04. Zostajesz tu, jasne? Nie umieraj.

6 7 10
                                    

Prosto z wsi, w której mieszkał niby ojciec Aurelii pojechałem do więzienia. Nie sądziłem, że mój samochód rozpędza się do takich prędkości. Tego dnia zrozumiałem co znaczy zapłacić za cały prędkościomierz i używać całego prędkościomierza. Blondynka siedziała z zamkniętymi oczami wciśnięta w fotel pasażera. Oczywiście myślałem o tym, że w każdej chwili mogliśmy zginąć, ale były ważniejsze rzeczy. Podczas gdy nawigacja samochodowa pokazywała przewidywany czas drogi do więzienia około godziny, ja byłem na miejscu po dwudziestu dwóch minutach. Wparowałem tam z bardzo dużym zdenerwowaniem.

-Chciałbym prosić o spotkanie z Maksem. - uśmiechnąłem się sztucznie do niskiej kobiety, która posłała mi wystraszone spojrzenie. Maks był jeden, a nawet jak było ich więcej to ten był jedyny w swoim rodzaju i wszyscy zawsze wiedzieli o kogo chodzi. Takich drani nie ma wielu, a ja mimo wszystko byłem znany w tym więzieniu. Brat faceta, który przez ponad rok był najbardziej poszukiwanym zbiegiem w całej Europie. Będzie co opowiadać dzieciom.

Minęło parę minut. Musieli mnie tylko przeszukać, zabrać nóż i zaprowadzić do mojego ukochanego braciszka, który swoją drogą bardzo ucieszył się na mój widok. Od dziecka kochaliśmy się nad życie. Z miłości łamaliśmy sobie kości i zrzucaliśmy z balkonów. Mama wmawiała sobie, że jesteśmy rodzeństwem i to wszystko było normalne, ale my po prostu szczerze się nienawidziliśmy. Marzyłem tylko o tym żeby wynieść się z tego domu jak najdalej od tego psychopaty. Jego zachcianki były podobne. Nasza ostatnia rozmowa nie należała do przyjemnych, za to zdecydowanie była bolesna i całkowicie prawdziwa.

-Czego chcesz od Aurelii? - zacząłem prosto z mostu patrząc mu w oczy. Odpowiedział mi ciszą. - Dlaczego to robisz? - byłem coraz bardziej zdenerwowany i zdecydowanie nie miałem cierpliwości na użeranie się z tym potworem. Zawsze lubił mnie wkurzać i wyprowadzać z równowagi. Często się nade mną znęcał co też było jednym z problemów mojego kolorowego dzieciństwa. W wieku dziewięciu lat zacząłem odczuwać chęć aby się na nim odegrać. Pragnąłem zemsty. Byłem złym dzieciakiem. Który dobry bachor chce cierpienia dla swojego brata. Mówiłem o tym otwarcie i szczerze. Marzyłem o jego śmierci.

- To oczywiste, dla pieniędzy. - odparł beznamiętnie. W jego oczach jak zwykle była tylko putska i obojętność. Nie miał uczuć, a przynajmniej nie przejawiał faktu o posiadaniu ich. Odkąd pamiętam był zimny i nieobliczalny. Zabijał zwierzaki w dzieciństwie. Podobno właśnie od nich zaczynają seryjni mordercy. Przynajmniej to mówią w każdym serialu. Nie miał serca i pozbawił go również mnie.

-Co chcesz zrobić? - westchnąłem cicho i zrobiłem coś czego sam się po sobie nie spodziewałem. - Proszę, zostaw ją w spokoju. - wziąłem głęboki wdech i jeszcze raz spojrzałem w błękitne oczy mojego starszego brata. Pierwszy raz od nie pamiętam kiedy użyłem w stosunku do niego słowa "proszę". Od zawsze wychodziłem z założenia, że niczego od niego nie chcę więc nigdy go o nic nie poproszę. Nienawidziłem go i pragnąłem po prostu spokojnego życia.

-Igor się martwi? - posłał mi rozbawione spojrzenie i zaczął kręcić głową z dezabrobatą. - Nie tego cię uczyłem. - dodał po chwili ciszy. W tym momencie gdyby nie dzieliła nas gruba szyba skręciłbym mu kark. Jego "uczenie" mnie nie martwienia się polegało na tym, że specjalnie robił rzeczy, które sprawiały, że bałem się o coś lub o kogoś po czym bił mnie gdy okazywałem to, że coś mnie w ogóle rusza.

-Nie martwię, nie jest dla mnie ważna, po prostu masz już dać spokój dziewczynom do końca życia. Jeśli ją tkniesz...

-To co? - przerwał mi i rzucił surowe spojrzenie. - Dasz mi z liścia czy pogrozisz policją? - spytał kpiącym tonem po czym zawołał strażnika oznajmiając mu, że chce wracać do celi. Jeśli ją tknie to go zabiję, przysięgam. Zakląłem pod nosem i wróciłem do samochodu, w którym zostawiłem Aurelie.

Murder (narazie zawieszone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz