;49

248 20 4
                                    

dobry humor nie opuszczał go od bitych trzech dni. chodził cały w skowronkach, z błyszczącymi oczyma i uśmiechem od ucha do ucha, zarażając nim wszystkich. a to wszystko przez Liama, który poniekąd wyznał mu swoje uczucia. co prawda, nie wiedział do końca co tak właściwie między nimi jest i jak powinien go nazywać, ale najważniejsze było, że ruszyli do przodu.

problem z Aidenem umknął gdzieś na boczny tor, bo chłopak był zbyt zaabsorbowany relacją z detektywem, pracą oraz szkołą. ale czasem sytuacja dawała o sobie znać, przypominając się bólem pleców, który powoli ustępował. Zayn starał się niczego po sobie nie pokazywać, jak zwykle. nie dawał jednak po sobie niczego poznać, jak zawsze zresztą. to po prostu był jego problem i sam musiał sobie z tym poradzić. gdyby tylko wiedział jak, wszystko byłoby łatwiejsze.

dziś rano, zaraz po przyjściu, Payne zapowiedział mu, że wracają do starej sprawy Antykwariusza. był jak zawsze rzeczowy, spokojny i opanowany, ale mimo wszystko laborant dostrzegł uśmiech czający się w kącikach bruneta, gdy z nim rozmawiał. Noah natomiast chodził podenerwowany, martwiąc się przesłuchaniem Louisa. pamiętał, jak przestraszony był on ostatnim razem i Zayn próbował go uspokoić, mówiąc że wtedy były inne okoliczności. jednak znał Louisa i wiedział, że stresuje się wszystkim. ogólnie był płochliwym człowiekiem, co w takich chwilach mogło działać na jego niekorzyść. wiedział, że Tomlinson wyjdzie z tego obronną ręką. znał go i był gotów uciąć sobie za niego rękę. on na widok pająka z wrzaskiem ucieka na drugi koniec mieszkania, zwyczajnie nie mógłby tak skrzywdzić drugiego człowieka.

wycierał blat swojego stanowiska, kiedy przywieziono mu dowody z archiwum, które musiał ponownie przebadać. co prawda, wtedy zrobił to dogłębnie, jednak nie ustalili w tamtym czasie narzędzia zbrodni. doskonale pamiętał, że któregoś dnia wrócił z lunchu z całym zapasem wideł, za co został skarcony, ale potem z powodu Topielca, sprawa zeszła na dalszy plan. uznał więc, że ponowne przebadanie dowodów będzie dobrym punktem wyjściowym; zwłaszcza, że miał całe laboratorium dla siebie.

otworzył pierwszą z toreb, kątem oka zerkając na Liama. stał przy drzwiach swojego gabinetu i rozmawiał ze zdenerwowanym Noah. zapewne mówił mu o przesłuchaniu Louisa. uśmiechnął się i cicho puścił sobie muzykę, do której zaczął podrygiwać, sprawdzając koszulę denata. było na niej sporo zaschniętej krwi właściciela, na co skrzywił się odrobinę. wciąż nie mógł do tego przywyknąć.

moment później rozległo się pukanie i Zayn podniósł wzrok spodziewając się zobaczyć na progu Payne'a jednak napotkał znajome prawie czarne tęczówki, krótko przystrzyżone czarne włosy oraz szeroki uśmiech, tak podobny do jego własnego. mężczyzna miał na sobie czarne spodnie, białą koszulę rozpiętą pod szyją oraz bordowy płaszcz zarzucony na ramiona.

– Dean! – zawołał uradowany Malik, zdejmując gumowe rękawiczki z dłoni i podchodząc do mężczyzny. rozłożył swoje ramiona i przytulił się do niego, zawieszając się na jego szyj. – co tu robisz? – zapytał zaskoczony Zayn, gdy już się odsunął.

– byłem w okolicy na delegacji, więc pomyślałem, że wpadnę dowiedzieć się, co słychać u mojego młodszego braciszka. – brunet wyciągnął dłoń i spróbował potargać włosy młodszego chłopakowi. ten jednak uchylił się przed ręką i od razu poprawił kosmyki.

– w delegacji, tak? – mruknął, wracając do swojego miejsca pracy. – a w tę delegację, wysłała cię mama, co?

– byłem pod Londynem, załatwiać sprawę dla Marka – odparł Dean wchodząc głębiej, ale widząc wzrok młodszego brata, westchnął ciężko. – dobra, dobra. naprawdę załatwiałem sprawę dla Marka, ale mama poprosiła bym zajrzał. nie dzwonisz zbyt często, przyjeżdżasz tylko na Święta. martwi się.

tell me it's real | ziamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz