Nadzieja

324 44 8
                                    

Tak tylko wspomnę, że nic nie jest tym, czym wydaje się być. Nie w tym opowiadaniu. 

   Był zagubiony, naprawdę. Nie chodziło tutaj już tylko o miejsce, w którym był, lecz także o poczucie czasu. Odkąd jego komórka przestała działać nie wiedział, która godzina była i czy dobrze orientował się jeszcze w dniach tygodnia. Został już dosłownie odcięty od rzeczywistości i jedynie na czym mógł polegać to instynkt. 

   Siedział na wysokiej gałęzi drzewa, które jako jedno z nielicznych w tym miejscu ostało się w miarę żywe. Co prawda miejscami było niebezpieczne ze względu na dziwne robactwo, ułamane gałęzie oraz słabą kondycją drzewa, lecz jedna gałąź była na tyle silna by utrzymać ciężar Kima. Koreańczyk wiedział doskonale, że spanie, czy zbyt długie przebywanie na ziemi mogło być dla niego śmiertelne, dlatego postanowił szukać wysokich i mocnych drzew, by móc na nich spędzić noc, czy moment, w którym starał się zrelaksować. A przynajmniej dać mięśniom czas na regenerację. Brunetowi kończył się zapas wody, ponieważ zostały mu jeszcze trzy butelki. Nie chciał, a nawet szczerze się bał nalewać wody ze strumyka, który niedawno minął, ponieważ nie wiedział w jakim stanie ona była.

   Zmienił baterie w aparacie, ponieważ tamte już wyczerpały swoją moc, a musiał mieć przy sobie sprawne urządzenie, ponieważ to dzięki niemu mógł zobaczyć liczne postacie oraz oddalone o kilka metrów wilki, które czekały na błędy popełnione przez żywego jeszcze gościa. Jakby sam pobyt w tym miejscu nie był jego największym błędem. Jednak czego się nie robi dla przyjaciół, prawda? Czuł, że być dłużny Jiminowi, dlatego robił to co robił, niezależnie jakim kosztem.

   Zeskoczył na mokrą od rosy ziemię i poprawił plecak, którego jedna z szelek opadała z ramienia. Jego ciemne oczy szybko omiotły zarys najbliższych drzew oraz krzewów, a ciało napięło się gwałtownie pod wpływem strachu, który wywołał wilk. A raczej jego przeraźliwe wycie, gdzieś nieopodal. Dwudziestolatek naprawdę nie miał już pojęcia co było dla niego największym zagrożeniem. Na wpół żywe, wygłodniałe wilki, czy może chora zabawa Jeongguka, którego armia martwych ludzi, była w stanie położyć biednego Tae jednym spojrzeniem. Dlatego nie ociągając się, ruszył na południe, kierując się prosto w stronę jeziora, które słynęło z niesamowicie brudnej wody, która miejscami przybierała odcień krwi. 

  Taehyung nie wiedział - bo w sumie skąd - że od Jimina dzieliło go coraz więcej drogi niż mógłby przypuszczać. Blondyn nigdy nie dotarł do tego miejsca, po którym stąpały ciemne buty Kima, dlatego skąd miałby znaleźć w tym miejscu jakiekolwiek wskazówki, o których mówił Jeon? Przecież jakiekolwiek ślady należące do Parka nie mogły znaleźć się w tym miejscu, no bo skąd? W tym odcinku najwięcej przebywało wilków oraz parę ciemnych postaci, które tak jak jeszcze żywy dwudziestolatek zagubiły się w lesie, by ostatecznie zostać zamordowanymi z rąk Istoty. Pułapki czekały na chłopaka na prawie każdym odcinku pod wieloma postaciami. Tu już nawet nie chodziło o złe byty, wygłodniałe zwierzęta, a o wszelkiego rodzaju linki, które mogły odciąć mu głowę. Starych, nie zabezpieczonych sieci, które zakryte były liśćmi oraz mchem. Dziur, które wykopali dawni myśliwi nim las opętał Jeon. Oraz wszelkiego rodzaju sideł, których ostrza były w stanie przebić ludzką nogę na wylot. Dlatego Tae nieświadom zagrożeń tego typu, brnął dalej. A im głębiej się zapuszczał, tym niebezpieczeństw przybywało. Wbrew pozorom pierwsze odcinki lasu były tymi najbezpieczniejszymi, dopiero potem zaczynała się męka dla psychiki i ciała gościa, który postanowił na własnej skórze zbadać te tereny. 

   Z wielkim trudem przeszedł ścieżką, która zasłonięta była przez liczne krzewy, które rozrosły się na tyle, że ciężko było nią przejść, by nie zostać uderzonym małymi gałązkami pochodzącymi właśnie z tych roślin. Lecz gdy ostatecznie Tae przebił się przez zarośla, stanął na krańcu sporego urwiska, które prowadziło tylko i wyłącznie w dół wprost na ogromne, ostre kamienie. W ostatniej chwili złapał równowagę i cofnął się dwa kroki, by z nieco bezpieczniejszej odległości spojrzeć w dół. Prócz sporych głazów mógł spokojnie dostrzec jezioro, którego woda była zupełnie czarna. Tafla wody wyglądała tak, jakby ktoś wylał smołę na całą szerokość i długość zbiornika z wodą. Brunet podrapał się nerwowo po głowie nie wiedząc co zrobić, cofnąć się i szukać innej drogi, czy może ostatecznie powoli zejść jakąś ścieżką w dół, by zbadać teren, który wysechł z wody i ostatecznie stworzył coś w rodzaju mini plaży. Tylko bez piasku.

Forest |taekook|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz