Rozdział 4

63 6 0
                                    

Nicolas od trzech dni próbował ponownie ujrzeć śliczną dziewczynę. Jego serce i wspomnienia nie dawały spokoju. Kiedy zamykał oczy widział ją... Jej rude, lśniące włosy i wielki, szczery  uśmiech. Do tego idealnego obrazka brakowało mu tylko znać kolor oczu, których niestety nie mógł rozpoznać z takiej odległości. Dźwięk jej śmiechu zaś bez przerwy go prześladował i odbijał się w głowie niczym echo.

Z tego własnie powodu codziennie rano, po południu i wieczorem podpływał do plaży w nadziei, że może tym razem się pojawi. Niestety zawsze przychodziło tylko rozczarowanie. 

Trzeciego dnia książę stracił cierpliwość. Denerwowała go ta bezczynność i oczekiwanie. Nie cierpiał pozostawiać tak ważnych spraw losowi. Dlatego też postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Następnego ranka po zwyczajowym śniadaniu z dziadkami zabrał się za wykonywanie swoich obowiązków. Tego ranka nie było mu dane zawitać do zatoki. To jednak go nie zasmuciło gdyż zdecydował, że zaraz po wykonaniu wszystkich zadań zacznie jej poszukiwania. 

...

Gdy słońce zniżyło się trochę nad widnokręgiem, a powietrze stało się chłodniejsze, młodzieniec pełen zapału zbliżył się do wyspy. Syreny i syrenowie byli magicznymi stworzeniami. Oprócz życia w wodzie mogli również mieszkać na lądzie. Swój ogon bez przeszkód przekształcali w dwie kończyny, a skrzela w magiczny sposób zanikały. Nie mięli więc problemu z oddychaniem zwykłym powietrzem.  

Nick z entuzjazmem i niezłomną nadzieją znalazł się na jednej z rzadziej uczęszczanych plaż na wyspie. Ze swojego wodoodpornego plecaka, który zabrał z komnaty przed wyjściem, wyjął czarną koszulkę z krótkim rękawem oraz szare materiałowe szory. Na szyi miał, jak w sumie zwykle, zawieszony naszyjnik stworzony z cienkiego sznurka, dwóch brązowych korali oraz zęba rekina po środku. Na stopy założył zaś czarno-białe trampki. Tak ubrany, zarzucił na siebie jeszcze plecak i wyruszył na poszukiwanie rudowłosej piękności.

Zaczął swoją podróż od przeszukania pobliskich plaż i lasów które rosły nieopodal. Postanowił, że będzie to najrozsądniejsze posunięcie, bo o ile było już trochę po godzinie siedemnastej o tyle słońce nie chciało odpuścić i nadal mocno przygrzewało. 

Brodząc nogami w słonej wodzie, wyobrażał sobie najróżniejsze scenariusze ich wspólnego spotkania. Kiedy opala się na ręczniku plażowym, robi zdjęcia dzikim zwierzętom i przyrodzie albo zajada się zimnymi lodami w którejś z kawiarni. Rozmyślał o tym co mógłby powiedzieć, jak powinien się zachować. Przyzwyczajony był do dworskiej etyki. Tylko czy byłaby w tej sytuacji odpowiednia. Obawiał się, że może go wziąć za sztywniaka i zuchwalca, a to na pewno przekreśliło by go na całej lini. Ostatecznie więc stwierdził że wszystko wyjdzie w praniu, a on będzie po prostu improwizował. 

Nick sam przed sobą musiał przyznać, że jego cierpliwość jest o wiele mniejsza niż na początku myślał. Po mimo tego, że chodził po mieście dopiero od godziny czuł, że minęło o wiele więcej czasu. Co prawda nie miał żadnych ograniczeń co do pobytu na lądzie. Jednak nie chciał wrócić do pałacu zbyt późno. Wiedział iż jutro czeka go dość ważny, pod względem spraw politycznych, dzień. Dlatego też nie uśmiechało mu się czuć i za razem wyglądać przed ważnymi osobami niczym zombi. To jednak na pewno miałoby miejsce gdyby zawalił noc na poszukiwania. 

Spacerując po rynku uświadomił sobie, że jego przedsięwzięcie jest prawie niemożliwe. Czuł się jakby szukał igły w stogu siana. Chociaż nigdy tego nie robił uważał, że to i tak było by łatwiejsze niż aktualny stan rzeczy. Mimo, że miasteczko nie było duże to jednak upał i żarzące się słonce dawało mocno w kość. Jedyne, minimalne ukojenie dawał co jakiś czas powiew morskiej bryzy, który niestety pośród tego tłumu ludzi nieubłaganie ginął. 

Zdobyć oceanWhere stories live. Discover now