Chłopak odwiózł mnie do domu trochę szybciej niż zamierzaliśmy. Po słodkiej kolacji zdążyliśmy tylko dojść do samochodu. Ktoś zadzwonił do chłopaka przez co musieliśmy zakończyć nasze spotkanie. Christian przez całą podróż był zły, a nawet wściekły - boleśnie zaciskał palce na kierownicy. Gdy pytałam co się stało lub proponowałam, że mogę wrócić sama - łagodnie jak tylko mógł mówił, że ma wszystko pod kontrolą i żebym się nie wygłupiała. Zatrzymał samochód tuż przed rodzinnym domem, wysiadł z niego i otworzył mi drzwi.
– Przepraszam, że tak to się skończyło – mruknął ze skruchą w głosie na co zmarszczyłam brwi – chodzi mi o nasze wyjście. Nie mam zamiaru z ciebie zrezygnować piękna – powiedział uśmiechając się.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć bo już po chwili pocałował mnie kładąc dłoń na moim karku. Przycisną mnie delikatnie do siebie przy tym wolną dłonią chwytając moją. Przez ten gest mogłam poczuć jak niemal unoszę się nad ziemią. Jego usta były tak cudownie słodkie i miękkie.
- Odezwę się dzisiaj - szepnął tuż przy moich ustach i odsunął się. Posłał mi szeroki uśmiech i wsiadł do auta.
Patrzyłam jak z piskiem opon odjeżdża spod mojego domu zostawiając za sobą chmurę szarego dymu. Widzę go drugi raz w życiu, a już za nim tęsknie. Co jest ze mną nie tak? Odezwie sie dzisiaj, na samą myśl uśmiechnęłam się pod nosem. Odwróciłam się napotykając w oknie wzrok mojego taty. Widziałam jak uniósł sie biorąc głeboki oddech i pokręcił głową. Odszedł wgłąb domu, a ja po chwili ruszylam do drzwi wejściowych, które otworzyly się tuż przed moim nosem.
Twarz czterdziestolatka nie wyglądała w tej chwili zbyt przyjemnie. Jego oczy mówiły, że się na mnie zawiódł, ale dlaczego? Jego wyraz twarzy był spokojny. Równo przystżyrzona broda, brazowe oczy i starannie ułożone włosy przyozdobione lekką siwizną.
- Znasz go ledwie dzień - szepnął niezbyt zadowolony z tego faktu - nie zabronię Ci sie z nim spotykać jednak upewnij się, ze jest to dla ciebie bezpieczne. Jeżeli cie skrzywdzi, następnym razem odwiedzisz go na cmentarzu. I nie będę zwracać uwagi na to, że pójdę przez to siedzieć - powiedział to takim tonem, że wiedziałam iż mówi prawdę. Nieraz dotrzymywał już swoich obietnic i wiem, że w jego przypadku nie bedzie inaczej.
Rozłożył ramiona zapraszając mnie do uścisku, a ja niemal od razu wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Pachniał smarem i papierosami co było wystarczającym dowodem, że ostatnie trzy godziny spędził w garażu grzebiąc w samochodzie.
- Musisz wziąć prysznic - stwierdziłam - z tego co wiem mama ma zaraz przyjść.
Zbliżała się dziewiętnasta co oznaczało, że jej plotki z sąsiadką obok dobiegają końca. Nie lubiła gdy tata palił, raz gdy urządziła mu o to awanturę to przez tydzień nie było go w domu. Jak się domyślacie nic sobie z tego nie zrobił i dalej popala w garażu.
Ruszyłam do swojego pokoju przykładając dłoń do rozgrzanego czoła. Sama nie wiem dlaczego było mi tak gorąco czy przez pocałunek chłopaka czy fakt, że widział to mój ojciec.
W pokoju nadal panował bałagan po moich wcześniejszych poszukiwaniach kreacji więc chcąc nie chcąc musiałam wszystko posprzątać i poukładać ubrania w szafie. Im szybciej to zrobię tym lepiej, liczę, że z Christianem będę rozmawiać do późna więc wolałam zrobić to przed naszą rozmową.~~~
- Pozwól mi zabrać cię gdzieś na weekend - usłyszałam chwilę po szaleńczym odebraniu telefonu.
Christian nie bawił się przyjemne powitania jednak w jego tonie głosu nie było żadnego rozkazu tylko cicha prośba.
- Pod warunkiem, że powiesz mi gdzie - powiedziałam mimowolnie się uśmiechając.
Przecież muszę wiedzieć co spakować. Oczywiście, że z chęcią z nim pojadę, może nie powinnam. W końcu go nie znam tak długo żeby bez obaw z nim wyjeżdżać.
- Moi dziadkowie wynajmują innym małą chatkę w lesie - odpowiedział niemal od razu na jednym tchu.
CZYTASZ
Karme-Lowe Latte
Roman d'amourZapowiadało się na przysłowiowe góry. Unoszona skrzydłami miłości myślałam, że mam wszystko. Przyjaciółkę, miłość swojego życia, wymarzoną pracę... Ale gdy okrutna prawda staje przede mną otworem, nie wiem czy mogę mu wierzyć w kolejne słowa. A jed...