ROZDZIAŁ V

23 2 2
                                    

Krwawiłem. Ostatni raz zdarzyło mi się to podczas potyczki z Gają. Od tamtego czasu nawet mojej dziewczynie nie udało się tego dokonać. A mimo to siedziałem teraz w domku 7. zszywany przez Willa, który przerwał niepokojące milczenie które wypełniło cały pokój.

- Czy to jakaś tajemnica kto pokonał "nie-pokonanego" do teraz Percy'ego Jacksona? - zapytał syn Apollina robiąc palcami cudzysłów

- Nie. Powiedzmy prostu, że to dość niepokojące jak do tego doszło - powiedziała Annabeth - Wątpię aby udało ci się zgadnąć kto mu to zrobił.

- Naprawdę nie mam pojęcia po co mnie tu przyprowadziłaś. Przecież to tylko draśnięcie. Nic mi nie jest - naprawdę czasem przesadzasz. 

- Może lepiej, że to zrobiła - przerwał mi Will - Ten, kto cię zranił dobrze wiedział co robił. Rana nie jest groźna, ale dość hmm... jakby to ująć. Precyzyjna. To było płynne, proste cięcie. A gdyby ten ktoś użył nieco większej siły, właśnie byś mi się tutaj wykrwawiał. Więc zgaduję, że była to osoba obyta z bronią bądź medycyną. Wiedziała gdzie dokładnie znajduję się główna tętnica w twoim ramieniu. Nie jeden chirurg miałby z tym problem - zamyślił się na chwilę i zapatrzyła na okno - Czy Clarisse znowu ma "ten magiczny czas w miesiącu"?

Mimo wolnie parskąłem, ale Annabeth szybko to przerwała.

- To była [T/I].- powiedziała.

Medyk spojrzał na nią z niedowierzaniem. Po chwili uśmiechnął się - Jasne. A ja strzelam z łuku jak Robbin Hood.

Spojrzał po nas, ale chyba zaczynało do niego docierać, że nie żartujemy. Skończył zakładać szwy, nakleił opatrunek i dał mi kawełek złotego batona.

- Cóż stawiałem, że to albo Clarisse albo - zaśmiał się pod nosem - Drew. Po tym jak ostatnio bliźniacy zdemolowali jej garderobę nieźle ich urządziła - mówiąc, krzątał się po pomieszczeniu sprzątając po zabiegu - Ale [T/I]. Przecież jest w przytomna tylko 1 dzień. Musiała by wcześniej dużo trenować, żeby teraz być w tak szczytowej formie by pokonać ciebie. I to po tak długim stanie wegetacji.

- Coś innego nie daje mi spokoju - spojrzałem na Annabeth. Oboje dobrze wiedzieliśmy kto walczył dokładnie taki sam sposób. Tylko skąd ona mogła się tego nauczyć? I jej oczy..

- Jesteś wolny - powiedział siadając przy małym biurku wypełniając moją kartoteke medyczną (moja była dość okazała).
- Zalecenia lekarskie to nie robić nic głupiego, ale pewnie i tak będziesz, więc lepiej po prostu powiem to tobie Annabeth: pilnuj go i niech skończy ambroję jeszcze przed kolacją - złapał za płyn dezynfekujący i szmatkę z zamiarem sprzątania miejsca pracy, a ja złapałem  swoją dziewczynę za rękę i pociągnąłem w kierunku wyjścia.

- A jeszcze jedno.- powiedział doktor gdy mijaliśmy próg - Jak spotkasz Nico powiedz mu, żeby do mnie zajrzał. Ostatnio jakoś gorzej wygląda, ale sam mi się nie przyzna, że coś mu jest. Chyba boi się igieł...

- Nie ma sprawy - rzuciłem na odchodne.

Wyszliśmy kierując się do mojego domku - jedynego miejsca, gdzie mogliśmy być sami. Mijaliśmy po drodze obozowiczów rzymskich i greckich, rozmawiających ze sobą, kończących treningi, wszystkich zmierzających we własnych kierunkach.

Słońce zaczęło już zachodzić. Ostatnie promienie ogrzewały naszą skórę. Marzyłam, żeby wyłożyć z moją Mądralińską na trawie i tylko bezczynnie gapić się w niebo. Byle by z nią.

Niestety. Mieliśmy ważniejsze sprawy do omówienia. Doszliśmy do małego domku obozowego w morskim kolorze, całego obklejonego muszelkami. Weszliśmy zamykając za sobą drzwi. Kiedy usiadła na łóżku zacząłem bez ogródek.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 13, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ogniste wspomnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz