Five

734 54 7
                                    

- Gdzie ty się wybierasz?- Odwróciła się zirytowana wyjmując jedną słuchawkę z ucha.

- Idę na imprezę, mówiłam.- Mruknęła patrząc na Tonego opierającego się o ścianę obok jej pokoju.

- Idę z tobą.- Uśmiechnął się na co przewróciła oczami.

- Jestem dorosła a ty nie jesteś moim ojcem.

- A chcesz żebym nim został?- Spytał podnosząc jedną brew.

- Nie, dzięki.- Szepnęła tłumiąc śmiech.

- Nigdzie nie idziesz, zrozumiano?

- Ta...

- Dobranoc, chociaż beze mnie i tak nie będzie wystarczająco dobra. J.A.R.V.I.S. dopilnuj, aby Ether nie wyszła po za teren Tower.- Powiedział otwierając jej drzwi.

- Jaka jest dozwolona odległość do przekroczenia?- Odezwał się komputerowy głos.

- Jak najmniej, byle aby nie czuła się jak w klatce.- Łaskawy się zrobił.

- Tak jest panie Stark.

- Jesteś chory psychicznie. Ale ok dobranoc.

Zamknęła za sobą drzwi i podbiegła do łóżka, wyciągnęła spod niego cztery bransoletki, które wykonał dla niej Stark. Wyszła na balkon i uprzednio je aktywując wyleciała w kierunku okna metaloworękiego. Zapukała w nie i po chwili stała już w środku.

- Buck mam prośbę.- Szepnęła.

- O co chodzi?

- Masz jeszcze strój wiesz...zimowej śnieżynki?

- Tak.- Odpowiedział zmieszany.

- Wyjmij ciuszki z szafy, idę na bal przebierańców.- Mężczyzna widocznie zrozumiał aluzję bo dobrze wiedział co powiedzieć.

- Buty są na ciebie za duże.

- Mam swoje glany.

- Dobra, a broń?

- Daj mi wszystko bez wyjątku, oprócz tych butów.

* * *

Stała na środku dachu wieżowca, dalej uważając, że ten plan to jedyne wyjście. Spojrzała po sobie jeszcze raz. W tym kamery Tonego mnie raczej nie rozpoznają. Wzięła głęboki wdech i uprzednio zakładając maskę biegiem ruszyła w dół wierzy. W duchu powtarzała sobie, że jeśli coś pójdzie nie tak, to może się to skończyć bolesnym upadkiem i szkłem wbitym w połowę twarzy. W którymś momencie zeskoczyła na chodnik i cudem uniknęła zderzenia z jadącym samochodem. Kiedy kierowca zatrzymał się żeby ją przysłowiowo opieprzyć przestraszył się jej wyglądu tak bardzo, że gwałtownie dodał gazu i odjechał. Rozejrzała się i biegiem ruszyła w stronę starej fabryki.

* * *

Weszła do umówionego miejsca, gdzie jak można było się spodziewać było ciemno. Zamknęła oczy i po raz kolejny wszystko widziała. Dziewczyna zauważyła, że kłamca siedzi w fotelu obitym czarną skórą, takim jaki znajdował się u niej.

- Coś się stało?- Spytał mierząc ją wzrokiem od stóp do głów.

- Wiem że ładnie wyglądam, ok?- Powiedziała wkładając maskę i pobite okulary do kieszeni. Kłamca milczał przez co zrobiło się odrobinę niezręcznie.- To ten...miałam przyjść.- Stwierdziła zagryzając policzki od środka.

- Podejdź.- Rozkazał, co od razu wykonała.

- Mam się przebrać w jakiś strój, czy coś?- Spytała.

Pathetic Liar ♛ Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz