Rozdział 14

832 75 61
                                    

Draco przez całe zajęcia nie mógł przestać myśleć o tym, co zrobił ostatniego wieczora. 

Pocałował cholernego Harry'ego kurwa Pottera w policzek. 

To była najgorsza decyzja w jego życiu. On wcale nie planował tego zrobić. Wszystko wydarzyło się tak szybko, to wina emocji. W końcu Harry zabrał go na obiad (jeśli można było to obiadem nazwać – najważniejsze było to, że kupił mu jedzenie); oddał swój szalik kiedy widział, że było mu zimno; pokazał mu takie śliczne miejsce, do którego nikogo wcześniej nie zapraszał; był dla niego taki miły i kochany, a do tego pachniał tak dobrze, że jego organizm chyba uznał to za naturalną reakcję.

Położył głowę na ławce przed sobą. Potter na pewno myśli teraz, że Draco na niego leci. Jest pewnie obrzydzony. A już zaczęło formować się między nimi coś na kształt przyjaźni, ale Malfoy jak zwykle musiał wszystko zepsuć.

Jęknął cicho, kiedy poczuł jak coś uderza go w głowę. Odwrócił się, rozmasowując obolałe miejsce i spojrzał zirytowany na Whitney Bloke, która patrzyła na niego jakby chciała go zabić samym spojrzeniem. Draco zirytowany przewrócił oczami. Jakby nie miał już wystarczająco problemów na głowie. Blondynka zaczepiała go dosłownie codziennie, tak samo jak jej goryle. Jednak dopóki trzymał się blisko Cliffa, nie ośmielili się posunąć dalej niż do paru słownych zaczepek i nienawistnych spojrzeń. Blondyn nie wiedział dlaczego jego nowy kolega wzbudza w nich taki respekt, ale zdecydowanie stwierdził, że jeśli trzyma to tych zamachowców z daleka od niego, to nie będzie się skarżyć.

On i Clifford przez ten krótki odstęp czasu zostali swego rodzaju przyjaciółmi. Nie był z nim tak blisko jak z Pansy, ale powoli zaczynało formować się między nimi coś miłego. Nie było to w żaden sposób romantyczne uczucie. Chociaż Draco często powtarzał mu jak bardzo go lubi i że gdyby on i Mary nagle się rozstali, to mógłby śmiało do niego podbijać, oraz otwarcie często z nim flirtował, to oboje wiedzieli, że nie należy brać tego na poważnie. Lubili spędzać ze sobą czas i dobrze się przy sobie czuli, a poza tym Draco flirtował niemal ze wszystkimi, czasami nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jego matka stwierdziła, po tym jak raz zobaczyła go żegnającego się z kolegą ze Slytherinu przed wakacjami gdzieś na piątym roku, że jest to nieodłączna cecha wszystkich Blacków. Draco miał to we krwi.

– Ale nuuudyyy... – zajęczał mu do ucha McCalvin, kładąc mu głowę na ramieniu i patrząc w sufit. Malfoy dalej był zdziwiony tym, z jaką łatwością pozwalał Cliffordowi się dotykać, czego zazwyczaj okropnie nie lubił.

Przewrócił oczami na jego smętny wyraz twarzy, ale nie ruszył się ani o centymetr. Musiał przyznać, że jemu też nie bardzo pasował wykład o szkockiej kracie, której wręcz nienawidził, jakim uraczyła ich pani Joanna Carrot. Malfoy nie chciał nikogo urazić, ale jego zdaniem nie miała w ogóle wyczucia stylu. Nie miał pojęcia jakim cudem dostała stanowisko wykładowcy.

– Zrywamy się po przerwie? – zapytał siwowłosy z nadzieją, jego niebieskie oczy błyszczały.

Malfoy westchnął, spoglądając w sufit.

– Nie.

Cliff wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, który miał być chyba oznaką jego dezaprobaty.

– Och, daj spokój Draco – W żaden sposób nigdy nie zdrabniał jego imienia, a przynajmniej nie bardziej niż do tej prostej formy, za co blondyn był mu wdzięczny. – Nigdy nie opuściłeś ani jednych zajęć. Chodź ze mną na miasto, zabawmy się trochę!

Draco wyglądał jakby się przez chwilę zastanawiał, po czym odwrócił głowę w jego stronę z szerokim uśmiechem na twarzy.

– Nie – uciął, po czym wrócił do swoich notatek, na co Cliff prychnął rozbawiony i rozłożył się na ławce. Draco westchnął cicho. – Naprawdę Cliff, nie mam dzisiaj siły. Innym razem, co?

Design me [Drarry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz