Rozdział 3

948 74 101
                                    

Draco – po obudzeniu się następnego dnia około godziny dziewiątej – nie czuł się zbyt dobrze przez okropny ból w okolicach karku, spowodowany spaniem na niewygodnej poduszce, którą kupił wczoraj po drodze do mieszkania, co okazało się błędem. Biorąc pod uwagę, że była sobota, postanowił zrobić sobie dzień wolnego i pójść na zakupy.

Wstał z łóżka, niechcący zrzucając z niego swój szkicownik. Rozglądnął się po bałaganie panującym w jego pokoju, wzdychając męczeńsko na myśl o koniecznym sprzątaniu, na które kompletnie nie miał ochoty. Nie spiesząc się, ubrał na siebie szare, luźne dresy zwężane w kostkach oraz zwykłą czerwoną koszulkę, którą akurat miał pod ręką i poszedł do kuchni z myślą przygotowania sobie kawy i lekkiego śniadania. Draco jakoś nigdy nie był specjalnie głodny o poranku.

Kawę przygotował po mugolsku, ponieważ zapomniał zabrać różdżki z pokoju, a nie chciało mu się po nią wracać. Zajrzał do lodówki, widząc, że będzie musiał się zadowolić suchą bułką z serem. Naprawdę musiał iść na te zakupy. Kiedy był w trakcie posiłku, do kuchni weszła Granger w swoim fioletowym szlafroku, z włosami splecionymi w warkocz.

– Dzień dobry – przywitała go z niezręcznym uśmiechem i podeszła do kuchenki z myślą zrobienia dla siebie herbaty.

– Cześć – mruknął, popijając kawę.

Po tym zaległa między nimi cisza, której jednak żadne nie umiało przerwać, do czasu aż dziewczyna nie usiadła naprzeciw niego przy stole. Przygryzła wargę, dosypując dwie łyżeczki cukru do swojej herbaty. Malfoy zauważył, że czymś najwyraźniej się stresuje, więc postanowił zacząć luźną rozmowę.

– Gdzie Weasley i Potter? – zapytał od niechcenia, bo tak naprawdę nie mogło go mniej obchodzić co teraz robią te dwa wybryki natury, które zepsuły mu wczorajszy wieczór, sprowadzając do ich mieszkania swoich kumpli i pewną rudą małpę.

– Och! Um... Są na uczelni. Chociaż nie byli zbyt zadowoleni, że muszą tam iść – przyznała, co Draco skwitował prychnięciem.

– Cóż, trzeba było iść spać od razu po dobranocce – sarknął, czując niewiarygodną satysfakcję ze złego samopoczucia byłych gryfonów.

– Właśnie, jeśli o to chodzi – zaczęła Hermiona. – Chciałam cię bardzo przeprosić za nasze wczorajsze zachowanie. Wczoraj był jakiś ważny mecz pomiędzy jakimiś nietoperzami skądś tam, a... kimś innym, nie ważne. Mówiłam im, żeby byli ciszej bo na pewno nad czymś pracujesz, ale...

– W porządku, Granger – przerwał jej, przewracając oczami, co musiało zbić ją z tropu, bo natychmiast zamilkła i patrzyła na niego uważnie. – Nadajesz jak katarynka. Z resztą i tak bym tego wczoraj nie skończył, przygotowanie zajęło mi jeszcze więcej czasu niż przypuszczałem.

Hermiona, nieco zaskoczona, pokiwała głową na te słowa, nie mając pojęcia ile tak naprawdę zajmuje proces uszycia czegoś, nawet przy pomocy magii. Blondyn dopił swoją kawę, połknął ostatni gryz kanapki i wstał od stołu, wkładając kubek do zlewu.

– Ja za chwilę wychodzę, muszę skoczyć na zakupy – oznajmił, na co oczy szatynki momentalnie rozbłysły.

– Mogłabym iść z tobą? Sama też chciałam się wybrać, ale nie mam z kim, bo Ginny ma trening, a chłopcy nie byliby zbyt chętni – spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem, a Draco odwrócił wzrok na podłogę, zastanawiając się, czy to dobry pomysł. W gruncie rzeczy Granger nie była najgorszym towarzystwem i na pewno mieli kilka wspólnych tematów, ale naprawdę nie lubił, gdy ktoś mu w czymkolwiek przeszkadzał. W końcu podjął decyzję, modląc się, by później jej nie żałował.

Design me [Drarry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz