02. Proszę, musisz się obudzić...

13 8 2
                                    

Następny dzień zaczął się spokojnie. Nudno, zwyczajnie, a mógłbym powiedzieć, że nawet zabawnie. W zasadzie nawet nie wiedziałem dlaczego Aurelia była u mnie w domu rano i co się działo w nocy. Dziewczyna stała przy kuchennym blacie i słuchała muzyki, która płynęła ze słuchawek. Stanąłem w progu pomieszczenia i obserwowałem blondynkę. Grzebała coś w plastikowej, zielonej misce i lekko kołysała biodrami nucąc jakąś melodie. Podszedłem nieco bliżej. Nie miałem na celu wystraszyć dziewczyny. Przypatrywałem się jej dobre parę minut. Po dłuższej chwili z rozmyśleń wyrwał mnie dość głośny pisk i ciasto na gofry, które było... wszędzie.

-KRETYNIE! WYSTRASZYŁEŚ MNIE! - wrzasnęła zirytowana blondynka a ja zacząłem się śmiać. Chwilę później już nie było mi do śmiechu za to Aurelia pękała z rozbawienia. Leżałem cały umaziany w cieście na gofry. Wszystko mnie bolało i na dodatek ciężko było się podnieść nie przewracając się po raz kolejny. Oprócz tego musiałem wysprzątać całą kuchnie, bo księżniczka stwierdziła, że to moja wina i nawet mi nie pomogła. Nie można sobie wyobrazić wydrapywania ciasta gofrowego spod mebli. Strasznie pracochłonna, a przede wszystkim czasochłonna praca.

xxxxx

Minęło parę dni, Aurelia dochodziła do siebie. Codziennie się widywaliśmy. Ja też tęskniłem za Kornelią ale nie ukrywałem, że nic do niej nie czułem. To była tylko zabawa.

Siedziałem z Aurelią na sofie w salonie gdy nagle w całym pomieszczeniu rozległ się dzwonek mojego telefonu.

-Cześć Adrian, jak się trzymasz? - spytałem od razu.

-Jest gorzej niż było... - odparł tajemniczo na co ja zacząłem dopytywać.

-To nie rozmowa na telefon, przyjadę do ciebie wieczorem. - po tym zdaniu rozłączył się i zostawił mnie w dziwnym nastroju. Czułem, że coś było nie tak ale nie wiedziałem co właściwie mogło się stać.

Po trzech godzinach Adrian zadzwonił do mojego mieszkania. Aurelia wyszła pół godziny wcześniej. Powiedziała, że ma coś do załatwienia i po prostu zniknęła.

-Moi rodzice zginęli rano w wypadku samochodowym. Ich mieszkanie już zostało zabrane. Komornik. Nie mam gdzie się podziać i pomyślałem, że pozwolisz mi tu zostać parę dni dopóki sam czegoś nie ogarnę. Wiem, że jesteś teraz z Aurelią i wolałbyś żeby mnie tu nie było ale chyba wytrzymasz tydzień... - powiedział zrezygnowany. Widać było, że płakał. Miał spuchnięte oczy.

-Stary, wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Oczywiście, że możesz tu zostać, tak długo jak tylko będzie ci to potrzebne. Jesteś dla mnie jak brat a twój ojciec był dla mnie bardzo ważny. - chłopak uśmiechnął się na te słowa. - Pomogę ci, a co do Aurelii to właściwie nie jesteśmy razem. - podrapałem się po karku i zamknąłem drzwi za Adrianem.

-Co proszę? Znasz laskę od tygodnia i jeszcze jej nie przeleciałeś? - przyjaciel wytrzeszczył oczy i odstawił walizkę do sypialni.

-No właśnie, znam ją już osiem dni i wciąż się z nią spotykam. To do mnie nie podobne. Zwykle przecież zaliczam i puszczam w świat. - zaśmiałem się, a naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Myślałem, że Aurelia wróciła jednak widok jaki tam zastałem ani trochę mnie nie zadowolił.

Malutkie pudełeczko, żadnego listu, nikogo na klatce. Wiedziałem, że to on. Podniosłem opakowanie i wszedłem do mieszkania. Razem z Adrianem usiedliśmy przy stole po czym delikatnie odpakowałem kartonik.

-Kurwa, czy on odciął komuś palec?! - Adrian wrócił z łazienki po tym jak zwymiotował.

-To ostrzeżenie. - siedziałem na krześle i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Nareszcie mnie olśniło. - Aurelia zaczęła praktyki na policji po osiemnastych urodzinach. Może po dziesięciu miesiącach będzie potrafiła coś z tym zrobić?

Murder (narazie zawieszone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz