc jego wzrok tak, aby patrzył mu w oczy. Uzumaki chciał się wycofać, ale nie miał gdzie, gdy za jego plecami była ściana. Sparaliżowany patrzył w czarne onyxowe oczy
-Odsuń się ode mnie! - Krzyknął czując ze zaczyna mu się robić słabo. Czuł dziwne, ale przyjemne fale ciepła nie wiedząc, czego ma się spodziewać. Może powinien zacząć już krzyczeć i wołać o pomoc? Uchiha przejechał kciukiem po ustach niższego kolegi, na co ten zdawał się w ogóle już nie reagować odłączony od rzeczywistości.
-Uzumaki Naruto. Kim ty tak właściwie jesteś - powiedział cicho nachylając się nad nim. Blondyn w głowie błagał o ratunek jednak nie był w stanie się ruszyć. Z opresji wyrwał go dzwonek zapowiadający kolejna lekcje. Uchiha wrócił do przebierania się jakby nigdy nic zaś jego sparaliżowana do tej pory ofiara zniknęła w mgnieniu oka wybiegając z szatni. Pobiegł do łazienki i zamknął się w kabinie.
-Cholera, co to miało być - wiedział ze jest sam i nie bal się gadać sam do siebie. Dopiero zaczęło do niego docierać, co się właśnie stało. Na wspomnienie o tym poczuł ciężko przechodzące po całym ciele i zorientował się ze... Jego przyjaciel w spodniach nie został obojętny tym wydarzeniom. Dotknął kciukiem swoich ust i spojrzał na nieco pobudzone krocze.
-Szlag by cię Uchiha. - Przebrał się w końcu starając się odgonić myśli, co by się stało gdyby nie uratował go dzwonek. Obecnie był już spóźniony dobre piętnaście minut na lekcje anielskiego, przez co postanowił wyjść się przewietrzyć. Usiadł za budynkiem szkoły na ławce patrząc w niebo. Z rozmyślań jednak wyrwał go znajomy głos.
-A to, co tu robisz? - Kabuto usiadł obok niego ciesząc się na widok starego kumpla
-O hej. Próbuje wrócić mentalnie do rzeczywistości bo to co przed chwila przeżyłem to chyba był jakiś koszmar wiec uszczypnij mnie jeśli to sen - Kabuto bez zastanowienia uszczypnął go w ramie a Naruto aż podskoczył.
-Ej ale bez przesady. - Złapał się za bolące miejsce na ramieniu.
-Sam chciałeś. To skoro już doszliśmy do tego ze to prawda to może powiesz mi, co się stało?
-Nie... lepiej nie... - Podniósł wzrok na błękitne niebo biorąc głęboki oddech.
-Tak swoją droga to jak ci się powodzi z Orochimaru? - Blondyn spojrzał na swojego kolegę, choć tak naprawdę chciał zapytać o zupełnie, co innego, ale chyba sam bal się przed sobą przyznać ze to może być prawda
-A wiesz ostatnio jakoś spokojnie. Wiesz, jaki on jest... Specyficzny. Ale chyba już się przyzwyczaiłem i jest lepiej - poprawił okulary i spojrzał na swojego kompana
-A ty? Masz kogoś na oku? - Blondyn speszył się słysząc to pytanie a przed jego oczami ukazały się urywki scen z szatni.
CZYTASZ
Światło nocy
FanfictionDwa zupełnie różne światy, różne charaktery, ale jest coś co ich łączy. Choć obaj przeżyli piekło każdy z nich radzi sobie z tym inaczej. Noc i dzień. Dwa uzupełniające się przeciwieństwa staną przed wyzwaniem, którym dla każdego będzie to ten dru...