2.

37 8 2
                                    

Jeon Jeongguk stał się kwiatem.

Rozkwitał powoli, ale niepodlewany, uschnął. Przez chwasty stracił siłę. Padł. Został pochłonięty przez glebę. Padł. Już nie walczył. Po co? Po co grać ponownie, jeśli przegraliśmy? Kiedy przed naszym oczyma pojawił się napis Game Over? Przegrałeś.
Ale czy na pewno? Nie.
Ale Guk przestał, już nie walczył. Bo po co? Nie zasługiwał na powtórkę. Nie zasługiwał na szansę. Nie zasługiwał na to, żeby zacząć żyć od nowa. Nie widział sensu.
Bo po co mamy robić rzeczy, pozbawione go?

Ale skoro to nie miało sensu, to dlaczego bolało tak bardzo?
Dlaczego bolało przejeżdżającym, gorącym żelazkiem po jego delikatnej skórze?
Ten ból... Dlaczego w ogólnie był porównywalny do oparzenia skóry? Do palącego się ciała?
Czy był aż tak mocny?

Był cholernie, kurwa, mocny.

I zostawił rany.

Zostawił wypalony napis pomiędzy jego żebrami.
Zepsuty.
Bo był, prawda?

Spoglądając w górę, mógł ujrzeć na niebie wyryte litery, które układały się w słowo Taehyung.
Taehyung był dla niego niebem.

Zbyt daleko, by móc go chwycić.

A kim jest w tej opowiastce Taehyung?

Kimś, kto wydawał się być tak wyjątkowo nierealnym. Tak nierealnie pięknym. Miękka niczym jedwab skóra, włosy, w które chętnie zatopiłoby się swoje dłonie i ten blask w oczach, jakby miliony świetlików. Jakby świeciły z jego duszy. Kim Taehyung był światłem. Na zewnątrz.
Szkoda, że mało kto wiedziało, jak bardzo był zepsuty w środku. Jak rozpadał się. Płynął na głębokiej wodzie, cały czas gnając przed siebie. Był wolny. Nie zauważył przeszkód. Albo nie chciał ich zauważyć.
Rozbił się. Rozbił na małe kawałki.
Jeon Jeongguk wiedział, że kolizja jest straszna i ciężka do pozbierania się.

Kim Taehyung rozumiał Jeon Jeongguka, a Jeon Jeongguk rozumiał Kim Taehyunga.

Byli tak blisko, a jednak tak daleko.

Jeongguk czuł piekący ból, który wypalał jego wnętrze. Ale starał się to ignorować. Jak długo można? Jak długo można trzymać się liny, wisząc nad przepaścią?
Jego mięsie zanikały. Stał się słaby. Z ledwością już utrzymywał się na zboczu. Jego wnętrzności krzyczały Jak długo, w żyłach płynęła gorąca krew, wręcz parząca. Oddech był płytki, oczy puste jak ściany w jego pokoju. Puste jak jego uczucia. Puste jak dni, które wciąż upływały. A to przecież oczy mogą wykrzyczeć najwięcej. Chłopiec zacisnął mocno powieki i polizał wargi.
A głosy szeptały nikczemnie Odpuść. To koniec gry. Odpuść.
Jesteś słaby. Nie dasz rady. Nie zasługujesz. Jesteś nikim dla nich. Jesteś dla niego nikim wartym. Jesteś nikim, rozumiesz? Odpuść.
Jego narząd zaciskał się tak, jakby ktoś zawiązał go sznurem i ciągnął.
Dopóki ten piekący płyn się z niego nie wylewał. Płyn, który wypalał jego przełyk.

Jesteś strasznym synem.

Zwrócił zawartość swojego żołądka na podłogę.

Jesteś żałosny, Jeon Jeongguk.

On płonął żywym ogniem. Płonął tak, aż stres tego dnia nie wyszedł z niego. Aż nie wylazł się z niego ten cały brud. Aż nie wylał się niczym mleko na podłogę, przypadkiem. Ale nad tym rozlanym mlekiem płakał.
A mówili: Nie płacz. Nie płacz, bo to oznaka słabości. Bycia słabym, bardzo słabym. Nie, oznaka wypalenia.
Jesteś przegrywem, Jeon Jeongguk. Jesteś bezużyteczny.

Chciał być kimś, kto go zechce.
Tak, to powinien być on sam.
Chciał być kimś, kto go pokocha.
Tak, to powinien być on sam.
Chciał by, ktoś go potrzebował.
Siebie potrzebował najbardziej. Swojej akceptacji, swojej miłości.
Chciał być kimś więcej, niż tylko rysą w ludzkich umysłach.
Chciał być kimś więcej niż tylko kroplą w oceanie wspomnień.
Po prostu chciał. Potrzebował.

A to, co potrzebujesz nie powinno pozwolić ci odejść.

Jeongguk był zepsutą zabawką na końcu sklepowej półki. Nikt go nie chciał. Kto by w ogóle chciał wybrakowaną zabawkę? Inni się nim tylko bawili. Znudził im się po pewnym czasie, więc go wyrzucali jak jakiegoś śmiecia. Bo przecież,
kto by w ogóle chciał wybrakowaną zabawkę?
Tak samo jak nikt nie pragnął wypełnić tej brakującej części. Tej pustki.
No prawie nikt. Chyba.

Jesteś żałosny, Jeon Jeongguk.

ᴋᴡɪᴛɴĄᴄᴇ ᴡɪŚɴɪᴇ | taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz